Mieszkanka Łukowa przez blisko 20 lat nie płaciła za czynsz w spółdzielni mieszkaniowej. Wobec decyzji o eksmisji, miasto zostało zobowiązane do przydzielenia jej lokalu socjalnego. Kobiecie jednak nie spodobały się warunki w lokalu przy ulicy Żelechowskiej i poskarżyła się aż do Ministerstwa Sprawiedliwości.
Skarga dłużniczki na działania burmistrza trafiła też do radnych miejskich. Wcześniej, w lutym, mieszkanka poskarżyła się do resortu sprawiedliwości, że „przyznany lokal socjalny jest w bardzo złym stanie technicznym, znacznie oddalony od centrum miasta, co utrudnia jej dostęp do usług medycznych i sklepów spożywczych”. Poza tym, kobieta narzekała na brak mediów i toaletę na zewnątrz budynku. „Jedynym dostępnym medium jest prąd elektryczny, bez możliwości podłączenia pralki” – pisze w skardze mieszkanka.
Poza tym, problemem były też bariery architektoniczne, a dokładnie usytuowanie lokalu na pierwszym piętrze. Tymczasem kobieta ma orzeczoną niepełnosprawność. Miasto zostało zobowiązane przez komornika sądowego do zapewnienia jej lokalu socjalnego, bo kobieta zalegała z czynszem w Łukowskiej Spółdzielni Mieszkaniowej. Jak się okazuje, nie płaciła od blisko 20 lat, a kwota zaległości urosła do prawie 100 tys. zł.
– W maju skontaktowałem się z komornikiem i przekazałem, że jest możliwość innego lokalu, przy ulicy Łapiguz. Od tego czasu nie ma odzewu. Komornik nie ma decyzji tej pani – przyznaje burmistrz Piotr Płudowski. – Czy było inne wyjście? Można było odmówić wskazania lokalu, ale wtedy narazilibyśmy się na roszczenia ze strony spółdzielni mieszkaniowej – podkreśla Płudowski. Przyznaje, że jemu nigdy do głowy by nie przyszło, by nie płacić rachunków. – To jest priorytet, dach nad głową. Można odmówić sobie jedzenia, ale są rzeczy najważniejsze. Jak się jest człowiekiem odpowiedzialnym, to nie można sobie pozwolić na zadłużenie lokalu na prawie 100 tys. zł i nie próbować z tego wyjść – uważa burmistrz.
Z kolei syn kobiety tłumaczy, że stan zdrowia jego mojej matki pogarszał się z roku na rok. – Przeszła kilka operacji, wymagała coraz większej opieki, pomagała w tym moja babcia, dzięki temu mogłem pracować za granicą. Starałem się regulować zadłużenie, ale poprzez koszty komornicze i adwokackie rosło ono w takim tempie, że nigdy nie byłem w stanie spłacić całości, a wierzyciel regularnie zakładał kolejne sprawy sądowe – zaznacza i tłumaczy, że obecnie nie jest w stanie podjąć pracy, bo jego matka wymaga całodobowej opieki. Mężczyzna twierdzi, że oboje skorzystają z drugiej oferty lokalu socjalnego przy ulicy Łapiguz. – Chcemy się wyprowadzić, mimo iż ten lokal również nie jest idealny. Zrobimy to niezwłocznie, gdy stan epidemii się zakończy i przeprowadzka będzie bezpieczna – zapewnia syn kobiety.
Sprawami lokali socjalnych zajmuje się bezpośrednio zastępca burmistrza, Paweł Krasuski. – Ludziom, którzy chcą pracować, chce się pomagać. Na ten problem trzeba patrzeć z tej perspektywy. Niektórzy mają trudne warunki życiowe, ale starają się wyjść na prostą – podkreśla. Ostatecznie radni odrzucili skargę mieszkanki. Obecnie na lokal socjalny w Łukowie czeka 41 osób, 19 z nich jest do uprawnionych do tego. Władze miasta przyznają, że mają jeden wolny lokal. – W ostateczności miasto może na jakiś czas wynająć miejsce w hotelu – przyznaje burmistrz.
Zdaniem radnego Leonarda Baranowskiego (PiS), samorząd powinien wybudować blok socjalny lub przystąpić do programu Mieszkanie Plus. – Sytuacja jest trudna, nie wszystkich stać, aby kupić własne mieszkanie – tłumaczy. Poza tym, radny apeluje, aby poprawić stan istniejących mieszkań socjalnych.
Miasto od 15 lat nie budowało nowych lokali socjalnych. Ale obecne władze Łukowa nie planują takiej inwestycji. Natomiast jeżeli chodzi o rządowy program Mieszkanie Plus, to samorząd zgłosił swoją gotowość przystąpienia, ale za kadencji poprzednika, Dariusza Szustka z PiS.