Niektórzy pacjenci wyposażeni w defibrylatory serca wzywani są w trybie pilnym do lubelskiej Kliniki Kardiologii PSK–4 przy
ul. Jaczewskiego. Producent urządzeń wspomagających pracę serca podejrzewa, że część z nich może mieć wadliwe zasilanie.
– Nasza współpraca trwa najdłużej z producentem z Niemiec – mówi kierownik Kliniki Kardiologii prof. Teresa Widomska-Czekajska. – Właśnie stamtąd dostaliśmy informację, że pewna seria urządzeń może mieć wadę oprogramowania. Na wszelki wypadek poprosiliśmy pacjentów, którym wszczepiono defibrylatory właśnie tej serii, aby przyjechali na badania kontrolne. To nie znaczy, że te urządzenia są złe, ale nie działają optymalnie.
W Polsce działa 8 ośrodków, które wykonują tego typu zabiegi. Lubelska klinika przyjmuje pacjentów z województwa lubelskiego, a także z podkarpackiego i często z podlaskiego. Wezwano wszystkich, których urządzenia mogą szwankować.
Pan Stefan spod Rozkopaczewa defibrylator miał wszczepiony w lipcu ub.r. – Nawet na rowerze jeździłem – mówi. – Ale teraz się trzeba położyć. No trudno. To dobrze, że nas pilnują.
Pacjenci zakwalifikowani do wszczepienia defibrylatora podlegają ścisłym rygorom. Urządzenie jest sprawdzane przed wszczepieniem, w trakcie zabiegu i po nim, bo musi być indywidualnie zaprogramowane. Później planowa kontrola odbywa się co miesiąc. W zależności od stanu zdrowia pacjenta wyładowanie defibrylatora może odbyć się raz, kilka lub kilkanaście razy. I dlatego u niektórych chorych wymienia się go po pół roku, u innych po 2–3 latach.
– Spośród 8 osób, które powinny zgłosić się w klinice przebadaliśmy już 7 – wyjaśnia dr n. med. Dariusz Koziara z Oddziału Intensywnej Opieki Kardiologicznej PSK–4. – Jedna przyjedzie w piątek. 2 osoby będą miały wymienione urządzenia. To będzie ok. 15-minutowy zabieg i oczywiście na koszt producenta. U pozostałych nie jest to potrzebne, jakkolwiek będą one pod specjalnym nadzorem.