Kiedy ulicami Lubartowa mknie na trzech kółkach z prędkością 50 km/h ciągnięty przez 6 "Greystherów” wzbudza powszechną sensację.
Wszystko zaczęło się od... zwykłej zazdrości, jak to wśród rodzeństwa bywa. W ‘97 starszy brat Michała dostał od mamy Alaskan Malamuta. Wybór rasy był przypadkowy, ale stworzony do biegania pies przypadł do gustu całej rodzinie. A najbardziej Michałowi. - Zacząłem z nim biegać i coraz bardziej chciałem mieć swojego. Męczyłem mamę: gdzie sprawiedliwość?! Ja tez takiego chcę! - wspomina Michał Korzeniewski.
No i wymęczył.
Pies Indianki...
Pewnego dnia zobaczył film National Geogrfic o wyścigach psich zaprzęgów: - I o to mi chodziło.
Wkrótce przybył kolejny pies - Profesor - nazwany tak na cześć profesora Strzembosza, który miał identycznego pupila. W sumie w domu państwa Korzeniewskich mieszkały już trzy psy. Niezły kawałek zaprzęgu. Ale na Mistrzostwa Światów Juniorów w Hiszpanii, w Pirenejach w 1999 roku 15-letni Michał pojechał sam. Pomagał przy wyścigach innym maszerom. Wyprowadzał psy na spacery, mocował do zaprzęgów; wszędzie go było pełno.
- Nagrodą dla najlepszego opiekuna była suka Husky, liderka, żywy import z Alaski - opowiada. - Okazało się, że... ja ją dostałem. Kiedy właścicielka suki, rodowita Indianka oddawała mi ją, to płakała z żalu. A ja myślałem: Ciekawe, co rodzice powiedzą rodzice, jak wrócę do domu z kolejnym psem...
...i psy samobójcy
- Usłyszeliśmy, że człowiek, który miał hodowlę Malamutów i Husky strzelił sobie z powodu nieszczęśliwej miłości w głowę. Można powiedzieć, że osierocił 7 psów. Ktoś musiał się nimi zaopiekować. A czemu nie my?
Michałowi przybyły kolejne dwa psy. W Warszawie wyjechał po nich tato chłopaka, który o niczym nie miał pojęcia. Zresztą Michał też nie miał pojęcia, że kiedy był w Pirenejach jego mama kupiła kolejnego psa. Taka niespodzianka.
- Żadnych psów nie bierzemy - powiedział ojciec, gdy zobaczył z jaką sforą czeka na niego syn.
Michał na to - To możesz wracać do domu, bo ja z nimi zostaję.
Po paru godzinach ojciec zmiękł i tym sposobem u Korzeniewskich było już 7 psów. - Można było robić 2 zaprzęgi - uśmiecha się Michał.
Szybcy jak psy
Tymczasem do hodowli Korzeniewskiego dołączały kolejne psy. Dziś jest ich 12.
Michał raz za razem startował w wyścigach: zaliczył ich już ponad 200. Miłością do psich wyścigów zaraził dwóch młodych lekkoatletów z lubartowskiego klubu, braci Karola i Pawła Aftyków. - Wiedziałem, że świetnie biegają i że w swojej dyscyplinie osiągnęli już wszystko, co możliwe. Pomyślałem, że teraz mogliby biegać w zaprzęgu.
Bracia rzeczywiście nie mieli sobie równych. Michał od razu wiedział, że gdy wystartują w zawodach Cani-cross (zaprzęg składa się z zawodnika, który biegnie przypięty do psa) zdystansują wszystkich. - Na zawodach zrobili furorę! - wspomina Michał. - Najpierw do mety przybiegali oni, a potem długo, długo nikt. Zdobyli wszystko, co było możliwe: Mistrzostwo Polski, Europy, wreszcie Mistrzostwo Świata.
Michał podarował braciom psy, żeby mogli trenować u siebie w domu. Dziś Paweł Aftyka, uczeń technikum, jest aktualnym Mistrzem Polski w Cani-cross. Ma coraz lepsze wyniki. W listopadzie ubiegłego roku mieli wszyscy jechać na Mistrzostwa Świata w Niemczech. Nie udało się, zabrakło pieniędzy. Urząd Marszałkowski uznał, że nie warto wspierać takiej dziwnej dyscypliny, choćby zawodnicy byli Mistrzami Światami. - Przywieźlibyśmy stamtąd medal i to niejeden - twierdzą zgodnie chłopaki. - Na świecie to niezwykle popularna dyscyplina, u nas, niestety, jeszcze nie.
Go home!
Szaleństwo.
W lesie, szczególnie tym nieznanym, są szczęśliwe. Wreszcie coś nowego! Do tego dochodzą szkolenia: żadnego siad, leżeć, daj łapę. Tylko: stój, skręć w prawo, w lewo, omiń po prawej, po lewej, zawróć, przyspiesz. I bardzo ważna komenda ratunkowa: Go home!
W każdym zaprzęgu trzeba ustalić hierarchię. Najważniejszy jest lider - pies, który poprowadzi inne. Musi być odważny, bo za nim pójdzie reszta. Pies, który rządzi stadem, czyli zarządca nie lubi być ścigany, dlatego biegnie z tyłu. Ma baczenie na całą resztę. - Najgorszą karą dla lidera jest postawienie go z tyłu. On po prostu musi prowadzić - mówi Michał.
Lider to perła, brylant, na którego czeka się niekiedy kilka miotów. Korzeniewski ma swoją liderkę. Nazywa się Wiedźma. - Go, go, go! - krzyczy Michał, kiedy zaprzęg rusza.
Wiedźma pędzi jak błyskawica. Nie patrzy na boki, nic jej nie powstrzyma. Do mety dobiega zziajana. Szczęśliwa. Nie wie, czy pierwsza, czy ostatnia. Dla niej każdy wyścig jest wygrany. Wiedźma żyje po to, by biegać. Jak każdy pies zaprzęgowy.
Zofia, wieś i psy
Ma dosyć wyraźną wizję swojego życia. Na pewno na wsi, niekoniecznie w Polsce. Z Zofią, z którą dziś jeździ na zawody. Zofia, która studiuje architekturę krajobrazu na SGGW Warszawie jest oczywiście maszerką.
Zamieszkają z psami: Michała, Zofii i kolejnymi, które jeszcze na pewno się pojawią.