Ratusz chce zwolnić Politechnikę Lubelską z konieczności zwrotu niemal 1,8 mln zł. Taki upust dostała kupując od miasta za 1800 zł gmach w ścisłym centrum. Dostała też warunek, że jeśli sprzeda budynek, to zniżkę będzie musiała oddać. Uczelnia chce sprzedać i nie oddawać, a prezydent mówi jej „tak, ale...”
Najważniejsze „tak” należy do radnych, którzy prośbą Politechniki Lubelskiej zajmą się w czwartek. Tylko oni mogą zdecydować, że uczelnia nie musi oddawać zniżki. Tak, jak kilka lat temu rada zdecydowała, że budynek przy Okopowej 8 będzie sprzedany za jedyne 0,1 proc. wartości. I tak jak wtedy uczelnia nalegała na to, miasto jej ten budynek sprzedało, tak teraz mocno zabiega, by sama mogła go sprzedać.
Miejska kamienica od wielu lat była zajmowana przez uczelnię, która w 2009 r. postanowiła ją odkupić. Politechnika tłumaczyła, że nie może wyłożyć pieniędzy na remont budynku, bo nie jest jego właścicielem. Prezydent Adam Wasilewski uznał, że da budynek w prezencie, a Rada Miasta się na to zgodziła.
– To nie może być darowizna, to musi być sprzedaż – uznała wojewoda Henryka Strojnowska i z prezentu nic nie wyszło. Prawie nie wyszło, bo niedługo potem Wasilewski przeforsował w radzie pomysł, by budynek sprzedać uczelni bez przetargu i z 99,9 proc. zniżką.
Tak w 2010 r. politechnika stała się właścicielem wartej 1,8 mln zł kamienicy płacąc 1800 zł. Zniżkę dostała pod warunkiem wykorzystywania budynku tylko na cele dydaktyczno-naukowe. Inaczej musiałaby dopłacić resztę ceny. Tak samo obwarowany był zakaz sprzedaży budynku przed upływem dziesięciu lat.
Ale już w 2013 r. uczelnia stwierdziła, że kamienicy nie potrzebuje. W kwietniu zeszłego roku oznajmiła miastu, że chce ją sprzedać i poprosiła, by Ratusz nie żądał zwrotu zniżki.
– Jest nam zbędny – mówi o budynku Wiesław Sikora, kanclerz uczelni. – Jest w złym stanie technicznym i nie mamy pieniędzy na jego renowację – dodaje. Twierdzi, że kilku kupców już o gmach pytało, ale o sprzedaży nie ma mowy, dopóki Rada Miasta nie odpuści jej zwrotu bonifikaty.
Prezydent Krzysztof Żuk właśnie poprosił radnych, by poszli uczelni na rękę. Ale nie za darmo. To, co politechnika zarobi na tej transakcji będzie musiała... wydać. – Żeby te pieniądze zostały zainwestowane w jej miasteczko akademickie i jego otoczenie, żeby w jakiś sposób upiększyć ten obszar – wyjaśnia Arkadiusz Nahuluk, dyrektor Wydziału Gospodarowania Mieniem w Urzędzie Miasta.
Takimi pracami uczelnia ma objąć dwa miejsca. Pierwsze to teren przed stołówką, akademikami i kościołem, gdzie miasto chce widzieć nowe nawierzchnie chodników, jezdni i parkingu, nowe zieleńce, wymienione oświetlenie, nowe ławki i wiaty rowerowe oraz parkowy skwerek. Przy okazji przebudowana miałaby zostać kanalizacja deszczowa, a teren objęty byłby monitoringiem. Koszty tych prac oszacowano na milion złotych i w całości pokryłaby je politechnika.
Drugie tyle uczelnia musiałaby wyłożyć na rewitalizacje terenów w sąsiedztwie Wydziału Mechanicznego oraz Wydziału Elektrotechniki i Informatyki. Tu też mowa jest o nowych nawierzchniach i zieleńcach, monitoringu, oświetleniu i ogrodzeniach.
Wspomniane prace miasto chce dokładnie wymienić w porozumieniu zawartym z politechniką. – Nakłady w wysokości 2 mln zł musiałaby ponieść w ciągu dwóch lat od sprzedaży budynku – mówi Nahuluk.