Więcej ochroniarzy niż osób zainteresowanych spotkaniem z przedstawicielami dyskryminowanych grup społecznych. Tak wyglądała tegoroczna edycja akcji „Żywa Biblioteka”, która ma walczyć ze stereotypami.
Organizatorzy z „Tęczowego Lublina” wierzą, że negatywne postawy wobec poszczególnych grup mogą zmienić się, gdy poznamy konkretne osoby, usłyszymy ich prawdziwe historie i poprosimy o wyjaśnienia spraw, których nie rozumiemy.
- 4 lata temu zainteresowanie było ogromne, bo do Lublina przyjechał Robert Biedroń. Wtedy spotkaliśmy się jednak z agresją. Podchodziły osoby, które nie zgadzały się ideą wydarzenia i zaczepiały „żywe książki”. Musieliśmy interweniować – mówi Paulina Skiba, organizator akcji, która dodaje, że dyskryminacja wciąż istnieje i wiele grup społecznych spotyka się z negatywnym odbiorem dlatego akcje takie jak nasza wciąż są bardzo potrzebne.
- W społeczeństwie, jakim żyjemy pojęcie poliamorii (zaangażowania się w długotrwałe, emocjonalne związki z dwoma lub więcej osobami - red.) jest kojarzone jednoznacznie negatywnie i równoznacznie z poligamią. Przez udział w akcji chcę przekazać, że nie jest to tym samym – mówił pan Grzegorz.
- Bycie ateistą jest trudne w aspekcie społecznym. Przykładem są moje dzieci, które słyszą od swoich kolegów, że nie mogą się razem bawić. Rodzice kolegów im tego zabronili, bo moje maluchy nie chodzą na religię. To zwyczajnie przykre – przyznaje Dorota Wójcik, żywa ksiązka i prezes Fundacji Wolność od Religii.
- Na co dzień czuję się dyskryminowany ze względu na orientację seksualną oraz to, jak wyglądam – tłumaczy Mateusz wskazując na swój kolor włosów i kolczyki w uszach. – Każdy ma prawo do wyrażania siebie, tak jak chce. Tymczasem często słyszę wyzwiska. Raz użyto w stosunku do mnie przemocy fizycznej. Dlatego zdecydowanie się na udział w akcji chociaż było to dla mnie trudne. Zastanawiałem się przez tydzień. Postanowiłem jednak porozmawiać, bo tylko to może zmienić nastawienie innych osób.