Polska potrzebuje naszego mądrego rządzenia – jesteśmy na to przygotowani. Tak oznajmił w jednym z telewizyjnych programów popularny polski polityk. I teraz pytanie: kto oferuje nam swoje „mądre rządy”? Czy mógłby to być tygrys Europy, profesor Kołodko? Bynajmniej. Balcerowicz? Ależ skąd! Jak zwykł mawiać twórca tej nowej oferty rządów: Balcerowicz musi odejść…
Tak, tak, to przywódca „Samoobrony” oferuje nam swoje usługi na szczycie władzy, zaznaczając jednocześnie, że jest socjalistą. Jeśli dobrze rozumiem jego polityczne „credo”, to chodzi mu mniej więcej o to, aby Polska rosła w siłę, a ludziom żyło się dostatniej. I czy znajdzie się ktoś, kto nie zechciałby poprzeć tak patriotycznego i humanitarnego zarazem programu? No, chyba nikt.
Pewnie znajdą się jednak malkontenci, którzy zechcą zadawać te swoje złośliwie tendencyjne pytania typu: jak uzdrowić służbę zdrowia? Tu akurat odpowiedź jest jasna, Andrzej Lepper z pewną taką nostalgią wspomina, że za poprzedniego systemu było lepiej. Ja nawet miałam przez chwilę pewne wątpliwości w tej kwestii, wszak umieralność noworodków była znacznie większa, zęby łatano srebrnymi plombami, a o laparoskopii nikt nawet nie słyszał. Po chwili namysłu można jednak stwierdzić: to było dobre! Wszak ograniczało koszty.
Czyż nie jest to logiczne? Podobna logika jest równie korzystna w analizie innych dziedzin życia społecznego. W edukacji wystarczała, na przykład, matura i chęć szczera. Bardzo rozsądne. Studia, zwłaszcza bezpłatne, obciążają budżet państwa i budzą niepotrzebne ambicje młodzieży, a w efekcie pomnażają armię bezrobotnych. A kiedyś z bezrobociem problemów nie było. Popularne było natomiast hasło: czy się stoi, czy się leży, dwa tysiące się należy.
I kolej funkcjonowała bez strajków. Pociągi wprawdzie były ohydne i wciąż się spóźniały, ale ludzie sobie jeździli. Albo takie pegeery. Ludzie tam sobie żyli, jak u Pana Boga za piecem. I po co było to psuć? No przecież nie dlatego, żeby mleko było lepsze, a bułeczki miały rozkoszny zapach… I talony na cukier były, na wódkę i papierosy. A teraz – co? Rozpasana, amoralna komercja. W każdym domu telewizor i kilka programów. Nie wiadomo co wybrać. Kiedyś ekran zajmował spiker w mundurze, informujący o błogosławionych decyzjach Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego. To były czasy! Wiatr wiał od Wschodu, a nasi chłopcy nie musieli się prażyć Iraku. Ot, co najwyżej pojechali sobie do bratniej Czechosłowacji.
I jeśli jakieś mądre rządy miałyby przywrócić ten ustrój, to… zatrzymajcie ten świat. Ja wysiadam.