To reakcja na stawiane publicznie przez Grzegorza Muszyńskiego, kandydata PiS na prezydenta zarzuty o niegospodarność. Krzysztof Żuk, kandydat PO odpowiada, że to negatywna kampania i kieruje pozew do sądu
O co chodzi z tym budynkiem? Pod koniec ub. r. miasto wystawiło na sprzedaż swoją działkę przy ul. Wieniawskiej. Za 11,7 mln zł kupił ją lubelski deweloper Edward Leńczuk, który chce tu stawiać biurowiec. Później Ratusz ogłosił, że szuka biur do wynajęcia, by móc w jednym miejscu skupić mocno rozproszone wydziały. Po rozmowach z kilkoma firmami miasto wybrało ofertę Leńczuka proponującego biurowiec przy Wieniawskiej, który ma być gotowy jesienią 2017 r.
Zdaniem polityków PiS umowa z deweloperem jest dla miasta niekorzystna. Twierdzą oni, że przez 10 lat urząd wyda na czynsz 123 mln zł i nadal nie będzie właścicielem gmachu, choć za tę kwotę mógłby go zbudować. Takie zarzuty padły w niedzielę na konferencji prasowej Prawa i Sprawiedliwości.
- Nie mamy nic do ukrycia - odpowiadał dzień później Żuk i podkreślał, że polityczni konkurenci "triumfalnie” pokazujący umowę, nie znają jej treści. - Nie przeczytano z umowy, że po upływie 2 lat od jej podpisania miasto ma prawo nabyć część lub całość tego budynku i my się do tego przymierzamy - mówił prezydent, ale zastrzegał, że pozwu do sądu nie złoży, bo woli wyjaśniać, niż walczyć.
Tego samego dnia w studiu TVP Lublin spotkali się kandydaci PO i PiS na prezydenta Lublina. Żuk (a wraz z nim widzowie TVP Lublin), usłyszał od konkurenta, że "miasto dokładnie zapłaci dwukrotnie za ten obiekt”, że tryb wyboru biurowca "narusza kardynalne zasady jawności, przejrzystości i uczciwości”. Muszyński wyrażał też przekonanie, że "doszło do czynu wielkiej niegospodarności”.
- Nie ma żadnych nieprawidłowości, wszystko jest zgodne z prawem - mówi Żuk i zapowiada na środę złożenie pozwu w trybie wyborczym przeciw Muszyńskiemu. Pierwszy wyrok zapadnie najpóźniej w piątek. Jeśli przegrana strona się odwoła, wtedy wyrok w drugiej instancji nie zdąży zapaść przed niedzielnym głosowaniem.