– Przeczytałam w prasie ogłoszenie o pielgrzymce do Częstochowy – opowiada mieszkanka gminy Garbów. – Wycieczka autokarem kosztowała tylko 20 złotych, to była wyjątkowa okazja, dlatego pojechałam.
Na miejscu uczestnicy wycieczki odwiedzili klasztor na Jasnej Górze. Potem organizatorzy z częstochowskiej firmy zabrali ich do lokalu, gdzie zorganizowano pokaz promocyjny różnych artykułów.
– Dałam się namówić na kupno kominka – twierdzi kobieta. – Ten zakup miał mnie kosztować 2 tysiące zł. Opłata wstępna wyniosła 30 zł, raty miały wynosić 200 zł.
Po przyjeździe do domu mieszkanka gminy Garbów wraz z rodziną stwierdziła, że kominek nie pasuje do mieszkania. Postanowiła go oddać.
Zapakowała kominek i odesłała pod adres częstochowskiej firmy. Przesyłka kosztowała 200 zł. Częstochowska firma nawet nie rozpakowała paczki, tylko ją zwróciła. W dodatku zażądała kolejnej raty za kominek. Zdenerwowana kobieta zwróciła się o pomoc do rzecznika praw konsumentów.
– Firma na pewno istnieje – mówi Lucjan Orgasiński, powiatowy rzecznik konsumentów w Lublinie. – Odebrała pismo, w którym konsumentka informuje, że zgodnie prawem chce się wycofać z transakcji. My także nawiązaliśmy z firmą korespondencję.
W liście do rzecznika częstochowscy handlowcy tłumaczyli, że nie odebrali przesyłki, bo nie mieli pewności, czy kominek jest w dobrym stanie.
– Firma, która sprzedaje swoje towary poza siedzibą, musi poinformować kupującego o jego prawach – dodaje rzecznik. – Tego warunku nie spełniono, konsumentka nie otrzymała wniosku odstępstwa od umowy. W dodatku nie wolno pobierać opłaty w gotówce poza lokalem firmy. Konsumentka popełniła błąd, bo powinna odesłać przesyłkę na koszt odbiorcy. Teraz zwrot niechcianego towaru będzie trudniejszy. ld