Przeglądarka, z której korzystasz jest przestarzała.

Starsze przeglądarki internetowe takie jak Internet Explorer 6, 7 i 8 posiadają udokumentowane luki bezpieczeństwa, ograniczoną funkcjonalność oraz nie są zgodne z najnowszymi standardami.

Prosimy o zainstalowanie nowszej przeglądarki, która pozwoli Ci skorzystać z pełni możliwości oferowanych przez nasz portal, jak również znacznie ułatwi Ci przeglądanie internetu w przyszłości :)

Pobierz nowszą przeglądarkę:

Magazyn

17 kwietnia 2021 r.
12:05

Najlepsza projektantka wnętrz w Polsce jest z Lublina

Anna Mazur
Anna Mazur (fot. Maciej Kaczanowski)

Rozmowa z Anną Mazur, projektantką z Lublina, która wygrała pierwszą edycję telewizyjnego show „Design Dream. Pojedynek na wnętrza”

AdBlock
Szanowny Czytelniku!
Dzięki reklamom czytasz za darmo. Prosimy o wyłączenie programu służącego do blokowania reklam (np. AdBlock).
Dziękujemy, redakcja Dziennika Wschodniego.
Kliknij tutaj, aby zaakceptować

Ochłonęła już pani po wygranej w programie?

– Jeszcze nie ochłonęłam (śmiech). To jest dla mnie tak ekscytujące, że jak o tym myślę, to czuję ciągle tę samą radość.

W finale Ania Wyszkoni, prowadząca, ledwo uwolniła się z pani uścisku...

– Bo ja się tego nie spodziewałam! Wydaje mi się, że każdy, kto idzie do takiego programu, nie spodziewa się, że wygra. Można zakładać, że co by było, gdyby... Tym bardziej, że ja już zdążyłam z tego programu odpaść i do niego wrócić (jedna z uczestniczek wycofała się ze względu na problemy zdrowotne – przyp. aut.). Jak powiedzieli, że wygrała Ania, to była zupełnie nieudawana radość: taki wyrzut serotoniny i wszystkiego naraz.

Dlaczego zgłosiła się pani do tego programu?

– Chciałam się sprawdzić i bardzo chciałam zobaczyć, jak działa telewizja, jak to działa od tej drugiej strony. My widzimy tylko jakiś kawałek, a ta otoczka jest czymś niesamowitym. Bardzo chciałam też dowiedzieć się, jak działam pod presją czasu. Okazuje się, że akurat tego nie umiem. I o ile do telewizji bardzo bym chciała wrócić, to już wiem, że w życiu bym nie poszła do żadnego programu związanego z rywalizacją. To działa na mnie tak stresogennie, że nie jestem w stanie normalnie funkcjonować (śmiech).

Anna Mazur w programie „Design Dream. Pojedynek na wnętrza” (fot. Telewizja Polsat)

Jak ta rywalizacja dokładnie wyglądała?

– Każdy odcinek wyglądał tak samo. Spotykamy się w studiu, pani Ania Wyszkoni zaprasza nas na, tak zwaną, odprawę. Widzimy wtedy filmik z bohaterami i faktycznie, my go oglądamy tylko raz. To nie jest udawane. Potem idziemy projektować.

Dostawałam takie pytania w mediach społecznościowych: „Czy wy to naprawdę robicie tylko w trzy godziny” albo „Czy te zakupy naprawdę trwały 45 minut”. To wszystko jest prawdą.

Mieliśmy trzy godziny na projektowanie, do tego 45 minut albo nie, w zależności od odcinka, na zakupy.

Kolejnym etapem było urządzanie tego. To, co było pokazane, oczywiście w dużym skrócie, miało odzwierciedlenie w tym, co się naprawdę działo.

Wydaje się, że 45 minut to dosyć mało na kupienie rzeczy potrzebnych do wystroju wnętrz.

– Teoretycznie, 45 minut to jest mało, ale w drugim odcinku miałam tylko 25 minut. Umiem robić zakupy szybko, ale w takim czasie nie można mieć wybranych konkretnych rzeczy, to jest nie do zrobienia. Nie mieliśmy czasu zastanawiać się, gdzie leży ta konkretna rzecz. Działałam w ten sposób, że miałam zarys rzeczy, których potrzebuję: pięć poduszek w kolorystyce takiej i takiej, takiego szkła... To, co widziała, to brałam.

