Przez cały czas działamy – mówią w fundacji, która w miejscu dawnej Mariny miała zbudować ośrodek sportów wodnych. Tyle, że efektów tych działań ciągle nie widać.
Przystań ma powstać na 65 tys. mkw. u zbiegu ul. Krężnickiej i Żeglarskiej, nad samą wodą. Fundacja Lubelskie Centrum Żeglarstwa w 2010 r. dostała od miasta działkę na 30-letnią dzierżawę. W maju 2011 r. założyciele fundacji (w tym jeden z najbogatszych lublinian Artur Kawa) pokazali projekt ośrodka. Pierwszy etap, według ich zapowiedzi, miał powstać na pewno – i to w ciągu dwóch lat. Miał kosztować ok. 4 mln zł, z czego 2,7 mln zł ma dołożyć Unia Europejska.
Potem zaczęły się jednak problemy. Przetarg na generalnego wykonawcę prac zakończył się fiaskiem. Zainteresowane firmy chciały za zbudowanie przystani więcej, niż zakładał inwestor. Okazało się, że niektóre części inwestycji będą droższe. Fundacja jeszcze raz skalkulowała projekt. Wtedy okazało się, że na pierwszą część potrzeba, co najmniej 6,5 mln zł.
W dopięciu budżetu pomóc mieli dodatkowi partnerzy, do których zwróciło się LCŻ. Jak ujawniliśmy w październiku, chodzi m.in. o miasto Lublin. Tyle, że Ratusz postawił sprawę jasno: – Pomożemy, ale pieniędzy z kasy miasta nie damy.
Magistrat zgodził się za to wesprzeć fundację w inny sposób. Pierwszym krokiem było poszerzenie rady, która zarządza LCŻ. Jej nowymi członkami zostali: adwokat Janusz Łomża, wykładowca WSEI dr Marian Stefański oraz Krzysztof Trojanowski (były dyrektor Biura Nadzoru Właścicielskiego w Urzędzie Miasta).
Na pierwszym posiedzeniu w nowym składzie rada ustaliła, że "fundacja w dalszym ciągu będzie poszukiwać partnerów i darczyńców, zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych, którzy finansowo wesprą rewitalizację zachodniego brzegu Zalewu Zembrzyckiego”.
Minęły prawie cztery miesiące. Efekty? Nadal nie wiadomo, czy znalazły się brakujące pieniądze, kiedy ruszy budowa, ani kiedy będzie nowy konkurs na wykonawcę.
– Nie jestem w stanie podać konkretnej daty – mówi o tym ostatnim Katarzyna Plechawska z fundacji LCŻ. Ale zapowiada: – W ciągu miesiąca-dwóch wszystko się wyjaśni. Od jesieni przez cały czas działamy. M.in. prowadzimy rozmowy z różnymi partnerami.
– Nie sztuką jest zacząć. Ważne, żeby dobrze skończyć. Chcemy zabrać się za realizację tego projektu dobrze przygotowani – podkreśla Plechawska.