Krzyś chodził do pierwszej klasy podstawówki. Na zajęciach wf. zaczął utykać na lewą nogę. Najpierw nauczyciel odesłał dziecko do higienistki, higienistka do przychodni, pediatra na ortopedię dziecięcą w Lublinie.
Pamiętam to dziecko
- Wysłuchałem matki, zobaczyłem rtg stawu biodrowego, obejrzałem chłopca. Najpierw zrobiłem mu masaż rozgrzewający, potem zacząłem dotykać kręgosłupa na odcinku lędźwiowym. Nacisnąłem. Rozległo się chrupnięcie.
- Już po pierwszej wizycie było lepiej. Okazało się, że jeden z kręgów naciskał na rdzeń. Dr Adam Gąsiorowski przyjeżdżał do Krzysia jeszcze pięć razy. Dzień po dniu. Po tygodniu nie było śladu po utykaniu. Syn poszedł do szkoły. A według dr. X miał leżeć rok.
- Nie ma ludzi nieomylnych. Dr X jest ortopedą i patrzył na Krzysia z punktu widzenia swojej specjalizacji. Objawy mogły wskazywać na chorobę Perthesa - usprawiedliwia kolegę dr Gąsiorowski.
Krzyś kończy podstawówkę, ma piątkę z wf. i od tamtego czasu nie choruje.
Cudotwórca?
Ratunek tylko w operacji
- Nie jestem od zastępowania lekarzy, ale w swojej dokumentacji mam setki zdjęć rtg, na których widnieją kręgosłupy przeznaczone do operacji. Dzięki umiejętnym masażom, zabiegom na kręgosłupie i ćwiczeniom można uniknąć skomplikowanych operacji - mówi dr Adam Gąsiorowski, który, jak nikt w Lublinie, zna się na biomechanice.
Żyję i chodzę
- Leżałam na łóżku w szpitalnym korytarzu, bo nie było miejsc na sali. Wyłam z bólu z powodu dwóch wypadniętych kręgów. Szybkie konsylium i wyrok: operacja kręgosłupa. Odmówiłam. Wypisałam się na własne żądanie. Córka sprowadziła do domu Gąsiorowskiego. Obejrzał zdjęcia i powiedział: wyjdzie pani z tego. Zaufałam mu. Nastawił mi kręgosłup, przez kilka dni przyjeżdżał na masaże. Stanęłam na nogi. Dziś jestem okazem zdrowia - mówi pani Barbara.
Mirosław Troć horror przeżył pięć lat temu. Pracował na działce. Schylił się, by podnieść worek cementu:
- I tak już zostałem. Ból nie do zniesienia. Nie mogłem się wyprostować. Uratował mnie dr Gąsiorowski. Nastawił dysk, zrobił masaż. Przyjeżdżał przez miesiąc. Po miesiącu chodziłem jak należy. Do dziś chodzę na siłownię, bo wiem, że sprawność fizyczna uratuje mój kręgosłup od najcięższej kontuzji.
Ryszard Przeklas jest pod opieką Gąsiorowskiego rok. W marcu ubiegłego roku kręgosłup bolał go tak, że krzyczał z bólu. Od czterech lat leczył się w przychodni. Miał za sobą zabiegi, fizykoterapię, parafinę i setki tabletek przeciwbólowych. Dziś wspomina:
- Wystarczyły trzy zabiegi i stał się cud. Nikt nie mógł mi pomóc, a ten człowiek o złotych rękach poradził sobie z moim bólem - mówi Ryszard.
Kiedy łupie w kręgosłupie
- Każdy z nas musi nauczyć się słuchać sygnałów swojego kręgosłupa - uważa dr Gąsiorowski.
• Na co zwracać uwagę?
- Schylamy się i nie możemy się od razu wyprostować. Drętwieją nam kończyny. Wciąż boli nas głowa. Odczuwamy tępy ból w jednej z nóg, który przeszkadza w chodzeniu. Gwałtownie zrywamy się do telefonu i dochodzimy do aparatu na kolanach. Rano budzimy się z bólem kręgosłupa. I najczęściej: wiercimy się na krześle, tapczanie, wersalce nie mogąc sobie nigdzie znaleźć miejsca. To wszystko są sygnały, że z naszym kręgosłupem jest coś nie w porządku. Powoli przyzwyczajamy się do bólu. Utrwalają się deformacje kręgosłupa, mięśnie, które go utrzymują, słabną. Aż dochodzi do katastrofy. Straszny ból jest ostatnim sygnałem, że dalej tak żyć nie można - mówi Gąsiorowski.
Nie garb się!
– Wtedy nie pomoże ani kręgarz, ani doktor, ani nawet sławna Serwinka – śmieje się człowiek o złotych rękach. Jeśli nie masz czasu na indywidualną pracę w siłowni, zrezygnowałeś z jakiejkolwiek aktywności fizycznej i resztę życia chcesz spędzić przed telewizorem – to przynajmniej w minimalnym stopniu zadbaj o kręgosłup. W czasie dnia poświęć kręgosłupowi choć 10 minut. Które mogą nawet uratować cię od wózka...