Po tym programie dwójka raczej nie jest pani szczęśliwą cyfrą…

– Nie jest (śmiech). Chociaż może jest. Gdybym nie odpadła w drugim odcinku, to moje losy mogłyby się potoczyć zupełnie inaczej. Trafiłam los na loterii.

Odpadła pani w drugim odcinku programu, bo nie uwzględniła pani – jak mówili jurorzy – wystarczająco dobrze potrzeb dzieci. Co poszło nie tak?

– Uważam, że to nie jest tak, że uwzględniłam te dzieci najmniej spośród wszystkich uczestników. Nie tylko ja miałam dzieci mało „zaznaczone”, ale to jest konkurs. Ktoś musi odpaść, a jurorzy są od tego, żeby obiektywnie oceniać nasze prace i padło na mnie. Ja sama nie mam dzieci i przyznawałam się do tego, że nie projektowałam nigdy wcześniej dla dzieci. Teraz takie zlecenia mam i zdarzyło mi się to robić.

Bardzo dużo emocji, natłok tego, że mamy mało czasu, mamy okrojoną liczbę rzeczy do wygrania i jeszcze musimy o nie walczyć. Nie znałam też dobrze tematu. To wszystko złożyło się na to, że musiałam odpaść. Ale odrobiłam lekcje, bo później na dzieciach wygrałam (śmiech).

Anna Mazur w programie „Design Dream. Pojedynek na wnętrza” (fot. Telewizja Polsat)

W półfinale i finale pani projekty zostały uznane za najlepsze.

– Jak odpadłam i wróciłam do Lublina do pracy, miałam sporo czasu na zastanowienie. Myślałam sobie: „Kurde, słabo wyszło”. Dzieci się przecież pojawiają w domach (śmiech). Bardzo dużo na ten temat myślałam, czytałam i oglądałam. W międzyczasie zdarzyło mi się też zaprojektować dwa wnętrza dla dzieci. Jak już wróciłam do programu, to poczułam taką presję w półfinale (uczestnicy musieli zaprojektować 10-metrowy pokój dla chłopca i dziewczynki – przyp. aut.). Mimo tego, że czułam, że robię dobrze ten projekt, to miałam z tyłu głowy: „Boże, już na tym odpadłam, czy da się to zrobić dobrze”. Uważam, że w każdym odcinku dawałam z siebie wszystko, ale w półfinale była bardzo duża presja.

W finale trzeba było zaprojektować 16-metrową kawalerkę z salonem i aneksem kuchennym. Jak dużo rzeczy można zmieścić na takiej przestrzeni?

– Dużo, bo można upchnąć kanapę z łóżkiem do spania, szafę, stół na cztery osoby, szafki na książki i pełnowartościową kuchnię.

Prawie całe mieszkanie.

– Tak. Robimy teraz takie rzeczy, ale to nie jest nowość, że tak się żyje. Takie metraże były też popularne w latach 50. Znam bardzo dużo osób, które wychowały się – na przykład – na osiedlu Bronowice, z rodzeństwem i rodzicami, na 34 metrach. Tam się wszystkie te osoby mieściły. Wiemy od dawna, że da się to zrobić. Teraz mamy dużo większe możliwości na wykorzystywanie takich przestrzeni.

Czy te pomieszczenia, które pani projektowała w programie, to jest coś, z czym pani ma do czynienia na co dzień w swojej pracowni?

– Muszę przyznać, że tak małych mieszkań, tak skompresowanych, nie zdarzało mi się projektować. Zdarzało mi się projektować kawalerki, ale dla jednej osoby, gdzie ta przestrzeń jest wtedy dużo łatwiejsza do wykorzystania. Nie projektowałam nigdy wcześniej całego mieszkania, pomijając łazienkę, na 16 metrach. Nie zdarzyło mi się też projektować tak małych przestrzeni dla dzieci. Ostatnio miałam pokój dla dwójki nastolatków, który miał prawie 22 metry. Ta przestrzeń jest wtedy dużo większa. Wcześniej nie miałam z tym doświadczenia, teraz już je mam i dostaję coraz więcej zapytań o takie właśnie małe przestrzenie.

