Do najbardziej prestiżowych i oczekiwanych przez cały świat wydarzeń należy coroczna, jesienna edycja przyznawania Nagród Nobla.
Niewątpliwie są środowiska, dla których najważniejsze są bardzo lokalne wydarzenia – mistrzostwa w rzucie beretem albo wyścigi żab, jednak zgódźmy się – nie one tworzą międzynarodową elitę i nie im z uwagą przygląda się myśląca część ludzkości.
Zatem mamy październik, miesiąc w którym poznajemy kolejnych noblistów. Nazwiska wielu będą kojarzyć się z epokowymi odkryciami naukowymi, z wynalazkami pozwalającymi ulżyć cierpieniom ludzkości, wreszcie nawet z pięknem, jakiego myślącemu człowiekowi dostarcza literatura.
Być może każdy z uczonych ma szansę na tę nagrodę, a nawet skrycie o niej marzy i dla jej pracuje całe życie.
Rezultaty bywają różne. Może proporcjonalne do ilorazu inteligencji naukowca lub do postrzegania przez niego świata. W każdym razie – są tacy, którzy nagrody się doczekają. Tylko – jest to Ig Noble.
Lata pracy kosztowało Chrisa McManusa z University College London udowodnienie, że mężczyźni przedstawieni na XVIII-wiecznych rzeźbach mają lewe jądro mniejsze od prawego. Chittaranjan Andrade i B.S.Srihari z Narodowego Instytutu Zdrowia Psychicznego w Indiach doszli do wiekopomnego wniosku, że dłubanie w nosie jest typowym zachowaniem nastolatków.
Mamy i akcent brzmiący „z polska” – dr Karl Kruszenicki z Uniwersytetu w Sydney udowadnia, że w pępku najczęściej się zbierają czarno – niebieskie kłaczki z ubrania.
To między innymi te epokowe wynalazki i odkrycia i otrzymały nagrodę anty Noble. A przecież myślał ktoś o nich bardzo serio, subsydiował, drukował.
Jednak – jak sądzę – kapituła nagrody Ig Nobel nie jest obiektywna. Ostatecznie wielkość jądra męskiego, w dodatku tego z XVIII wieku, i w dodatku rzeźby, dziś nikogo nie interesuje.
Ale dlaczego dostał tę nagrodę Hiszpan Eduardo Segura? Przecież pralka dla psów i kotów, która jest jego wynalazkiem, to naprawdę jest coś!
Nie wiemy tylko, czy opatentował wyżymaczkę do niej...