Szlakiem karawan, rajdu Paryż-Dakar i hollywoodzkich superprodukcji, czyli Tiguan, ekspedycja Maroko.
Nasza wyprawa miała jeden cel: sprawdzić w ekstremalnych warunkach nowego volkswagena tiguan. Zaczęło się w Marrakeszu. - Dzisiaj pojedziemy przez przełęcz Tizi-n-Test, drogą, która pnie się Wysokim Atlasem aż na pułap 2092 metrów.
Potem zjedziemy do wsi Taliouine, słynącej z gajów migdałowych, aby zakończyć dzisiejszy 550-kilometrowy etap w Warzazat, zwanym Hollywoodem pustyni - poinformowała Małgosia, nasza przewodniczka z Krakowa.
Drogę przez Wysoki Atlas wybudowali Francuzi w 1928 roku.
Po całym dniu jazdy zawitaliśmy do Warzazat, miasta z początku XX wieku, bramy wjazdowej na Saharę. - To jest nasz Hollywood. Tutaj kręcono "Ostatnie kuszenie Chrystusa”, "Gladiatora” a ostatnio "Wieżę Babel” - powiedział przez radio Abdullach, nasz marokański przewodnik.
Następnego dnia ruszyliśmy do Zagory,
Ruszyliśmy wczesnym, chłodnym świtem. Jedziemy pod słynną tablicę z napisem "52 tygodnie do Timbuktu”, czyli ostatni drogowskaz dla karawan sunących przez Saharę. Kończy się asfalt. Zaczyna pustynna tarka i ogromne głazy. Tiguany pną się pod ostre, kamieniste podjazdy. W końcu jesteśmy na płaskowyżu. Kamienie ustępują miejsca luźnej nawierzchni. To w tym miejscu rozgrywane są najszybsze odcinku słynnego rajdu Paryż - Dakar. Volkswageny mkną ponad 100 km/h podnosząc ogromne chmury pyłu. Prawie jak buggy Jeana-Louisa Schlessera, trzykrotnego zwycięzcy kultowego rajdu Paryż - Dakar.
Po drodze mijamy saharyjskie wioski Tissemoumine i Oum-Jrane.
Miejscowa ludność prowadzi tu nędzne życie na wysuszonej ziemi. Dość powiedzieć, że ostatni deszcz spadł trzy lata temu. - Bon, bon monsieur, le pain, s'il vous plait - wołają tabuny bosonogich malców.