Anna Mazur w programie „Design Dream. Pojedynek na wnętrza” (fot. Telewizja Polsat)

Otrzymywała pani głosy wsparcia w trakcie programu?

– Tak. To jest mega miłe, bo ja się mało udzielam w mediach społecznościowych. Instagrama dopiero teraz zaczęłam prowadzić, bo to zostało trochę wymuszone. Ale nie oszukujmy się, robię sobie tam też reklamę. Dostawałam dużo wiadomości: „Trzymałam kciuki” albo „Super, że pani wróciła”. Jednak ktoś to oglądał i ktoś mnie lubi, to jest bardzo miłe.

Czy lublinianie często korzystają z usług projektanta wnętrz?

– Wydaje mi się, że u nas nadal usługa projektowania jest dobrem luksusowym. Na Zachodzie projektant jest rzeczą normalną, niezależnie od tego, jaki mamy fundusz i tak bierzemy projektanta. Tam społeczeństwo zdaje sobie sprawę z tego, że projektant nie jest tylko po to, żeby było ładnie i luksusowo. W momencie, kiedy mamy do dyspozycji małą przestrzeń, to projektant pozwoli nam ją wykorzystać w stu procentach. U nas to nie jest standard, że do małego mieszkania bierzemy projektanta, aczkolwiek widać tendencję wzrostową, że już nie tylko do domów, ale i do mniejszych mieszkań, typu 40 lub 50 metrów.

Rynek się powiększa, ale ja mam ciągle dużo zapytań związanych z przestrzeniami użytkowymi, biurowymi. W takim przypadku projektant ma na pewno większe znaczenia dla klienta niż przy urządzaniu mieszkania.

Trafiła pani kiedyś na jakieś nietypowe zlecenie?

– Miałam dwójkę klientów, bardzo ich zresztą lubię. Mieli super budżet, nie mieli wymagań, ale wiedzieli, co lubią. Przyszli i powiedzieli: „Dobra, po prostu pani robi”. Pokazałam im swoje portfolio i stwierdzili, że im się podoba. Dopiero od półtora roku mam swoje biuro, a nad tylko tym projektem pracowałam z pół roku. Dla jednej osoby to i tak nie jest bardzo długo, ale to było wyzwanie – nie było sprecyzowane, co ja mam tam zrobić, tylko mogłam sobie poszaleć. To się nie zdarza. To trochę jak w programie, bo tam też nie mieliśmy ograniczonego budżetu. Wiedzieliśmy, mniej więcej, co mamy robić. Państwo byli bardzo zadowoleni. W tym projekcie znalazło się trochę kiczu, który ja bardzo lubię, państwo też lubili, więc się zgraliśmy.

Jeśli już dostaje pani wolną rękę, to na co zwraca pani szczególną uwagę przy projektowaniu?

– Pomijając całą estetykę, która podoba się mi i klientom, to zawsze, kiedy zaczynam z nimi współpracę, robię wywiad funkcjonalny: ile osób będzie tu mieszkać, czy w przyszłości mogą pojawić się dzieci, czy są jakieś zwierzęta, czy gotujemy w domu... Zawsze muszę mieć taki zarys. Nawet, kiedy ktoś powie mi: „Zrobi pani tak, jak pani chce”, to tak nie jest. Ja tam nie będę mieszkać. Robię rzeczy, które mi się podobają, ale jeżeli klient powie, że mu się mój pomysł nie podoba, to ja przecież nie zrobię tego na siłę. Biorę pieniądze za to, żeby komuś tam było dobrze i miło.

Nawet kiedy ktoś mi powie, że mam wolną rękę, to pracujemy na pewnych zasadach. Ja pokazuję zestawienie przykładowych przedmiotów oraz inspiracji i wybieramy z klientem, co mu się podoba, jaki styl mu się podoba, żebym ja wiedziała, w którą stronę mam iść. Nie da się tego zrobić bez żadnej podpowiedzi, bo wtedy by to nie zadziałało.

