Były ozdobą ówczesnych salonów i nielicznych jeszcze, kolorowych magazynów. Pozostawiły po sobie niezapomniane role filmowe. U szczytu kariery znikły z ekranów. Dziś ich kreacje aktorskie możemy podziwiać w czasie seansów kanału Kino Polska TV
Pola Raksa debiutowała w iście amerykańskim stylu, chociaż Polsce tamtych lat znacznie dalej było do Ameryki niż obecnie. Reporter tygodnika "Dookoła świata” zauważył w barze mlecznym piękną studentkę Uniwersytetu Wrocławskiego. Pola Raksa trafiła na okładkę popularnego czasopisma. Portret zwrócił uwagę reżyserki Marii Kaniewskiej, która kompletowała obsadę do "Szatana z siódmej klasy”. Po tytułowej roli w "Beacie” (1964) aktorkę nazywano "polską Mariną Vlady”.
Ogromny wpływ na jej dalszą karierę miała rola Marusi w serialu "Czterej pancerni i pies”. Z jednej strony angażowano ją stosunkowo często, z drugiej, były to role w błahych filmach rozrywkowych. - W pewnym momencie zauważyłam, że coś jest nie tak - mówi Pola Raksa. - Jako aktorka przestałam czuć się osobą autentycznie potrzebną.
Uznała, że może sprawdzić się w innych dziedzinach. Zajęła się pisaniem o modzie i projektowaniem strojów. 12 września 1987 r. Pola Raksa stanęła na Stadionie Dziesięciolecia przed trzydziestotysięczną publicznością. Ale ten występ nie miał nic wspólnego z filmem ani z teatrem. Wtedy to odbyło się jedno z ostatnich wykonań "Autobiografii” Perfectu w starym składzie.
Lucyna Winnicka i Małgorzata Braunek - to dwie bardzo różne osobowości. A jednak łączą je podobne artystyczne i życiowe biografie. Lucyna Winnicka największe sukcesy odniosła w filmach swego ówczesnego męża Jerzego Kawalerowicza - przede wszystkim w "Pociągu” (1959) i "Matce Joannie od Aniołów” (1960). Dziś "Pociąg”, w którym pada pamiętne zdanie "Nikt nie chce kochać, każdy chce być kochany” - staje się dziełem kultowym. I bardzo współczesnym.
Małgorzata Braunek również była żoną wybitnego reżysera, Andrzeja Żuławskiego, u którego zagrała w głośnej "Trzeciej części nocy” (1971) oraz w sekowanym przez cenzurę "Diable” (1972). Popularność przyniósł jej udział w superprodukcji "Potop” (1974) Jerzego Hoffmana.
Obie aktorki zrezygnowały z uprawiania zawodu pod koniec lat 70. - Stanęłam na rozdrożu nie zewnętrznym, ale wewnętrznym - mówi Małgorzata Braunek. - Zaczęłam zadawać sobie pytanie, czy tego chcę od życia.
Poszukiwania odpowiedzi skierowały aktorkę na ścieżkę buddyzmu. W latach 90. zaczęła przypominać się widzom. Ostatnio sukcesem stał się jej udział w filmie "Tulipany” Jacka Borcucha. Ale dziś Małgorzata Braunek przede wszystkim "kibicuje” swojemu synowi, początkującemu reżyserowi Xaweremu Żuławskiemu.
Lucyna Winnicka mówi wręcz o ucieczce od aktorstwa. Wiązało się to z rozstaniem z Jerzym Kawalerowiczem. Winnicka zajęła się dziennikarstwem. Pisała reportaże z podróży i książki. Zainteresowała się filozofią Wschodu. Zajęła się jogą i medytacją. Swoimi doświadczeniami dzieliła się z innymi w założonej przez siebie Akademii Życia. Życie w willi na warszawskim Żoliborzu zamieniła na mieszkanie na IX piętrze wieżowca. - Mam taki widok z okna, że można mi pozazdrościć - mówi Lucyna Winnicka.
Film "Do widzenia, do jutra” (1960) Janusza Morgensterna po latach nic nie stracił ze swego magicznego nastroju. Duża w tym zasługa nie tylko debiutującego wówczas reżysera, ale przede wszystkim kreacji Teresy Tuszyńskiej i Zbigniewa Cybulskiego. W wieku 16 lat Teresa Tuszyńska została jedną z laureatek konkursu "Piękne dziewczyny na ekrany” zorganizowanego przez "Przekrój”. W wieku 19 lat miała na swoim koncie aż pięć filmów. Jej niepowtarzalna uroda i "to coś” sprawiły, że stała się kobiecym symbolem polskiego kina lat 60.
Bywała tylko w najeksluzywniejszych warszawskich lokalach, w których zauroczeni panowie nazywali ją królową Teresą Pierwszą. W 1961 roku dziennikarze z żalem, ale i z życzliwością pisali, że Teresa Tuszyńska wyszła za mąż, a szczęśliwym wybrankiem został grafik Jan Zamoyski.
Równolegle z pracą w filmie Teresa Tuszyńska była jedną z najbardziej wziętych modelek Mody Polskiej. Ta praca dawała jej możliwość podróży po świecie i... zakupu modnych kreacji po obniżonej cenie. W filmach przestała grać na początku lat 70. Zmarła w 1997 roku.
Z wybiegu na plan
– Zawsze traktowałam siebie jako aktorkę z dużą rezerwą – mówi. – Nie umiałam się oddać temu zawodowi tak do końca, chociaż dla młodej dziewczyny mógł się okazać prawdziwym narkotykiem. Ja się nie uzależniłam.
Halina Golanko zajęła się wychowaniem syna i córki. – Wiem, że nie powinno się mówić „nigdy” – powiedziała kilka lat temu. – Ale nawet gdybym dostała interesującą rolę, chyba bym się już nie zdecydowała.
A jednak... Dobra wiadomość dla miłośników talentu i urody Haliny Golanko: wkrótce zobaczymy ją w najnowszym filmie Krzysztofa Zanussiego „Persona non grata”.