Ekspert podłącza mnie do wariografu. Po paru minutach siedzę w wygodnym fotelu z czujnikami podpiętymi na wysokości serca, w stawie łokciowym i na dwóch palcach.
Zabito pewną dziennikarkę. Prokurator wytypował dwie pary potencjalnych sprawców: syna z pierwszego małżeństwa wraz z kolegą oraz obecnego małżonka z synem. Typował pół na pół. Na pomoc wezwał Dariusza Jerzewskiego, biegłego sądowego, specjalistę, który ma koncie przeszło 1000 badań wariografem. Pierwsze badanie syn z kolegą.
- Nie mają z tym nic wspólnego - orzekł kategorycznie biegły.
Badania drugiej pary nie było. Bo gdy prokurator zaproponował je synowi obecnego małżonka, ten zbladł i odmówił. Sprawa jest więc prosta - orzekli śledczy.
Jak odciski palców
- Sądy jednak rzadko korzystają z tej możliwości - narzeka profesor Ryszard Jaworski z Uniwersytetu Wrocławskiego, jeden z najwybitniejszych polskich ekspertów od badań wariograficznych.
Przykład z Podkarpacia. Ryszard T. ze Stalowej Woli był aż cztery razy sądzony za zabójstwo. Mężczyzna uparcie nie przyznawał się do winy i podczas pierwszego procesu prosił sąd o poddanie jego i kilku kluczowych świadków oskarżenia badaniu na wykrywaczu kłamstw. Sąd się na to nie zgodził. Po paru latach, podczas czwartego procesu, oskarżony ponowił swoją prośbę. Również i tym razem odpowiedź była na nie. Sąd tłumaczył, że badanie po tak długim okresie od popełnienia zbrodni nie miałoby sensu.
Po 18 latach
Jerzewski uważa tak samo, ale podkreśla, że istnieją techniki, które umożliwiają przeprowadzenie badania nawet po paru latach. I daje przykład z własnej praktyki. Policjanci pobrali odciski palców od mężczyzny zatrzymanego za niepłacenie alimentów. Jego karta daktyloskopijna trafiła do krajowego rejestru śladów linii papilarnych. I wówczas komputer skojarzył jego odciski ze śladami zabezpieczonymi na miejscu zabójstwa dwóch prostytutek sprzed... osiemnastu lat! Mężczyzna do niczego się nie przyznawał, a śledczy zaproponowali mu poddanie się badaniu wariografem. Zgodził się. Testy wskazały, że nie mówił prawdy.
Co to jest wariograf
Podstawowa zasada: Badanie wariografem można przeprowadzić tylko i wyłącznie za zgodą osoby badanej. A badany w każdej chwili może zażądać jego przerwania. Badanie składa się z testów, a testy z pytań. Badany zna wcześniej treść wszystkich pytań, które padną w testach. Po to, żeby nie miał żadnych wątpliwości, o co chodzi pytającemu.
Tak, nie lub nie wiem
Test próbny to kilka prostych pytań. Ekspert każe kłamać, zadając pytania oczywiste:
- Czy dzisiaj jest środa? (a jest piątek).
- Czy nazywa się pan Kowalski?
- Czy to jest liczba 8?
Wariograf błyskawicznie wyłapuje nienaturalne reakcje organizmu, nawet nieznaczące kłamstewka. Urządzenie rejestruje zazwyczaj trzy reakcje organizmu: oddech, pracę serca i elektryczną oporność skóry, czyli m.in. jej potliwość.
- Oddech każdy potrafi kontrolować. Trudniej jest zrobić to pracą serca, choć nauka zna przypadki joginów, którzy po wielu latach ćwiczeń potrafią to robić. Ale potliwość skóry jest absolutnie poza kontrolą - tłumaczy pan Dariusz.
Chętnych jest wielu
Dwa pierwsze sposoby są dla eksperta bardzo łatwe do wykrycia. Ba, ekspert jest wręcz... zainteresowany, aby próbowano go zwodzić, bo doskonale widzi "to” na wykresach. A "oszust” nawet nie wie, że strzela sobie samobója. Sposób farmakologiczny, stosowany najczęściej przez służby specjalne, jest trudny (praktycznie niemożliwy) do zastosowania. Powód? Mało kto wie, jak i po jakich środkach farmakologicznych będzie reagował jego organizm.
Czy mając ogromną wiedzę i doświadczenie, potrafiłby pan oszukać wariograf? - zapytali kiedyś Jerzewskiego studenci.
- Wiedząc, co to urządzenie potrafi, gdybym był winny, po prostu odmówiłbym poddania się badaniu - odpowiedział.
Najpierw wykluczyć
- Ekspert zawsze musi zakładać, że osoba nie ma nic wspólnego z przestępstwem - tłumaczy Jerzewski.
Przykład? Do prokuratury zgłosił się mężczyzna, który sam przyznał się do zabójstwa sprzed paru lat. Zaskoczeni śledczy zaproponowali mu badanie na wariografie. Zgodził się. Ekspertyza wykazała, że z mordem... nie ma nic wspólnego. Dlaczego kłamał? Bo popadł w konflikt z przestępcami i postanowił schować się do więzienia.
Wariograf to nie tylko śledztwa i procesy. Z urządzenia coraz częściej korzystają prywatne firmy. Jak chcą pozyskać lub... pozbyć się pracowników.
Nie dałem rady
Jednorazowe badanie kosztuje ok. 700-1000 zł. Mimo wysokiej ceny, coraz więcej firm korzysta z możliwości sprawdzenia prawdomówności przyszłych i obecnych pracowników. W służbach specjalnych (np Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego) i Straży Granicznej prześwietlanie kandydatów na wariografie to rutynowe badanie. Po niedawnych zmianach w prawie, urządzenie będzie już wkrótce masowo sprawdzać także chętnych do pracy w policji.
A mnie, mimo szczerych chęci, nie udało się urządzenia oszukać. Od razu amplitudy na ekranie pokazywały - badany kłamie!
PS Za pomoc z zbieraniu materiału dziękujemy Instytutowi Bezpieczeństwa Biznesu (Warszawa, ul. Przasnyska 6A)