Wspominała mi pani niedawno, że jest pani fanką różnych „staroci”. Czy to też znajduje odzwierciedlenie w pani projektach?

– Staram się takie rzeczy przemycać, jeśli tylko mam taką możliwość. Zdarzają się klienci, którzy przychodzą już z jakimiś meblami, które chcą, żeby były. Albo jest mieszkanie, które jest już wyposażone, ale klient decyduje się na jego remont. Kiedy idę na inwentaryzację, to sama zwracam uwagę na rzeczy, które chciałabym wykorzystać i to proponuję. Bardzo często się zdarza, że robiąc wnętrza w starych kamienicach czy budynkach, odsłaniamy pewne części, na przykład mury ceglane. Ważne, żeby ta cegła była prawdziwa, bo jest piękna, ale jest piękna tylko wtedy, kiedy my ją odkryjemy, a nie kiedy nakleimy ją, sztuczną, na ścianę. Bardzo doceniam takie rzeczy.

Często zdarza się to u starszych osób, które mają już doświadczenie w tym, co lubią i doświadczenie w życiu, że coś sobie zebrały. Nazywam to „durnostojkami”, bo uwielbiam te wszystkie pierdoły. Miałabym tego bardzo dużo w domu, ale mi mężczyzna nie pozwala (śmiech). To jest super, bo tworzy klimat całej chałupy.

Fajnie jest wejść do domu, który jest nowy i piękny, ale też fajnie jest, kiedy wchodzimy i widzimy, że ta rzecz jest tutaj, bo ja gdzieś byłem i coś zobaczyłem albo jest po kimś.

Wydaje mi się, że to jest bardzo ważne, żeby takie rzeczy znajdowały się w naszych mieszkaniach. Zawsze też pytam klientów, czy mają coś takiego, coś, co nie wydaje im się nawet na ten moment estetyczne, ale ma wartość sentymentalną.

Zgodziliśmy się też, że w kwestii starej zabudowy Lublin jest dobrym polem do popisu. Ma pani takie ulubione miejsce w tym mieście?

– Podoba mi się bardzo dużo starych miejsc. Jestem cały czas zauroczona kamienicami przy ulicy Krochmalnej. Są po prostu piękne. Marzy mi się, że kiedyś trafi mi się tam klient, który powie, żebym zrobiła mu mieszkanie (śmiech). Albo że ktoś będzie chciał kiedyś zagospodarować obszar wokół tych kamienic. Jest też bardzo dużo miejsc na Starym Mieście, niewykorzystanych podwórek, które aż się proszą o to, żeby coś się na nich zadziało. Oprócz tego, że jestem architektem wnętrz, jestem też inżynierem i bardzo doceniam takie przestrzenie w mieście – półprywatne, prywatne – które fajnie by wyglądały, gdyby zostały zaaranżowane.

Warto było zgłosić się do tego programu?

– Bardzo, ale muszę powiedzieć, że było kilka momentów, w których doszło do tego, że bym nie poszła dalej. Castingi były wieloetapowe, a ja się zastanawiałam, czy ja w ogóle tego chcę. Nie jestem za bardzo „zwierzęciem stadnym”, lubię pracować sama. Myślałam, że to nie dla mnie. To był moment, w którym o programie wiedział tylko mój przyjaciel Hubert. Powiedziałam mu, że dalej nie idę. Usłyszałam: „Co ty mówisz, idź tam”.

Kolejny etap był w Warszawie. Miałam tam jechać – musiałam wyjść z pracy i dotrzeć na miejsce. Miałam czas wyliczony co do minuty. Zeszłam na dół i okazało się, że samochód się zepsuł. Los zdecydował, nie jadę. Mój mężczyzna pracuje niedaleko, zadzwoniłam do niego i mówię, że nie jadę. „Co nie jedziesz? Masz samochód i jedziesz”.

