Mówi się do niego Mistrzu. Per „Laurent” wszak nie wypada, tym bardziej Ździsiu – o tym, że naprawdę nazywa się Zdzisław Gasperowicz wiedzą nieliczni. Od lat wnosi do rodzimego fryzjerstwa paryski powiew wielkiej elegancji. Czesał Marię Callas i Liz Taylor, brał udział w metamorfozie prezydentowej Kwaśniewskiej. Ale, jak zapewnia, kocha wszystkie kobiety i wszystkim przychyliłby fryzjerskiego nieba. Bo kiepska fryzura jest jak choroba. Przybija, ciągnie w dół. Właściwa, przemienia kobiety w boginie.
d • Gdyby istniała fryzura idealna, taka, która sprawia, że każda kobieta wygląda pięknie i seksownie, zawód fryzjera nie miałby racji bytu. Tymczasem przybywa nam stylistów fryzur, artystów fryzjerów i tym podobnych specjalistów od poprawiania urody. Super-fryzura to mrzonka czy po prostu nie chcecie zdradzić sekretu w obawie przed utratą klientek?
– Ależ kochana, taka fryzura istnieje! Proszę sobie przypomnieć piękną, seksowną, ciepłą Marylin Monroe z jej delikatnymi, okalającymi twarz, lokami. To jest fryzura idealna, każda kobieta wygląda w niej wspaniale. Ale nawet gdyby pojawiła się możliwość zastąpienia fryzjera jakimś automatem, to i tak nasze wspaniałe panie nie skorzystałyby z niej. Dlaczego? Bo my nie tylko strzyżemy, czeszemy, farbujemy. My leczymy, poprawiamy wygląd i nastrój, słuchamy, doradzamy, ocieramy łzy. Fryzjer to powiernik, psychoterapeuta...
• ...artysta?
– Owszem, ale artysta wszechstronny. Nie wyobrażam sobie fryzjera stylisty niewrażliwego na piękno malarstwa, rzeźby, muzyki, teatru, literatury, przyrody. Tam jest inspiracja i siła do pracy. Ale bez odrobiny wyczucia, umiejętności wpatrywania się w kobietę, czytania jej emocji, myśli, pragnień i rozmawiania o nich, fryzjer byłby jedynie zimnym twórcą dzieł pozbawionych duszy. Tak nie może być. Fryzura jest dopełnieniem. Istnieje tylko dzięki kobiecie, która ją nosi.
• To brzmi aż nadto bajkowo. Gdzie są tacy fryzjerzy i jak ich rozpoznać?
– Są, proszę mi wierzyć. W Polsce jest coraz więcej świetnych specjalistów, strzygących na światowym poziomie. Ale zdarzają się i partacze, po których miesiącami trzeba pracować nad włosami i skaleczoną psychiką klientki. Dobry fryzjer umie słuchać, umie rozmawiać. Nie tworzy na siłę fryzury, być może obiektywnie idealnie dopasowanej do urody kobiety, ale niezgodnej z jej wyobrażeniem siebie.
• To znaczy, że marzenie o fryzjerze, który wie lepiej, pozostaje nierealne? Już zawsze będziemy skazane na brzemię odpowiedzialności za wybór fryzury?
– Ależ skąd! Pytanie tylko ile pań tak naprawdę chce zaufać fryzjerowi. Dla mnie kobieta jest jak białe płótno. Muszę ją stworzyć, namalować od nowa. Chciałbym móc jej powiedzieć ile ma przytyć, ile schudnąć, jak się uśmiechać, poruszać. Widzę ją jak szkic, który stopniowo zamienia się w piękny, kolorowy obraz. Specjalny, wyjątkowy, opracowany tylko dla niej. Ale ona musi tego chcieć. Patrząc na nasze życie publiczne łatwo dojdziemy do wniosku, że bardzo wiele pań, które powagą stanowiska powinny czuć się zobligowane do wyjątkowej dbałości o wygląd zewnętrzny, po prostu tego nie chce.
• Niech zgadnę – czy ma pan na myśli warkocz a`la Maryna, dumnie noszony przez Renatę Beger?
– Cóż, ta fryzura i cała stylizacja to koszmarna pomyłka. Ale nie jedyna. W sejmowych szeregach były i ogniste rudości, czerwienie, góry loków i długie włosy topielicy. Wszystko nieodpowiednie, przerysowane, nie na miejscu.
• Ale Pałacowi Prezydenckiemu chyba oszczędzi pan druzgocącej krytyki? Wszak w metamorfozie Jolanty Kwaśniewskiej, również Pan brał udział.
– Och, teraz jest dużo lepiej! Ta ciężka grzywa była beznadziejna, zupełnie nie korespondowała z urodą pani prezydentowej. Faktycznie kiedyś poproszono mnie o kilka rysunków, propozycje zmian dla pani Jolanty. Stworzyłem fryzurę lekką, z kosmykami okalającymi twarz, odmładzającą. Przecież pierwsza dama musi być piękna, jest wszak reprezentantką wszystkich pięknych Polek na arenie międzynarodowej.
• Już jutro staniemy się częścią wspólnoty europejskiej. Granice zostaną otwarte i piękne Polki będą mogły strzyc się choćby i u samego Alexandra. Chyba, że to Francuzki zaczną przyjeżdżać do nas...
– Och, zdecydowanie będą przyjeżdżać do Polski! Mamy świetnych fryzjerów, jesteśmy konkurencyjni, potrafimy stworzyć na głowach naszych klientek przestrzenne dzieła sztuki. Nietrwałe, to fakt – bo nawet najpiękniejsze upięcie po burzliwej nocy przestaje istnieć – ale jakże piękne! Będzie o nas głośno w Europie, być może powstanie coś w rodzaju turystyki-piękna.
• I wtedy do Laurenta będą przychodziły nie tylko polskie, ale i zagraniczne gwiazdy estrady i filmu, z błagalnym: „zrób coś z tym sianem”?
– A skąd Pani wie, że przychodzą? (śmiech?) Zdarzało się tak, faktycznie. Pojawiała się u mnie przyblakła gwiazda mówiąc: „Laurent, kamera mnie już nie lubi, jestem brzydka, czuję się stara, rób co chcesz!” I robiłem, pracowałem nad fryzurą, kolorem. Skracałem zbyt wysokie czoło, ukrywałem wydatny nos i podbródek, odejmowałem lat.
• Nożyczki fryzjera zamiast skalpela chirurga?
– Oczywiście! Proszę wybaczyć, być może to skrzywienie zawodowe, ale moim zdaniem włosy są najważniejsze. I uważam, że dobrze dobrana fryzura każdą kobietę przeistacza w posągową piękność. Zwłaszcza, jeżeli nowa fryzura sprawia, że kobieta czuje się piękna.