• Dlaczego akurat tenis?
- Muszę przyznać, że nie znam się za dobrze na tenisie. Przyjechałem tutaj po prostu z kolegą, żeby sobie pograć. Sport pomaga pod względem zdrowotnym. Po długiej, "siedzącej” pracy w kancelarii parafialnej. To świetna dyscyplina, bo ogólnorozwojowa.
• A kiedy rozpoczęła się dla księdza przygoda z tym sportem?
- Jeszcze w podstawówce, graliśmy na przerwach między lekcjami. Za każdym razem goniła nas sprzątaczka, bo przeszkadzaliśmy jej w obowiązkach. Raz nawet złamałem palec, uciekając przed nią. Potem przyszła do mnie na prymicję, z wielkim bukietem kwiatów, gratulując powołania. Później, będąc w liceum zawodowym, miałem okazję pojechać poćwiczyć do Niemiec. Ktoś zauważył we mnie iskrę talentu. Niestety, uczyłem się wtedy zawodu i nie mogłem przerwać szkoły. Poza tym sport nie był moim oczkiem w głowie. Bardzo chciałem być wtedy lekarzem.
• Czy to pierwszy przyjazd do Zamościa. Jakieś wcześniejsze sukcesy?
- Byłem na podobnej imprezie w Tarnobrzegu. Tutaj jestem po raz pierwszy. Wielkie brawa za organizację turnieju. Wczorajsza msza prowadzona przez biskupa, pozwoliła również zaspokoić potrzeby duchowe zawodników. Jeśli chodzi o sukcesy, to wczoraj zajęliśmy 3 miejsce w deblu. Pokonaliśmy m.in. drużynę z Zamościa.
• Bóg pomaga wygrywać mecze?
- Oczywiście. Zresztą nie tylko w tej grze, ale we wszystkich dziedzinach życia. Oprócz sukcesów, są też porażki. Dzięki wierze, Bóg pozwala odkryć w sobie optymizm, aby sobie z nimi radzić.
• A zatem Boże dopomóż w kolejnych potyczkach!
- Dziękuję bardzo. Jeśli wygram kolejny mecz, będę musiał zmierzyć się z kolegą z drużyny. To profesjonalista. Pomoc się przyda.
Rozmawiał Piotr Stasiuk