Walka amerykańskich agentów, tajne lądowania samolotów CIA i politycy tropiący ukryte więzienia w których mieli być przetrzymywani terroryści
Wszystko zaczęło się zgodnie z receptą mistrza dreszczowców, Alfreda Hitchcocka: najpierw trzęsienie ziemi, a później napięcie rośnie. Dwa lata temu Washington Post puścił informację: amerykańska agencja wywiadowcza CIA przetrzymuje ludzi podejrzanych o terroryzm w tajnych więzieniach rozsypanych po całym świecie. Najważniejsze: dwa kraje z Europy Wschodniej miały współpracować z Amerykanami.
Senator nie ma dowodów, ale rozśmiesza
Ruszyło śledztwo, które poprowadził z ramienia Rady Europy szwajcarski senator Dick Marty. Wyniki ogłosił w połowie 2006 roku. Według senatora Polska była punktem przerzutowym między Afganistanem, a współpracującymi z Amerykanami krajami arabskimi. Możliwe, że więźniowie byli torturowani. Jednak Marty nie przedstawił żadnych twardych dowodów.
W tej sytuacji Parlament Europejski uruchomił własną komisję ds. domniemanego wykorzystywania krajów europejskich przez CIA do transportu i nielegalnego przetrzymywania więźniów. Eurodeputowany z Lubelszczyzny, Mirosław Piotrowski był jednym z koordynatorów prac komisji.
- Senator Dick Mary stanął przed naszą Komisją po opublikowaniu swojego pierwszego raportu. Niektórymi wypowiedziami wywołał wtedy spore rozbawienie, także moje. Na pytanie o dowody, stwierdził, że takowych nie posiada. Pracował nad raportem przy pomocy komputera i jednego asystenta. Dodał, że jego praca nie była śledcza, tylko polityczna. I że nie miał uprawnień ani środków do przeprowadzenia rzeczywistego dochodzenia - opowiada Mirosław Piotrowski.
Agent rozmawia z eurodeputowanym
- Komisja, w której pracowałem wysłuchała ok. 200 osób. Nie zdobyliśmy żadnej nowej informacji ponad poszlaki zawarte już w raporcie Marty'ego. Podczas wizyty Komisji w Warszawie, były szef ABW, Zbigniew Siemiątkowski kategorycznie zaprzeczył istnieniu obozów CIA w Polsce - wylicza Piotrowski. I opowiada historię jak z podczas pobytu w Waszyngtonie z komisją skontaktował się pracownik amerykańskiego wywiadu. - Na spotkanie z nim pojechał tylko przewodniczący Komisji. Agent nie powiedział nic nowego. Nie mogliśmy zbierać tajnych informacji, bo nie mieliśmy certyfikatu dostępu do takowych.
Ostatecznie w raporcie, mimo sprzeciwu posłów m. in. z Polski, wzięto pod uwagę tylko opinie pasujące do z góry ustalonej tezy o istnieniu tajnych obozów. - Mówiąc wprost chodziło o kompromitowanie administracji amerykańskiej. W tym też celu sprawa jest nadal podgrzewana - ocenia Piotrowski.
Awantury ciąg dalszy
- Ja nic nie wiem o żadnych więzieniach CIA w Polsce - stwierdził premier Jarosław Kaczyński. Podobnie były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
- Sformułowania raportu są gołosłowne i bardzo trudno uznać, że są one oparte na jakichkolwiek dowodach - podkreślał Rzecznik Praw Obywatelskich Janusz Kochanowski.
- Głosowałem przeciwko powstaniu komisji parlamentarnej z wielu względów, w tym z uwagi na bezpieczeństwo Polski. Tego typu rewelacje, nie poparte żadnymi dowodami, mogą nas narazić na ataki terrorystyczne - dodaj Piotrowski. - Na przykład Niemcy skutecznie wyciszają niewygodne dla nich sprawy jak domniemane porwanie ich obywatela przez służby specjalne i uwięzienie go w Afganistanie. Sądzę, że ani praca komisji tymczasowej PE, ani tendencyjne raporty Dicka Marty'ego wykorzystującego szyld Rady Europy, nie są w stanie tej sprawy ostatecznie wyjaśnić.
PAP