Wzięłam jego samochód i pojechałam. W życiu bym nie pomyślała, że mi da swój samochód (śmiech). W wielu momentach wiele osób mi mówiło: „Idź dalej, nie odpuszczaj”. Opłacało się. Samo to, ile osób poznałam, pomijając uczestników, to wspaniali ludzie, z którymi mam cały czas kontakt. Jest to magiczne doświadczenie, które przeżyję pewnie tylko raz w życiu. Daje tyle adrenaliny i ekscytacji, że nie da się tego z niczym innym porównać.

e-Wydanie

Pozostałe informacje

Sadownicy mogą spać (jeszcze) spokojnie? Przymrozki na razie łaskawe dla lubelskich sadów

Sadownicy mogą spać (jeszcze) spokojnie? Przymrozki na razie łaskawe dla lubelskich sadów

Choć ostatnie przymrozki postraszyły sadowników z Lubelszczyzny, na razie – odpukać w niemalowane jabłonie – większych strat nie ma. Jak uspokaja Krzysztof Cybulak, wiceprezes Związku Sadowników RP, skutki ochłodzenia są na razie lokalne i niezbyt dotkliwe. Ale na ostateczne oceny trzeba jeszcze chwilę poczekać.

Sparta Rejowiec Fabryczny nie ma łatwej rundy wiosennej

Wiosna nie leży Sparcie, Bug rozbił Brata i komplet wyników chełmskiej okręgówki

Prowadzący w tabeli Bug Hanna rozbił Brata Siennica Nadolna. Sparta Rejowiec Fabryczny nie dała rady Ogniwu Wierzbica. W meczu o podwójną stawkę Hetman Żółkiewka pokonał Granicę Dorohusk. Astra Leśniowice wywiozła komplet punktów z boiska Frassatiego Fajsławice. Wyjazdowe zwycięstwo Włodawianki z rezerwami Chełmianki.

Parking w miejsce targowiska

4 złote za godzinę postoju osobówki na parking przy ul. Ruskiej w Lublinie

Na miejscu zlikwidowanego targowiska przy ul. Ruskiej spółka Lubelskie Dworce, tak jak zapowiadała, uruchomiła parking. Przygotowano ok. 100 miejsc postojowych. Godzina parkowania samochodu osobowego kosztuje 4 złote, busa 5 złotych, autobusu 7 złotych.

Orlen Oil Motor Lublin się nie zatrzymuje. Mistrzowie Polski kolejny raz zdobyli Wrocław!
ZDJĘCIA
galeria

Orlen Oil Motor Lublin się nie zatrzymuje. Mistrzowie Polski kolejny raz zdobyli Wrocław!

Hit trzeciej kolejki PGE Ekstraligi nie zawiódł, choć obfitował w niebezpieczne zdarzenia. Po zaciętej, pasjonującej, ale momentami i niebezpiecznej walce Orlen Oil Motor Lublin wygrał we Wrocławiu z tamtejszą Betard Spartą Wrocław 47:43!

Stal Kraśnik wróciła w sobotę z bardzo dalekiej podróży

Stal Kraśnik znowu odwróciła losy meczu, Granit w gazie i reszta wyników Keeza IV ligi

Męczyła się w tej serii gier Lublinianka, a chyba jeszcze bardziej w sobotę na trzy punkty musiała się napracować Stal Kraśnik. Drużyna Rafała Kabasy po raz kolejny przegrywała do przerwy w domowym spotkaniu. Tym razem z rezerwami Avii Świdnik. Dopiero w doliczonym czasie gry zadała dwa ciosy i odwróciła losy zawodów.

Betard Sparta Wrocław - Orlen Oil Motor Lublin [zapis relacji na żywo]

Betard Sparta Wrocław - Orlen Oil Motor Lublin [zapis relacji na żywo]

Czas na hit trzeciej kolejki PGE Ekstraligi. O godzinie 19.30 Betard Sparta Wrocław podejmie u siebie Orlen Oil Motor Lublin. Zapraszamy do śledzenia relacji na żywo z tego spotkania

Julia Piętakiewicz świętuje zdobycie gola

GKS Górnik Łęczna sensacyjnie ograł lidera tabeli z Katowic

Zwycięstwo katowiczanek w Łęcznej dałoby im mistrzowski tytuł. Zawodniczkom z Górnego Śląska nie udało się jednak już w sobotę włożyć mistrzowskiej korony, bo Górnik rozegrał mecz niemal perfekcyjny i stał się pierwszym zespołem w tym sezonie, który odebrał punkty katowiczankom.

