Żeby zostać właścicielem zegarka wartego 220 tys. zł, być może wystarczy wyłożyć "tylko” 165 tys. zł. Trzy takie cacka będą do kupienia w Sądzie Rejonowym w Lublinie.
Zegarek Blancpain z bransoletą ze stopu żółtego złota, rzeczoznawca wycenił na blisko 93 tys. zł. Cena wywoławcza – 69,5 tys. zł. A czasomierz marki Girard Perregaux z bransoletą ze złota różowego wyceniono na 112 tys. zł. Będzie licytowany od 84 tys. zł.
Luksusowe zegarki od 7 lat znajdują się w bankowym depozycie. Zanim zabezpieczyła je prokuratura, należały do Piotra O. To bohater głośnej kilka lat temu afery.
Mężczyzna stwarzał wrażenie, że jest międzynarodowym finansistą. Wmawiał majętnym znajomym, że potrafi bardzo korzystnie zainwestować ich pieniądze. Swoje oszczędności przekazał mu nawet słynny brazylijski piłkarz Romario. Już nie zobaczyli swoich pieniędzy.
Lubelski sąd skazał oszusta na 8 lat więzienia. Kazał mu zapłacić wysoką grzywnę i zwrócić wyłudzone 40 mln zł. Pieniądze za zegarki mają pójść na spłatę tych zobowiązań.
Aukcja ma się rozpocząć w przyszły czwartek o godz. 10 w sali nr VIII SR w Lublinie. Do licytowania tak cennych przedmiotów na sali sądowej z dystansem podchodzą specjaliści.
– Teoretycznie na każdy przedmiot znajdzie się kupiec – ocenia Michał Śmiegocki, warszawski złotnik, który wyceniał licytowane zegarki.
– Ale to są czasomierze dla kolekcjonerów. Do takiej transakcji potrzebna jest specjalna oprawa. Bywam na świecie na różnych aukcjach. Panuje tam niepisana zasada, że wartościowy przedmiot jest sprzedawany już wtedy, gdy ktoś płaci jedną trzecią czy połowę wyceny.
Z licytacją tak cennych przedmiotów mają do czynienia tylko największe domy aukcyjne w Polsce.
– Czasy nie są najlepsze na sprzedaż przedmiotów wartych powyżej 100 tys. zł – mówi Anna Bielawska, dyrektor Domu Aukcyjnego Rempex w Warszawie.
– Dodatkowo rynek kolekcjonerów zegarków jest bardzo mały. Dlatego ważne jest, aby informacja o aukcji dotarła do właściwych osób. Radziłabym też poprosić o pomoc w przeprowadzeniu takiego przedsięwzięcia specjalistów.
W czwartek w kancelarii lubelskiego komornika nikt nie chciał rozmawiać o licytacji cennych zegarków.