Żółtaczka typu C coraz groźniejsza. Lekarze mówią o pandemii i biją na alarm. Na Lubelszczyźnie w 2005 roku było dwa razy więcej zachorowań niż rok wcześniej. A szczepionki chroniącej przed tym wirusem ciągle nie ma.
Może się wydawać, że to niewiele, ale to jedynie ujawnione przypadki. Tymczasem w całej Polsce zakażonych jest co najmniej 730 tysięcy ludzi, z czego blisko 700 tysięcy nie ma o tym pojęcia. Bowiem tylko u niektórych pojawiają się objawy żółtaczki. Zdecydowana większość choruje nie zdając sobie z tego sprawy.
W obu przypadkach konsekwencje mogą być poważne. Wirus C prowadzi do marskości wątroby, raka wątroby oraz jest najczęstszą przyczyną przeszczepów tego narządu. Prawdopodobnie w najbliższych latach liczba zgonów z powodu przewlekłego zakażenia typu C się podwoi. Leczenie polega na podawaniu interferonu i wymaga położenia się do szpitala.
– Nie tylko żółtaczka i dolegliwości wątrobowe mogą wskazywać na zakażenie – tłumaczy dr Grażyna Semczuk z Kliniki Chorób Zakaźnych Akademii Medycznej w Lublinie. – Także utrzymujące się osłabienie, obniżenie zdolności intelektualnych i koncentracji, bóle stawów, kości i mięśni.
Przed żółtaczką typu A lub B możemy się chronić – wystarczy się zaszczepić. Przeciw typowi C nie wymyślono jeszcze szczepionki. Dlatego trzeba zachować ostrożność. Do zakażenia najczęściej dochodzi w czasie zabiegów medycznych, także tych najdrobniejszych, jak zastrzyk, pobieranie krwi. A także w salonach tatuażu, zakładach kosmetycznych i fryzjerskich. – Jednym słowem tam, gdzie dochodzi do przerwania powierzchni skóry lub błony śluzowej źle wysterylizowanymi narzędziami – dodaje dr Semczuk. – Jest także możliwość zakażenia się podczas stosunków seksualnych.
Wirus C nie przenosi się podczas kaszlu, kichania, poprzez żywność, dotykanie osoby zakażonej, np. przez podanie ręki, korzystanie z tej samej łazienki, toalety, używanie wspólnych sztućców i naczyń.