Dla starożytnych Krym odkryli Grecy. Dla współczesnych Polaków – lublinianie. Od Lublina bowiem rozpoczynają się trasy prowadzące do kurortów na czarnomorskim wybrzeżu, na krymskie stepy, do sanatoriów gdzie nie dawkują zabiegów, na wczasy z delfinami, do przeróżnych „miejsc mocy”. Ale też do hoteli, wśród których są i takie, gdzie woda z kranu leci dwa razy w ciągu doby.
Po powrocie z Krymu od młodego człowieka, o imieniu Kordian, usłyszałem: „Czy warto tam?” oraz: „Czy można autostopem?” Opowieściom przysłuchiwało się coraz większe grono. Może więc i czytelników Dziennika one zainteresują.
Po pierwsze – jak dojechać?
Najtaniej – za 35 zł – i najszybciej można dojechać z Lublina do Lwowa autobusem rejsowym. Dalsza podróż do stolicy Autonomicznej Republiki Krymu, Symferopola, pociągiem sypialnym trwa 30 godzin i kosztuje 96 hrywien. Jednak z Symferopola do czarnomorskiego wybrzeża jest jeszcze ponad sto kilometrów. Do popularnej Jałty najtaniej dojechać można – chyba jedynym w świecie – międzymiastowym trolejbusem. Za bilet zapłacimy zaledwie 5 hrn; plenery (nieszczególne) podziwiać będziemy z trolejbusowego okna przez 3 godziny. Szybciej, za to drożej (15hr), będzie busem. Ale kierowca odjedzie dopiero wtedy, gdy zbierze się komplet pasażerów.
Rozważyć też można przelot ze Lwowa do Symferopola (2 godziny, 396 hrn). Jeśli się komuś nie śpieszy, a przy tym nie lubi przesiadek, może w Lublinie wykupić bilet kolejowy (sypialny) do Symferopola za 230 zł.
Wariant autostopu na tej trasie zdecydowanie odradzam. I to nie tylko dlatego, że szkoda czasu.
Na krymskiej riwierze
Podczas mojej wyprawy na Krym, w czasie której korzystałem z gościny Ministerstwa Kurortów i Turystyki Autonomicznej Republiki Krymu oraz lubelskiego Biura Podróży ANAS, przemierzyłem południowe wybrzeże półwyspu. Począwszy od Koktebeli i Sudaku na wschodzie, poprzez leżące w centrum riwiery Ausztę i Jałtę, po broniący zachodniej flanki (przez wieleset lat miało to znaczenie dosłowne) Sewastopol.
Na własnych nogach zdobywałem – przyznaję: co łagodniejsze – szczyty Gór Krymskich. Na bardziej strome, w rodzaju Wysokiego Piotra (Ai-Pietri, 1180 m n.p.m.) wjeżdżałem kolejką, zresztą niemal z jałtańskiego kurortu. A na samym czubku Ai-Pietri, wśród budek z przyrządzonymi na tatarski sposób szaszłykami, pierogami mięsnymi, pachnącym ziołami rosołem, beczkami domowego – przedniego! – wina, przeszedłem lekcję ukraińskiej prywatyzacji. Rusłan, absolwent uniwersytetu w Symferopolu, przez 8 lat nauczyciel, opowiadał, jak poszedł „na swoje”.
– Na 49 lat – mówi – dostałem w dzierżawę ten oto kawałek góry. Postawiłem na nim grille, a nad nimi dach. Karmię turystów przez 3-4 miesiące, przez cały rok żyję jak pan. Gdybym został w szkole, zdechłbym już z głodu...
Krym to nie tylko wybrzeże. Podążając śladami wieszcza Adama, trafiam do owianego legendą pałacu chanów w Bakczysaraju, ze świetnie zachowanym haremem. Aby zmazać grzeszne myśli, za chwil parę zapalam świeczkę w niedalekim monastyrze Swiato-Uspienskim. Znajdujący się tu Klasztor Zaśnięcia NMP wykuli w skale w VII stuleciu greccy mnisi. Zamknęli go komuniści. Monastyr, świeżo odzyskany przez wiernych, w imponującym tempie wraca do dawnej świetności.
W „miejscach mocy”.
Jako że na świecie niezwykłą popularnością cieszą się różne „miejsca mocy”, nie mogło ich zabraknąć na Krymie. Jedno z nich, utworzone przez samą naturę, znajduje się w Ałupce, nad czarnomorskim urwiskiem, w cieniu parusetletniego możewielnika (rodzaj krymskiego cisu, szczególnie bogatego w olejki eteryczne), nieopodal słynnego pałacu Woroncowów.
