Uścimów, Cyców i Wysokie to typowe małe miasteczka Polski B. Główna droga, szkoła, kilka sklepów i klasyczne elementy wolno stojące, czyli smakosze mocnych trunków, przebywający zazwyczaj pod sklepem monopolowym. A potem już tylko pola, lasy i bieda...
Plakaty sobie zrywają
- Więcej nie ma, bo sobie zrywają nawzajem - mówi Stanisław Wachewicz, właściciel zakładu wulkanizacyjnego. Czy pamięta poprzednie wybory? Tak.
- W całym kraju jest pod psem - uważa. - Nic się nie poprawia. Ale w naszej gminie może być. Choć mogłoby być lepiej. Największy problem to oświata. Żeby tu średnia szkoła była... I żeby te podatki mniejsze były, bo już nie daje człek rady... Ta... Ale za to abolicję teraz robią. Może jeszcze prohibicję? - śmieje się
Wiesław Stopa pracuje w transporcie i naprawia opony.
Po oponach widać, jak się ludziom żyje.
- Kiedyś to ludzie nowe kupowali, a teraz stare ciągle łatają...- mówi.
-Tu jest bieda straszna. Wszystko pada - dodaje Wachewicz i wylicza: - Restauracja, masarnia, sklep, wytwórnia wód gazowanych. Były, a teraz nie ma.
- Czy z opon mogę się utrzymać? - powtarza moje pytanie Wiesław Stopa. - A mam inne wyjście? Kto mnie do pracy przyjmie? Jedzie się na kredytach, długach... Byle do przodu.
I Wachewicz, i Stopa pójdą głosować. Żeby potem nie mieć do samych siebie pretensji, że wygrali nie ci, co trzeba.
- Na razie coś ruszyło. Może lepiej będzie?
- Gorzej już być nie może - mówi krótko Bolesław Kubicki, emeryt. Na same leki wydaje 250 zł miesięcznie, to jak ma mu być dobrze? - Jak by sąsiedzi nie pomagali... Panie, tu nie ma pracy, nic nie ma. A młodych to nawet nie stać, żeby stąd wyjechać. Jak ma być dobrze, jak słonina w sklepie kosztuje 4 zł za kilo, a my za kilo świni w skupie dostajemy 3 zł? I ucisk jest straszny, panie. Jak nie będzie rewolucji na górze, to nic nie będzie. Wszystko się wykończy...
Firmy już nie ma
- Nie zauważyliśmy specjalnie działalności tych radnych - opowiada Maria Starownik, dyrektorka miejscowej Szkoły Podstawowej. - Jest bezrobocie, jest nędza. W ostatnim roku o połowę zwiększyła się liczba uczniów, których szkoła dożywia.
Coraz więcej rodziców nie płaci komitetu rodzicielskiego, nie wykupuje ubezpieczenia dla dzieci. Nie stać ich. Jak w szkole robi się wycieczkę, to nie dla jednej klasy, bo pojechałoby ledwie kilka osób. Uczniów zbiera się z kilku klas.
Naprzeciwko szkoły znajduje się Gminny Ośrodek Pomocy Społecznej. Tu z kolei pracy jest coraz więcej.
- Jak na wschód była otwarta granica, to lepiej było - przyznaje Helena Borócka, kierowniczka. - Rosjanie dużo kupowali. Tylko u nas 30 rolników miało umowę na dostawy mięsa do lubelskiej firmy handlującej z kupcami zza Buga. Teraz tej firmy już nie ma.
A co jest? Więcej potrzebujących pomocy.
- Ta liczba rośnie systematycznie od 4 lat. Na naszym terenie 300 dzieci jest dożywianych w szkole. Ok. 90 proc. mieszkańców ma minimalne dochody - wylicza Helena Borócka.
Za to jest aż 86 kandydatów do 15 mandatów radnego.
- Ludzie czują zawiść do kandydatów. Bo jak zostaną radnymi, to będą mieli stałą pensje przez 4 lata.
Perspektywy na przyszłość? Nikłe. Może tylko powstanie ferma drobiu, która zatrudni 50 osób. Podobno jest już pozwolenie na budowę.
Dziadostwo, panie, straszne jest
- Dziadostwo straszne. Bandyctwo, panie. Nikt się tu nami nie interesuje - wali prosto z mostu 50-letni Stanisław Radziej. Bezrobotny.
- Żadnej pracy nie ma i pod budkami stoimy, bo co robić? Ja już sporo przeżyłem. Każdy najpierw naobiecuje, nagada i nacukruje. A potem to się nawet nie pokaże. Dla tych wszystkich kandydatów to my nie jesteśmy ludzie. My jesteśmy tylko głosami w urnie. Ja już nie będę głosować. Pier.... to wszystko!
W Wysokiem kampanii nie widać. Ledwie kilka plakatów na przystanku. Widać za to biedę, zwłaszcza w sklepie.
- Ludzie coraz tańsze rzeczy kupują. Masło, chleb, tania kiełbasa i to wszystko. No i alkohol... - mówi właścicielka miejscowego sklepu. - Oczywiście, ten najtańszy. A że pracy nie ma? W całym kraju jej nie ma... Ale ja panu inaczej powiem: jak ktoś naprawdę chce pracować, to zawsze coś znajdzie. Tu dorobi, tam dorobi - i będzie miał. Tylko trzeba chcieć i nie marudzić, że za mało płacą, a robota ciężka.
W Wysokiem kampania wyborcza jest taka sama, jak w innych gminach i wsiach. Parę plakatów i zebrania: w szkole, w jakimś klubie. To wszystko. Mało kto potrafi sobie przypomnieć, co kandydaci mówili i obiecywali cztery lata temu.
- Czy po wyborach coś się zmieni? - zastanawia się Jacek Gieroś, bezrobotny dwudziestoparolatek. - Pewnie nie.