Kilkugodzinne przesłuchania, roztrząsanie prywatnych spraw na szkolnym korytarzu i polityka donosicielstwa - nauczyciele z Zespołu Szkół Mechanicznych w Lublinie zarzucają swojemu dyrektorowi psychiczny terror. - Ja nikogo nie męczę. Ja tylko dbam o rozwój moich pracowników - odpiera dyrektor.
Tak jak inni nie chce podawać nazwiska. Ze wszystkimi rozmawialiśmy w konspiracyjnych warunkach poza szkołą. Jak twierdzą nauczyciele, dyrektor wprowadził politykę donosową. - Docenia tych, którzy przynoszą mu plotki o pracownikach szkoły - mówi wieloletnia nauczycielka. Po otrzymaniu donosów wzywa na przesłuchanie przed komisję, składającą się z dyrektora i jego zastępców. Takie przepytywania trwają nawet kilka godzin.
- Już nieraz miałam okazję tłumaczyć się z prywatnych spraw - żali się kobieta. - Z przesłuchania wychodziłam cała roztrzęsiona.
Przed komisję można trafić z różnych powodów. Za sposób ubierania lub za sprzeczkę z mężem - o której dyrektor jest także informowany. Jednak takie sprawy nie zawsze są rozwiązywane w gabinecie dyrektora - często na szkolnym korytarzu podczas przerwy.
- Nieraz nakrzyczał na mnie przy uczniach. Po takim zachowaniu dyrektora trudno jest odbudować autorytet - żali się nauczyciel.