Wpisy odwiedzających do księgi Galerii Socrealizmu w Muzeum Zamoyskich w Kozłówce są różne: "Ciekawe, że byliśmy w stanie to wszystko przeżyć!”. "Najbardziej podobał mi się "Dzierżyński w więzieniu”. Kto go stamtąd wypuścił?”
Galeria inwalidów
Dwadzieścia lat temu nadszedł kres socjalizmu i koniec wielkości towarzysza Bieruta, który w płaszczyku zapinanym na damską stronę, straszył u wjazdu na lubelskie osiedle Kalinowszczyzna. Towarzysz Tomasz, dziecko ubogich, podlubelskich Rur Jezuickich, został wywieziony do arystokratycznej siedziby w Kozłówce po tym, jak w ‘89 bezceremonialnie zrzucono go z postumentu. Towarzyszowi odpadła wtedy ręka i kierowca musiał po nią wracać. Dźwigało tę rękę sześciu chłopa do Galerii Socrealizmu i jej widok jeszcze dziś napawa radością zwiedzających. Reszta Bieruta tkwi wśród drzew, które przez dwadzieścia lat wyrosły ponad niego. - Zastanawiamy się, czy nie przenieść Bieruta bliżej Marchlewskiego i Lenina - mówi Kornacki. Tak powstałby kącik inwalidów. - Dwadzieścia lat temu Leninowi w Poroninie górale zadzierzgnęli stalową linę na szyję i choć ona się urwała, to wódz się przewrócił. Uszkodził sobie prawy bark.
Ulżyłem sobie
Przy nim stoi granitowy Marchlewski. Przyjechał z Włocławka tak upaprany kolorową farbą, że trudno było go doczyścić. Ma odłupany nos i wyraźnie dosztukowany rękaw. Z wysokości towarzysze smętnie patrzą w kierunku pobliskiej kawiarenki. - Co tam dużo mówić, zachowywaliśmy się wtedy podobnie jak dziś Talibowie - kiwa głową dyrektor. - Kiedyś na pomnik Bieruta sikano, pisano na nim wulgarne wyrazy. Słyszałem jak nauczyciel powiedział do wycieczki szkolnej: "ulżyłem sobie, kopnąłem s...syna”. Dziś te pomniki przestały być przedmiotem agresji, to już historia słusznie miniona.
I mało kto ze zwiedzających wie, kto to w ogóle był Marchlewski.
8 metrów spodni
Po wejściu do galerii wkraczamy między wodzów rewolucji, przywódców partii i przodowników pracy. - Odbywały się doroczne salony w Zachęcie i w Sopocie, na których ministerstwo kultury nagradzało i kupowało najlepsze prace - przypomina Kornacki. - Po latach sopockie BWA i Zachęta zwróciły się do ministerstwa, żeby sobie zabrało to, co jest ich. I był kłopot. Ale przypomniano sobie, że gdzieś na "rubieżach” jest jakaś Kozłówka. I ministerstwo cały ten kram przysłało tutaj i zrzuciło do pałacowej kaplicy.
Tak trafiły tu dzieła twórców znakomitych: Xawerego Dunikowskiego, Aliny Szapocznikow, Alfreda Lenicy, Wojciecha Fangora, Andrzeja Wajdy i wielu innych. Podobno, gdy Dunikowskiemu zaproponowano wykonanie pomnika spytał: kobiety czy mężczyzny? - Mężczyzny. - Wysoki? - Około 15 metrów - usłyszał Dunikowski. - Do diabła, nie będę rzeźbił 8 metrów spodni z kantem! Ostatecznie ten jego pomnik Stalina nie doczekał się realizacji. Na drugim Stalin wygląda jak cham. Podobno dlatego artyście uszło to na sucho, że był razem z Cyrankiewiczem w obozie.
Zamknięte upiory
W rogu galerii stoi rzeźba Józefa Kaliszana z 1955 roku zatytułowana "Pomóżcie mu”, przedstawiająca afrykańską matkę-niewolnicę z dzieckiem. - Dziś młodzież zostawia pod tą rzeźbą drobne monety - śmieje się Kornacki. Przed obrazem, którego współtwórcą jest Andrzej Wajda zatrzymują się ludzie z niedowierzaniem. - "TEN Wajda?” pytają. Ten sam, odpowiadamy. Dziś żaden z artystów nie chce się przyznać do tamtych swoich prac - dodaje Kornacki. - Jerzy Bereś swego czasu zaprotestował, że jego rzeźba się tu znalazła, a on zawsze był przeciw.
W Galerii Socrealizmu Muzeum Zamoyskich w Kozłówce zamknięte są upiory i wstyd naszej historii. Ale czasem ich cienie wyglądają zza drzwi.