Gdy zrobiła parasolkę w fabryce w Warszawie, mistrz Ryczer zapytał, czy może wziąć ją na pamiątkę. – Byłam wściekła, miałam nadzieję, że uda mi się ją sprzedać, ale przecież nie odmówię komuś takiemu. Później podchodził do pracownic fabryki, rozkładał przed nimi parasolkę i krzyczał: "Patrzcie, jak robi Lublin!”.