W ostatnią sobotę ks. Witold Nagórski, proboszcz tykocińskiej parafii pobłogosławił chleb, którym następnie podzielili się mieszkańcy Białegostoku, Lublina i Tykocina. Chleb był znakiem nadziei, jego łamanie przyrzeczeniem, że wspólny lubelsko- tykociński projekt pod nazwą "Otworzyć Tykocin” - będzie zrealizowany. O tym jak do tego doszło i o szczegółach niezwykłej wyprawy - poniżej.
Larum dla Tykocina
- Zobaczyłem synagogę, drzwi zamknięte na skobel zawiązany stalowym drutem. Otworzyłem, wszedłem i na środku synagogi zobaczyłem stertę rupieci. Tej synagogi, co w dawnej Polsce uchodziła za pierwszą po krakowskiej, a dziś bez wątpienia pierwszą jest - wspomina Franciszek Piątkowski.
W 1974 r. ukazał się tekst, rok później Piątkowski został dyrektorem Wydziału Kultury. W 1977 r. trwający kilkanaście lat remont został skończony, w synagodze ruszyło muzeum. Dziś z wielką pasją prowadzi go Ewa Wroczyńska.
Co ma Lublin do Tykocina?
Zaproszenie do Lublina wysłała Bożena Urszula Szczepanek, animator kultury z Białegostoku. Najpierw trafiła do Tomasza Pietrasiewicza, dyrektora Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN.
- Zobaczyłem drobną kruchą dziewczynę z uśmiechem w dłoniach. Zapytała, czy pomogę jej w Tykocinie zbudować podwaliny pod to, co my tu robimy w Lublinie. Zgodę dostała - mówi Pietrasiewicz.
- Zapytałam, czy jeżeli się uda powołać coś podobnego, to czy będziemy mieli prawo nazywać się ośrodkiem siostrzanym. Czy daje na to przyzwolenie - mówi Szczepanek.
Pietrasiewicz, zakochany w małych miasteczkach, zgodę na siostrzany ośrodek dał...
Przystanek KUL
Za chwilę pod samochodem zjawiają się: Witold Dąbrowski, wicedyrektor Ośrodka Brama Grodzka - Teatr NN i Bartłomiej Michałowski, wiceprezes Kazimierskiej Konfraterni Sztuki, malarz i właściciel dwóch autorskich galerii. Jednej w Lublinie, drugiej w Kazimierzu. Niestety nie dociera Grzegorz Józefczuk z Gazety w Lublinie. Ruszamy.
O 16 jesteśmy na miejscu. Krótki spacer, szybki posiłek z chleba i sławnej tykocińskiej palcówki (rodzaj wiejskiej kiełbasy). Punktualnie o 17 w synagodze zaczyna się spotkanie.
Dusze głupie i mądre
- Anioł natychmiast chwycił worki i rozsypał po świecie. Obleciał wszystkie kraje i wszędzie posiał garść dusz mądrych i dusz głupich. Wszędzie w takiej samej ilości - zaczął Dąbrowski.
Na powitanie dodając, że z wyjątkiem Lublina i Tykocina, gdzie zapomniał wysypać dusze głupie i zasiał same mądre...
Otworzyć Tykocin
- Otworzyć Tykocin to znaczy otworzyć ludzi na siebie nawzajem. Najmniejsza tu rola administracji i organizacji, największa ludzkich serc - mówi prof. Panas.
- Nasza młodzież jest otwarta. Zapraszamy - uśmiecha się promiennie Elżbieta Sikorska, z-ca dyrektora Zespołu Szkół Ogólnokształcących w Tykocinie.
- Dajemy wam naszą przychylność. O pieniądze trudno i ich nie obiecujemy. Ale dobra wola jest - mówi z uśmiechem Teresa Andruszkiewicz, za-ca burmistrza Tykocina.
Na pożegnanie łamiemy się chlebem. Z tym chlebem jedziemy razem do księdza Witolda Nagórskiego, proboszcza tykocińskiej parafii, przyjaciela kultury. Krótka prezentacja, konkretne pytania, co chcemy lubelsko-białostocko-tykocińskim wysiłkiem zrobić. Odpowiadamy, że chodzi nam o otwarcie ludzkich serc, tykocińską młodzież, podzielenie się doświadczeniem, tak jak dzieli się chlebem...
Panie Boże pobłogosław ten chleb
- Panie Boże pobłogosław ten chleb, symbol nowego dzieła, które tu w Tykocinie powstaje. Pobłogosław tych, co pracować na rzecz tej ziemi zechcą - modli się ks. Nagórski.
Żegnamy się do następnego spotkania. Chleb smakuje nad podziw i od dalszego działania nie ma odwrotu.
- Dziękuję Wszystkim za spotkanie. Jeśli mamy życzliwość pani burmistrz, teraz księdza to i ludzie będą nam życzliwi - uśmiecha się Bożena Szczepanek, na którą przyjaciele mówią po prostu Zula.
Tatarskim szlakiem do Lublina
No i rzecz najważniejsza. Poświąteczne spotkanie w Lublinie. Zaproszenie przyjęte, chodź czasu u wszystkich mało. Ten czas będzie wykrajać i Teresa Andruszkiewicz, i Elżbieta Sikorska i Ewa Wroczyńska, której na naszym spotkaniu nie było. Od lat prowadzi muzeum i teatr w Tykocinie, przez który przewinęło się już ponad stu mieszkańców magicznego miasteczka nad Narwią.
- Uważajcie, bo łatwo się w nim zakochać. Ale komu się to zdarza, tak jak mnie się zdarzyło, nigdy nie żałuje. I takich pasjonatów, jak ja, jest więcej - mówi Ewa Wroczyńska.
Nasza lubelska odpowiedź jest jedna: Już się zakochaliśmy. I to bez pamięci. Nie wiem, który z nas, czy Bartek Michałowski, czy Witek Dąbrowski, czy może prof. Władysław Panas zanucił w powrotnej drodze; A może byśmy tak mój miły, wpadli na dzień do Tykocina...