
6,5 mln zł wydało miasto na dopłatę do budowy wielopoziomowego skrzyżowania z wiaduktem nad al. Witosa. Tyle że za całość powinien zapłacić prywatny inwestor. Dlaczego miasto postanowiło mu pomóc? To wyjaśnia prokuratura

Plany budowy wiaduktu nie są niczym nowym, widniały już w Wieloletnim Planie Inwestycyjnym miasta na lata 2005–2008. Choć zapisy WPI nie były do końca precyzyjne i nie mówiły dokładnie, w którym miejscu taki wiadukt miałby się znajdować, to ani w ciągu istniejącej ul. Grygowej, ani w jej projektowanym odcinku trudno jest znaleźć inne miejsce, do którego tę inwestycję można by przypisać.
Z dotacją, bez dotacji
Wiadukt pojawił się też w budżecie Lublina na 2007 r. uchwalanym już przez Radę Miasta obecnej kadencji, za rządów Adama Wasilewskiego. Wniosek o wpisanie takiego wydatku złożył Henryk Karczewski, dyrektor ówczesnego Wydziału Strategii i Rozwoju UM.
O ile wniosek przewidywał, że inwestycja będzie współfinansowana z pieniędzy unijnych, o tyle w ostatecznym projekcie budżetu znalazł się zapis mówiący, że fundusze wyłoży miasto. Chodziło o kwotę 60 mln zł na lata 2007–09. Radni nawet nad tym nie dyskutowali i projekt przyjęli.
Okoliczności, w jakich wniosek został zgłoszony do budżetu, Ratusz kontrolerom przedstawić nie umie, bo Korczewski odszedł na emeryturę. Ale nie tylko miastu zależało na tej budowie. Pojawił się bowiem prywatny inwestor, który tuż obok przy al. Witosa chciał postawić wielkie centrum handlowe Felicity.
Obietnice były szumne: 300 sklepów, dwa hipermarkety, multipleks. Tak duży obiekt wymagał też znaczącej przebudowy okolicznych dróg. Zgodnie z prawem taka przebudowa jest obowiązkiem inwestora, który musi dostosować układ komunikacyjny do zwiększonego ruchu, jaki spowoduje otwarcie jego obiektu. Bez tego o budowie sklepów może zapomnieć. Jak taka przebudowa powinna wyglądać?
Wycisnąć, ile się da
Plaza musiała nie tylko przenieść fragment ul. Obrońców Pokoju przesuwając ją pod mur cmentarza, ale też znacząco przebudować fragment ul. Lipowej, m.in. przenosząc zatoki autobusowe i wymieniając sygnalizację świetlną na skrzyżowaniu z Okopową i Skłodowskiej.
Inwestor stawiający hipermarket Real musiał przebudować skrzyżowanie ul. Szeligowskiego i Młodej Polski. Carrefour został zobowiązany do budowy estakady nad al. Witosa. Zwykle miasto chce wycisnąć z inwestora jak najwięcej i do tego zmierzają też rozmowy z siecią IKEA, która planuje centrum handlowe przy al. Spółdzielczości Pracy.
Przeważnie nowe lub przebudowane drogi przechodzą później na własność miasta. Ale nie zawsze. Raz inwestor chce je sobie "zatrzymać”, czasem to miastu nie zależy na ich przejęciu, bo nie chce ponosić kosztów późniejszego utrzymania drogi prowadzącej do jednego sklepu.
– Wiadukt Carrefoura traktujemy jako zjazd z drogi publicznej i nie jest on własnością miasta – mówi Eugeniusz Janicki, dyrektor Wydziału Dróg i Mostów w Urzędzie Miasta.
W przypadku Felicity wiadukt miał być po wybudowaniu przejęty przez miasto na własność.
Ani śladu uzgodnień
W lipcu 2005 r. do Ratusza trafiło pismo architekta działającego w imieniu CH Felin (inwestor Felicity) który prosił o wydanie warunków do opracowania projektu przebudowy dróg obok planowanego Felicity. Do wniosku dołączył opinię naukowców z Politechniki Lubelskiej, którzy wskazali kilka możliwych rozwiązań.
Padło na wiadukt, czyli rozwiązanie najbardziej korzystne dla sieci drogowej miasta, a najbardziej kosztowne dla inwestora. W sierpniu 2006 r. miasto po uzgodnieniu projektów wydało spółce CH Felin pozwolenie na przebudowę skrzyżowania i wzniesienie wiaduktu. W lutym 2007 r. prezydent Wasilewski podpisał ze spółką porozumienie zakładające, że miasto finansowo wesprze budowę węzła.
