Już za kilka miesięcy giełdowi gracze będą mogli poznać smak „Żołądkowej Gorzkiej” z Polmosu Lublin, wartość opałową węgla z Bogdanki i siłę nawozów z Zakładów Azotowych „Puławy”. Trzy przynoszące spore zyski lubelskie firmy szykują się na Giełdę Papierów Wartościowych.
– To niepoważna propozycja. Chyba że ma się nas za baranów – oburza się Bogusław Szmuc, przewodniczący kopalnianej organizacji Związku Zawodowego Górników w Polsce.
– Wszyscy, zarząd, związkowcy i załoga twierdzą, że to zły pomysł – wtóruje Mirosław Taras, rzecznik prasowy Bogdanki. – Musielibyśmy ograniczyć wydobycie węgla z obecnych przeszło 5 mln ton rocznie do 2–2,5 mln ton. Na bruk poszłaby przynajmniej jedna trzecia, a może i połowa z 3-tysięcznej załogi. A my już przyjmujemy i chcemy przyjmować nowych ludzi do pracy oraz zwiększać wydobycie nawet do 9 mln ton.
Górników nie kuszą nawet pieniądze, które otrzymaliby w bezpłatnych akcjach. – Zarobki mamy niezłe, najlepsze w regionie – dodaje Szmuc. – Jeśli ktoś liczy, że za 8 czy 10 tys. zł kupi nasze miejsca pracy, to się myli. Za tyle ich nie sprzedamy. Powiedziałem ministrowi, że gdy nam zaoferują po milionie złotych, to się będziemy zastanawiali.
Dla puławskich Azotów będzie to druga próba wejścia na giełdę. Pierwsza, w 2001 r., skończyła się fiaskiem. W Puławach rozważane są teraz różne warianty sprzedaży akcji. – Inwestor strategiczny, np. właściciel złóż gazu, dawałby nam pewność spokojnej egzystencji – mówi Marek Sieprawski, rzecznik prasowy Azotów.
Jedno jest pewne: prywatyzacja Azotów będzie jedną z większych w kraju. Akcje mogą być warte nawet ok. 600 mln zł. Aż 90 mln zł z tej puli może trafić do pracowników. Najwięcej otrzymają ci, którzy pracują w zakładzie najdłużej – po kilkanaście tysięcy zł.
Nieco inna jest sytuacja prywatnego już Polmosu Lublin. Na giełdę trafiłyby akcje będące w posiadaniu jego właścicieli. Pracownicy raczej nie mogą liczyć na ekstraprofity z tego tytułu.
Wszystkie trzy firmy pozyskane ze sprzedaży akcji pieniądze chcą przeznaczyć na rozwój.
– W naszej branży, jeśli się nie inwestuje, szybko popada się w kłopoty – mówi Zygmunt Kwiatkowski, prezes Zakładów Azotowych Puławy.