Jeszcze w tym roku hipermarkety i większe sklepy mogą być w weekendy zamknięte na kłódkę. Chce tego Liga Polskich Rodzin. I raczej dopnie swego, bo może liczyć na poparcie Prawa i Sprawiedliwości oraz Samoobrony.
– Powrót do święcenia niedzieli będzie powrotem do cywilizowanych zasad. Wolna niedziela obowiązuje w wielu krajach Zachodu. Jednak zakaz handlu powinien dotyczyć wszystkich. Czym się różni praca w hipermarkecie od pracy w rodzinnym sklepie? – pyta retorycznie Artur Soboń rzecznik lubelskiego PiS.
Wtóruje mu Jerzy Irsak, prezes Stowarzyszenia Handlowców i Przedsiębiorców „Rusałka”. – Niedziela powinna być dla rodzin.
Nie byłbym człowiekiem tylko osłem, gdybym w ten dzień otwierał sklep. Pracować powinny tylko np. stacje benzynowe czy restauracje.
Hipermarkety bronią niedzielnego handlowania powołując się na klientów i badania. – Z naszych badań wynika, że klienci chcą, żebyśmy działali w niedziele. Polacy są zapracowani. Często mają czas na spokojne zakupy tylko w niedziele. Konsekwencje ograniczenia? Redukcje zatrudnienia i mniejsze wpływy z podatków do kasy państwa – mówi Przemysław Skory rzecznik całodobowego Tesco.
– Zakupy w hipermarketach robię rzadko i to w soboty. Wiem jednak, że wiele osób ma czas na zakupy tylko w niedzielę – mówi Tadeusz Kruszon mieszkaniec lubelskich Czubów. I na klientów powołują się hipermarkety.
To nie przekonuje zwolenników zakazu. – Przecież ludzie wydadzą tyle samo na zakupy bez względu na to, ile dni będzie działał hipermarket. Do tego nie trzeba ani więcej, ani mniej pracowników.
Po co straszą zwolnieniami skoro w hipermarketach ludzie mają trzymiesięczne umowy, a później im się dziękuję – przekonuje Artur Soboń. A Irsak proponuje: Może wzorem Bawarii wyznaczmy jeden dzień, kiedy wszystkie sklepy będą otwarte do 22, tak żeby każdy był w stanie kupić potrzebne rzeczy.
Rafał Panas, (drs)