Natomiast w kompleksie sanatoryjnym w Ałuszcie znajduje się, specjalnie zbudowana, 11-metrowa piramida. Ma ona wyjątkowe właściwości. Mówi jej „szefowa”, numerolog z wykształcenia, Olga Wasilewna:
– Każdy z nas ma w sobie siedem swoistych akumulatorków zasilających odpowiednie części organizmu. Gdy te akumulatorki się wyczerpią, odczuwamy różnego rodzaju dolegliwości. Na podstawie daty urodzin pacjenta potrafię znaleźć takie chore miejsce. A potem kieruję na nie przez 20 minut kosmiczną energię. Rezultaty są zdumiewające...
Jeden seans kosztuje 15 hrywien. W tym samym sanatorium, krymskim winem z migdałami i innymi, tajemnicą okrytymi dodatkami, leczy się choroby serca i przewodu pokarmowego.
Natomiast w hotelu „Jałta” w Jałcie można trafić do szkółki kontaktów z delfinami, prowadzonej przez naszą rodaczkę, terapeutkę Ewę Tęczowską. Zaczyna się od obserwowania życia delfinów, „rozmowy” z nimi, a kończy pływaniem pomiędzy holującą dwójką, albo na grzbiecie któregoś z nich. Uczestnicy mówią o przypływie energii, pozytywnym nastawieniu do życia.
Osobiście powrót pozytywnego nastawienia do życia odczułem najbardziej w Nowym Świecie. Było to po powrocie z pięknej, ale wyczerpującej wyprawy w pobliskie góry, którą poprowadził Wołodia Masłow, do niedawna major piechoty morskiej, obecnie dyrektor Biura Podróży „Kandahar”. Tym „miejscem mocy” okazały się chłodne piwnice miejscowej, mającej ponad stuletnie tradycje ...wytwórni win musujących.
Druga strona medalu
Krym, jak i cała Ukraina, zmienia się powoli. Ma to także dobre strony. Przy płaceniu rachunku (na wszelki wypadek warto go sprawdzić) okazuje się, że ceny – szczególnie w porównaniu z naszymi – są niewygórowane. Ludzie spotykani na ulicy, w sklepie, na plaży okazali się sympatyczni. Jeśli byliśmy w sanatorium, to rzeczywiście podleczyliśmy się, a przy tym nie za tak wielkie pieniądze.
Jednak ci, którzy dawno lub wcale nie byli na Ukrainie, nijak nie mogą zrozumieć, dlaczego woda – tak ciepła, jak i zimna – w licznych hotelach bywa tylko dwa razy dziennie. Dlaczego z publicznej toalety nie da się skorzystać bez obrzydzenia. Zaś papier higieniczny i niekiedy nawet .... drzwi do toalety najlepiej mieć przy sobie. Irytuje, że na środku wspaniałego pejzażu sterczy zapomniany, zardzewiały komin, a przy słynnym pałacyku Jaskółcze Gniazdo w Ałupce, rosną palmy ... z plastiku.
Z pewnością upłynie jeszcze sporo czasu, zanim te i podobne „kwiatki” znikną. Ale pocieszającym jest to, że młodzi Ukraińcy i Rosjanie, częstokroć po doświadczeniach i szkołach turystycznych w Polsce i Europie Zachodniej, widzą te niedostatki. A upatrując w turystyce szansę dla „swojego” Krymu, zaczynają wprowadzać zmiany.
Wypoczynek, sanatoria, noclegi
Na Krymie znajduje się ponad 600 sanatoriów licznych specjalności, o zróżnicowanym standardzie.
*Pobyt w cieszącym się dobrą opinią Sanatorium Wojskowym „Jałta” (10 noclegów, wyżywienie, zabiegi, plaża i in. ) wykupić można w Lublinie za ok.1100 zł (dojazd we własnym zakresie) lub za 1470 zł (1530 zł w sezonie) wraz z biletem kolejowym na trasie Lublin-Symferopol-Lublin.
*Wczasy wypoczynkowe (10 noclegów, plus inne świadczenia) – ok. 1100 zł.
*Wczasy z delfinami – 1790 zł.
*Obóz studencki – 1230 zł
* Doba w reprezentacyjnym hotelu „Oreanda” przy deptaku w Jałcie – od 857 (jedynka) do 5600 hrywien (apartament).
* Kwatery w Jałcie od 10 do 100 dolarów za dobę.
Zakupy
chleb (polecam czarny) – ok. 1,5 hrn za bochenek
mleko – 1 hrn (bazar), 1,5 (sklep) za litr
masło – 11 hrn/kg
jajka 10-30 kopiejek
boczek – 22 hrn/kg
salami – 17-22 hrn/kg
kwas chlebowy – 2 hrn za litr
piwo – ok. 1,5 hrn za ½ litra
wino – 9 hrn z butelkę
wódka – od 6 hrn za litr
etylina 95 – 1,8 hrn za litr
parking – ok. 10 hrn za noc
znaczek na widokówkę do Polski – 2,67.
Za 1 USD otrzymamy ok. 4,5 hrywny (hrn)