Imię to rzecz piękna,
Kiedy do niego przyłącza się zasługa ,
A bez tego jest tylko znakiem,
Który rozróżnia jednego człowieka od drugiego,
Nic więcej!
(Józef Korzeniowski)
d Chłopcom, którzy przyszli na świat w Lublinie w ubiegłym roku, najczęściej nadawano imię Jakub, dziewczynkom zaś - Julia.
Tendencje w wyborze imion czasem utrzymują się kilka lat - twierdzi Andrzej Marciniak, z-ca kierownika Urzędu Stanu Cywilnego w Lublinie. - Bywa, że popularne w jakimś roczniku imię ginie zupełnie na długi czas, by pojawić się zupełnie nieoczekiwanie.
Zeszłoroczne hity
Jakub to niewątpliwie hit wśród imion wybranych dla chłopców w 2003 roku. Pojawia się po wielokroć w rejestrach urzędu stanu cywilnego w Lublinie. Ale niesłabnącą popularnością, od pewnego czasu, cieszą się także imiona: Kacper, Mateusz, Szymon, Filip, Bartosz, Oskar, Oliwier, Igor i - co ciekawe - zyskuje na popularności - Antoni.
Dziewczynkom w Lublinie najchętniej nadaje się imiona: Julia, Weronika, Wiktoria, Martyna, Aleksandra, Oliwia. Coraz częściej pojawia się też Zuzanna i Alicja.
Tylko w zgodzie z przepisami
Odpowiednie procedury regulują kwestię nadawania imion w Polsce. Mówią np. o tym, że w akcie urodzenia nie mogą być wpisane więcej niż dwa imiona. A poza tym - że nie można nadawać imion w formie zdrobniałej, imion ośmieszających, niezgodnych z polską pisownią i ortografią.
W każdym urzędzie stanu cywilnego dostępne są spisy imion używanych w Polsce. Jednak sięga się do nich zazwyczaj dopiero wtedy, gdy pojawią się wątpliwości. W takich przypadkach zachodzi niekiedy konieczność zasięgnięcia opinii również Rady Języka Polskiego.
Jakie to są wątpliwości? Na przykład, gdy rodzice upierają się, żeby nazwać syna, za wszelką cenę, Kuba, a córeczkę Ola. Nie chcą przyjąć do wiadomości, że takich imion nie ma, bo to zdrobnienia od Jakuba i Aleksandry lub Olgi.
Rodzicielska fantazja nie ma granic
- Zdarzyło się - mówi Andrzej Marciniak - że ktoś wrócił z podróży do Indii i usiłował jakimś hinduskim imieniem (którego nie mogę sobie przypomnieć) nazwać swoją nowonarodzoną pociechę. Czasami próbują tak czynić rodzice pod wpływem jakiejś lektury - nazwać dziecko imieniem bohatera z niedawno przeczytanej książki albo oglądanego serialu brazylijskiego.
Imię dziecka musi wyraźnie wskazywać na jego płeć. Nie można więc obdarzyć córeczki imieniem Ines, choć takie próby przechytrzenia urzędników się zdarzają.
- Ludzie często chcą imię swojego dziecka pisać przez "y”, "x” lub "v”, jak w oryginale, mimo że funkcjonuje wersja spolszczona - mówi Marciniak. - Nie możemy więc zaakceptować imienia Max, Alexander, Alex, Violetta czy Olivia w takiej właśnie pisowni.
Jestem przychylny - dodaje Marciniak - nadawaniu imion obcych, również pisanych oryginalnie, w przypadku małżeństw mieszanych, Polaka czy Polki z obcokrajowcem albo dziecka obcokrajowca. Wtedy syna z powodzeniem mogą oni nazwać Xavier , a córeczkę Paloma.
Magia imion
Pierwotnie imię traktowano niemal jak zaklęcie, dobra wróżba. Oznaczało pewne cechy, przymioty ciała i ducha, które rodzice chcieli w ten sposób zapewnić swojemu potomkowi. W chrześcijaństwie posługiwano się imionami świętych, męczenników, apostołów, co miało zaskarbić opiekę niebieskich patronów oraz zagwarantować dziecku cechy przynależne jego wielkiemu imiennikowi. Wystarczy przypomnieć, jak Wołodyjowski tłumaczył, dlaczego woli nazywać się Michał Jerzy, a nie odwrotnie, bo św. Jerzy tylko zabił smoka, a św. Michał całemu regimentowi niebieskiemu przewodził.
Wybór imienia zależał często od dnia urodzin i patrona, który akurat pod tą datą figurował. A dzisiaj zasadniczym czynnikiem, determinującym wybór imienia, jest moda.
Imiona rodem z telenoweli
W wielu domach nic tak nie przykuwa uwagi, jak popularne seriale. A skoro tak, to nic dziwnego, że odbijają się one na życiu domowników i ich dzieci. Również w zakresie imion. Kto wie, czy przeżywające swoisty renesans imię Jakub nie ma wiele wspólnego z bohaterem serialu "Na dobre czy na złe”, zniewalającym serca wielu Polek sympatycznym doktorem Jakubem Burskim?
Julia to bohaterka serialu "Złotopolscy”. Do rejestru USC wróciło imię Kacper - najprawdopodobniej też za sprawą tego serialu. Albo Filip -całkiem możliwe, że dotarł do ksiąg parafialnych w lubelskich kościołach i księgi urodzeń USC prosto z serialu "Na Wspólnej”.
Lublinian nie trzeba dopingować
Niektórzy prawicowi lubelscy radni doszli więc do wniosku, że nic tak nie będzie stymulowało przyrostu naturalnego jak... pieniądze. I podjęli inicjatywę, żeby za pierwszego brzdąca, który pojawi się w rodzinie, płacić obywatelkom miasta 500 zł. Za każdego kolejnego o 200 zł więcej. Przy szóstym to już by była całkiem ładna sumka - 1500zł.
Ale większość radnych wykazała się trzeźwym myśleniem - projekt upadł.
Zresztą w Lublinie nie ma powodów, by bić na alarm - przyrost naturalny utrzymuje się tu od lat na nie zmienionym poziomie. Corocznie rejestry USC powiększają się o ok. 7 tys. nowo narodzonych.