Dominikanie do Lublina przybyli w XIII wieku. Dominikanie. Dominis canes, czyli psy pańskie.
- To nasza legenda. Matka św. Dominika, założyciela zakonu, będąc w ciąży miała sen, że nosi w sobie psa w biało czarne łaty z gorejącą pochodnią w pysku - tłumaczy nam o. Robert Głubisz. Wysoki, przystojny, piękny głos. Trzydzieści dwa lat. Z Jarosławia.
- A może to dlatego, że jesteśmy wierni Bogu i ludziom, jak pies. - mówi o. Hieronim Karczmarek. Uśmiechnięty, delikatny, o rozmarzonych oczach. Czterdzieści pięć lata. Z Poznania.
oo. indywidualiści
Dziś 15 braci z lubelskiego klasztoru takich umartwień nie robi. Przeor takich ofiar nie wymaga, ale jedno się nie zmieniło: za klasztorną bramą wciąż mieszka kilku indywidualistów: Albert Krąpiec, jeden z najwybitniejszych filozofów w Europie. Ludwik Wiśniewski, charyzmatyczny ksiądz, idol na miarę ks. Wacława Oszajcy. Tomasz Dostatni, pomysłodawca dyskusji z dwóch ambon. Waldemar Kapeć, ekscentryczny muzykolog, miłośnik legend i dzieł sztuki, znajdujących się w klasztorze.
Zakonnik z plaży
Robert Głubisz: mgr teologii, prokurator konwentu od 11 lipca 2002, duszpasterz akademicki, animator spotkań małżeńskich i wieczorów dla zakochanych. Teraz nowy przeor. - Ojciec stolarz z własną firmą, matka księgowa. Ja po liceum od razu poszedłem do klasztoru - opowiada Głubisz.
Otwórzmy kościół!
Na pierwsze decyzje przeora nie trzeba było długo czekać. - Byłem na porannej mszy. Ludzi wyszli, brat zamknął klasztor na ciężki klucz. A na zewnątrz turyści przed zamkniętą furtą - spokojnie wspomina brat Hieronim. - Pomyślałem, że jak mamy służyć ludziom, trzeba otworzyć klasztor. Dosłownie i w przenośni.
Zaczął robić wielkopostne koncerty, potem Wigilię Starego Miasta i odpust. Zgromadził wokół siebie wolontariuszy-przewodników, których dziś jest już pięćdziesięciu.
Do tętniącego życiem klasztoru trafił brat Robert. Został prokuratorem i... - prawą ręką przeora Kaczmarka. Zaczęliśmy walkę o pieniądze na odbudowę klasztoru. Ojciec Hieronim prowadził rozmowy, negocjował, resztę załatwiałem ja. Kwity, ZUS, nadzór nad ekipami remontowymi. Czarna robota. Ale tworzyliśmy niezły tandem. Teraz ja będę musiał podejmować trudne decyzje. W sumie to spadłem z deszczu pod rynnę - śmieje się Głubisz.
Protokół
Odpowiedź była twierdząca i 22 czerwca o godz. 11.30 nowy przeor złożył przysięgę. A dziś stary i nowy przeor podpiszą protokół zdawczo- odbiorczy.
Co stary przeor zostawia następcy?
- Wzmocnioną skarpę, fundamenty, naprawiony dach, wyremontowane organy, obrazy. I kasę na remont jednego skrzydła - wylicza Kaczmarek.
Co nowy przeor dostanie od starego?
- 280 tysięcy złotych na remonty. 260 tysięcy na wykonanie ekspertyz konserwatorskich. Dzieło, które zbudował brat Hieronim. Wigilię Starego Miasta, koncerty, spotkania, bardzo dobre kontakty z instytucjami kultury, władzami miasta - dodaje Głubisz.
Spór o teatr
Ale nowy przeor jest innego zdania: Nie wyrzuca się z grzędy kury, która niesie jajka. Teatr płaci czynsz, a jak mam remontować kolejne skrzydła, to nie będę sobie brał na głowę jeszcze jednej sprawy - tłumaczy Głubisz. Właśnie pracuje nad projektem nowych zasad współpracy z teatrem. - Możemy robić wspólne koncerty na dziedzińcu. Popołudniami, kiedy teatr jest pusty, my możemy robić na scenie nasze rzeczy.
Nie chodzi o fajerwerki
- Nie możemy zapominać, że klasztor jest duchową wspólnotą - podkreśla Głubisz. - Można wymyślać kolejne pomysły, ale tu nie chodzi o fajerwerki. Chciałbym, żeby ludzie znaleźli tu źródło wiary i duchowości. To jest najważniejszy magnes.
Jakim typem okaże się nowy przeor?