Daniel Eze w końcówce meczu z Koroną II niemal zapewnił Świdniczance zwycięstwo

Świdniczanka blisko wygranej w meczu z Koroną II Kielce i przełamanie Podlasia

Po niedzielnym meczu z Koroną II Kielce w brody na pewno będą sobie pluć gracze Świdniczanki. Chociaż piłkarze trenera Łukasza Gieresza przegrywali 0:1, to jeszcze przed przerwą wyrównali. A w drugiej połowie spokojnie zasłużyli przynajmniej na jedną bramkę. Niestety, zostało 1:1.

Chełmianka traci obecnie do drugiego w tabeli KSZO siedem punktów

Chełmianka przegrała z KSZO. Koniec marzeń o barażach?

Przed wyjazdowym starciem z KSZO Chełmianka traciła do wicelidera tylko cztery punkty. Łatwo policzyć, że w przypadku wygranej szanse na zajęcie drugiej lokaty i grę w barażach o awans byłyby dużo większe. Niestety, biało-zieloni przegrali 0:3.

11 maja Bolesław Chrobry przyjmie koronę w Lublinie, w Centrum Spotkania Kultur

11 maja Bolesław Chrobry przyjmie koronę w Lublinie, w Centrum Spotkania Kultur

Widowisko „Koronacja” poświęcone symbolice koronacji Bolesława Chrobrego na pierwszego króla Polski pokazane zostanie w Lublinie podczas obchodów 1000. rocznicy tego wydarzenia, zaplanowanych na 11 maja. Spektakl sięga do historycznych tekstów źródłowych, ale też do motywów baśniowych i mitów. Na razie jest jeszcze sporo miejsc na widowisko, a bilet normalny kosztuje 50 złotych.

Akcja rozliczeń PIT 2024 – zostało tylko kilka dni. Praktyczny poradnik

Akcja rozliczeń PIT 2024 – zostało tylko kilka dni. Praktyczny poradnik

Do 30 kwietnia 2025 roku wszyscy mamy obowiązek złożyć zeznanie podatkowe PIT za rok 2024. Podpowiadamy, jak to zrobić wygodnie i przyjaźnie dla konta i szybko otrzymać zwrot nadpłaconego podatku.

A ja palę faję…
Giełda Staroci w Lublinie
galeria

A ja palę faję…

…a konkretnie Popularne  i Giewonty, a nawet radzieckie papierosy Orbita. Tak, to nieprawdopodobne, ale na jednym ze stoisk sprzedawczyni oferowała stare polskie i radzieckie papierosy, w oryginalnych, zamkniętych opakowaniach.

Wielkie serce, puste konto

Wielkie serce, puste konto

66-latka z gminy Milanów straciła ponad 11 tys. złotych po tym, jak wypełniła formularz zgłoszeniowy dotyczący inwestycji finansowej, która miała pomóc ludziom potrzebującym. Kobieta dokonała wpłaty i oczekiwała na weryfikację.

Prawie komplet kibiców obejrzał porażkę Motoru z Cracovią
ZDJĘCIA KIBICÓW
galeria

Prawie komplet kibiców obejrzał porażkę Motoru z Cracovią

Czwarty raz z rzędu wszystkie bilety na domowy mecz Motoru zostały wyprzedane. Tym razem 14777 osób obejrzało spotkanie beniaminka z Lublina przeciwko Cracovii. Niestety, tym razem kibice opuszczali stadion rozczarowani, bo punkty pojechały do Krakowa. Sprawdźcie nasze fotki z meczu.

ALARM24

Masz dla nas temat? Daj nam znać pod numerem:
Alarm24 telefon 691 770 010

Wyślij wiadomość, zdjęcie lub zadzwoń.

kliknij i poinformuj nas!

Najczęściej czytane

Dzisiaj · Tydzień · Wideo · Premium