Hodowcy potrafią być pomysłowi. Dlatego naukowcy z Puław szukają w jedzeniu kadmu, pestycydów i melaminy, a inspekcja handlowa nie może w rybie znaleźć ryby.
To "Krajowy program badań kontrolnych obecności substancji niedozwolonych oraz pozostałości chemicznych, biologicznych i produktów leczniczych u zwierząt i w żywności pochodzenia zwierzęcego”. Nazwa długa jak i sam dokument, który opisuje wszystkie możliwe substancje, na które można się natknąć w żywności. A których być tam nie powinno.
29 000 próbek
- Wszystko po to, żeby dać pewność konsumentom, że to, co jedzą nie zawiera substancji szkodliwych - tłumaczy prof. Jan Żmudzki, kierownik Zakładu Farmakologii i Toksykologii i od razu zaznacza: Wśród tych wszystkich przebadanych próbek w ubiegłym roku mieliśmy tylko 170 przypadków przekroczenia norm. To znaczy, że żywność, którą jemy, jest naprawdę bezpieczna.
Wątróbka na cenzurowanym
Produkty pochodzące od zwierząt mogą być też zanieczyszczone związkami pochodzącymi ze środowiska. W mięsie można znaleźć np. metale ciężkie, takie jak kadm, ołów czy rtęć; zwłaszcza w podrobach. W nich metale lubią się odkładać, a im zwierzę starsze, tym więcej takich metali w jego wątrobie można znaleźć.
- Dlatego w niektórych europejskich krajach nie jada się nerek i wątrób od świń i krów starszych niż rok czy 2 lata - mówi prof. Żmudzki.
Jeszcze kilka miesięcy temu do Puław trafiały próbki produktów, w których znajdowano melaminę (w dużych ilościach to śmiertelna trucizna). Najczęściej docierały do nas z Dalekiego Wschodu. Ale po raz pierwszy o szkodliwości melaminy przekonali się dwa lata temu Amerykanie.
Producenci karmy dla zwierząt dodawali do niej koncentraty białkowe z Chin - z melaminą. Chińczycy fałszowali w ten sposób zawartość białka.
Szynka to 20 proc. mięsa
Dr Zbigniew Marzec, adiunkt w Zakładzie Żywności i Żywienia Uniwersytetu Medycznego w Lublinie zajmuje się badaniem żywności. Również szuka metali ciężkich, ale też środków zmieniających barwę mięsa.
- Tak, by wyglądało atrakcyjnie i nie było sine - podkreśla Marzec i wspomina, jak przed laty przed przyjściem gości, mama mówiła: Kroimy szynkę na 10 minut przed ich przyjściem. Bo obeschnie.
- Teraz można pokroić szynkę rano, a ona wieczorem będzie mokra. Wszystko przez dodawanie polifosforanów jako wypełniacza. Do niedawna obowiązywały dość dobre, restrykcyjne polskie normy i zakłady produkowały dobre wędliny. Natomiast te wędliny, które dzisiaj kupuje się w sklepie, są nie do jedzenia. W mięsie nie ma mięsa. Mówi się, że w szynce jest 20 procent mięsa. Reszta to są dodatki; skrobie modyfikowane, i wypełniacze.
A z czego to mięso?
Zakwestionowano też 59 produktów (20 ze względu na brak jakichkolwiek oznaczeń, a na pozostałych 39 na etykietach brakowało wykazu surowców, z których wyprodukowano kiełbasy, zawartości tłuszczu, rodzaju wędliny, etc).
Nie czuję ryby!
Nieprawidłowości to niewłaściwe cechy organoleptyczne (słabo wyczuwalny smak grzybów w pierogach z kapustą i grzybami), w paluszkach rybnych zaniżoną zawartość białka w porównaniu z zadeklarowaną wartością odżywczą oraz niewłaściwe cechy organoleptyczne (mało wyczuwalny smak rybny). Albo zaniżony skład mięsa w bigosie, czy zaniżony udział pieczarek w zapiekance. Pierogi nie były lepsze, bo miały za mało farszu.
Wnioski: zdaniem PIH jakość mrożonych wyrobów kulinarnych jest nadal niezadowalająca.
Wodniste masło
Gorzej, jak jest woda. Kontrolerzy zakwestionowali masło ekstra, bo miało za dużo wody, a za mało tłuszczu. W maśle stwierdzono również obecność tłuszczu obcego oraz niedopuszczalnych steroli pochodzenia roślinnego. Śmietana "18%”: zawyżoną kwasowość (37,3 proc. zamiast 15-32 proc).
Wyniki kontroli PIH są jednoznaczne: w porównaniu z rokiem 2007 jakość produktów mleczarskich pogorszyła się. W wyniku badań laboratoryjnych w IV kwartale minionego roku zakwestionowano aż 24 proc. ocenianych produktów; głównie masła i serów twarogowych.
Takich jak półtłusty, mleczno-maślankowy, w którym stwierdzono "niewłaściwe cechy organoleptyczne” (smak lekko nieczysty z wyczuwalną goryczką) oraz zaniżoną zawartość białka. Kontroli nie przeszedł serek ananasowy z musli z uwagi na zaniżoną zawartość tłuszczu.
Taką wyliczankę można ciągnąć.
Straszne truskawki
- Toksyn nie widać. Bakterii nie widać. Wszelkich "dodatków” w postaci nawozów też nie widać - wylicza dr Marzec. - A 90 proc. zatruć to zatrucia bakteryjne. Objawy pojawiają się w krótkim czasie po zjedzeniu. Salmonella, gronkowce… efekt jest piorunujący.
Ale chemia wychodzi też po latach: substancje toksyczne jemy w małych ilościach, ale te przez cały czas działają. - Większości ludzi się udaje i nic się nie dzieje - pociesza Marzec. - Jednak nagromadzenie tych czynników powoduje, że w pewnym momencie odporność się obniża i zaczynają niekorzystne zmiany. Mamy wtedy do czynienia na przykład z kancerogenezą (nowotworami).
Lepkie kabanosy
PIH też to sprawdziła: w ubiegłym roku inspektorzy kontrolowali produkty rolnictwa ekologicznego. Do badań laboratoryjnych pobrano próby z przetworów mięsnych, przetworów owocowych i warzywnych, soki owocowe i warzywne oraz miody. Efekt?
Badania wykazały, że wymaganiom w deklarowanej przez producenta normie zakładowej nie odpowiadały kabanosy, z uwagi na niewłaściwe cechy organoleptyczne świadczące o nieświeżości. Kabanosy były lepkie, miały wilgotną powierzchnię oraz lekko kwaskowaty zapach.
Smacznego.