Jadąc motocyklem 120 km na godzinę staje na głowie. Potrafi też jeździć siedząc tyłem do kierunku jazdy. Teraz chce ustanowić światowy rekord w skoku wzwyż. Oczywiście - na motocyklu.
- Spadnę na spadochronie - opowiada młody motocyklista.
- Wszystko już obliczyłem. Uda się!
Żeby do tego doszło - musi znaleźć sponsorów. Poczynił już pierwsze kroki.
- Potrzeba około 200-300 tys. złotych - mówi Krzysiek. - Gwarantuję, że na taki numer przyjdzie 100 tys. osób. Nikt jeszcze nie zrobił czegoś takiego! Zaproszę gości z całego świata.
Na ten pomysł wpadł oglądając popisy jednego z austriackich kaskaderów. Jeszcze nikt na świecie nie wzbił się tak wysoko w powietrze jak zamierza to zrobić motocyklista z Zakrzówka.
• Nie boisz się podjąć takiej próby?
- Nie, bo znam swoje możliwości - zapewnia Krzysiek. - Gwarantuję, że się uda.
Wspólnie z kolegą
założyli lubelski klub sportów ekstremalnych.
Motocykle są tylko jedną z ich pasji. Równie pewnie czuje się w powietrzu i na wodzie. Lata na szybowcach i motolotniach. Zimą nurkuje. Bez liny asekuracyjnej.
- Z liną to żadna sztuka - śmieje się Krzysiek. - Adrenalina skacze, kiedy nie wiesz, gdzie jest przerębel. Żeby nie błądzić, wbija się od spodu linkę w lód i, zataczając kręgi, dociera się do wyjścia. W ten sposób nie trzeba kluczyć pod wodą. Super zabawa.
Jest już krok od podpisania umowy z agencją zajmująca się promowaniem kaskaderów. Chce być specjalistą od scen motocyklowych. Z motorem potrafi zrobić wszystko. Jazda na tylnym kole, przednim - to dla niego chleb powszedni.
Zaczął w wieku 8 lat.
Wsiadł na motorynkę kolegi. Od razu się przewrócił. To go nie zniechęciło. Teraz jeździ kawasaki. Do 200 km/h rozpędza się w 8 sekund. - W przeciwieństwie do wielu młodych kierowców, nie szaleję po ulicach - mówi. - To głupota. Swoich umiejętności można próbować na torze. Sam boję się szpanować podczas normalnego ruchu. Nie w Polsce i nie na tych drogach.
W ubiegłym roku samochód dostawczy zajechał mu drogę na trasie z Lublina do Kraśnika.
- Gdybym jechał za szybko, to pewnie dzisiaj byśmy nie rozmawiali - opowiada. - Skończyło się na paru siniakach.
Z kaskaderskimi popisami zetknął się w USA.
- Poznałem gościa, który wyjeżdżał z garażu swoim motocyklem na jednym kole - wspomina. - Ja mu pokazałem, że można też wyjeżdżać siedząc tyłem w kierunku jazdy. I tak codziennie doskonaliliśmy swoje umiejętności. Do dzisiaj mamy ze sobą kontakt.
W jednym z popisowych numerów
Krzysiek schodzi z motocykla przy prędkości ok. 200 km/h i... przesiada się na drugi, jadący obok, prowadzony przez kolegę. "Pozbawiony” kierowcy pojazd pędzi nadal, utrzymując prędkość. Po kilkuset metrach Krzysiek ponownie wsiada na swój motocykl, kontynuując jazdę.
Na ostatnim pokazie w Białej Podlaskiej stanął na głowie przy prędkości ponad 120 km/h. Przy takiej samej prędkości potrafi stać na motocyklu machając rękami do widzów.