Mimo, że jej koszty w całości powinien pokryć inwestor. Co więcej, w aktach Ratusza nie ma żadnych dokumentów świadczących o tym, że spółka występowała do miasta o taką pomoc lub przestrzegała, że bez takiego wsparcia nie zbuduje wiaduktu.
To nie ja, to mój budżet
Jeśli spółka nie prosiła o pomoc, dlaczego prezydent zdecydował się wykładać na wiadukt publiczne pieniądze? Dziś tłumaczy, że takie ustalenia musiały zapaść za jego poprzednika. – To, że wiadukt był zapisany w budżecie jest dowodem, że uzgodnienia były – mówi Adam Wasilewski, prezydent Lublina.
Tyle że to nie poprzedni prezydent, za którego kadencji zaczęły się prace nad projektem budżetu, bierze za ten dokument odpowiedzialność, ale obecny, bo to on przedkładał projekt radnym.
Porozumienie z lutego 2007 r. badała ostatnio Regionalna Izba Obrachunkowa, która na polecenie prokuratury prześwietlała wszystkie sprawy związane z wiaduktem. RIO dopatrzyła się, że na porozumieniu jest tylko podpis prezydenta.
Brak jest za to parafki radcy prawnego i kontrasygnaty skarbnika miasta. Zdaniem kontrolerów RIO, takie podpisy powinny się tam znaleźć, bo dokument nazwany "porozumieniem” w istocie nosił znamiona umowy; miał "charakter czynności prawnej mogącej spowodować powstanie zobowiązań pieniężnych”.
Magistrat się z tym nie zgadza. – Gdyby to porozumienie było umową to bez podpisu skarbnika byłoby nieważne z mocy prawa – mówi Anna Morow, dyrektor Wydziału Audytu i Kontroli w Urzędzie Miasta.
Co ciekawe, to nie Ratusz, ale sama spółka CH Felin przygotowała projekt porozumienia. "Zostało podpisane przeze mnie w zaproponowanej wersji” – przyznał Wasilewski w wyjaśnieniach składanych RIO.
Kontrolerzy wytknęli pewne niedociągnięcia
W maju 2007 r. spisana została umowa między Ratuszem a CH Felin przewidująca, że miasto wyłoży na to 10 mln zł. Kontrolerzy RIO doszli do wniosku, że Ratusz nie miał pełnej wiedzy na temat planowanych kosztów budowy węzła drogowego. A w związku z tym nie mógł nawet wiedzieć, jaką ich część stanowić będzie kwota, którą przekaże inwestorowi.
Teraz prezydent tłumaczy, że zastanawiał się nad zleceniem ekspertyzy, ale uznał, że byłaby ona dodatkowym wydatkiem dla miasta, a poza tym miał zaufanie do fachowości swoich podwładnych. W budżecie na rok 2008 zamiast 60 mln zł, które przewidywał wcześniejszy budżet na węzeł, na lata 2007–09 przeznaczone było już tylko 10 mln zł.
W rzeczywistości magistrat na podstawie rozliczeń przedstawianych przez inwestora wydał 6,5 mln zł. Prezydent twierdzi, że miasto na tym wyłącznie zyskało. – Układ drogowy jest własnością miasta, przejęliśmy majątek wartości 43,5 mln zł, wykładając tylko 6,5 mln zł, rozwiązaliśmy problem węzła, a w planach miasta była przecież jego budowa – mówi Wasilewski.
Ratusz podkreśla, że dostało nie tylko wiadukt, ale też przebudowane sieci podziemne, a nawet słupy trakcji trolejbusowej i dokumentację do budowy takiej trakcji. O rozszerzenie dokumentów o elementy trakcji inwestor wystąpił do miasta we wrześniu 2007 r.
Wpisał do budowy także słupy trakcyjne. Ratusz wyjaśniał RIO, że nie wie, "kto był inicjatorem konieczności zaprojektowania i wykonania elementów trakcji trolejbusowej”. I sam przyznał, że trakcję trudno uznać za obowiązek inwestora. – Miasto na tej naszej współpracy nie straciło, ale zyskało. Kontrolerzy wytknęli tylko pewne niedociągnięcia – mówi prezydent.
Kto to zrobi?
Wątpliwości kontrolerów RIO wzbudziło też to, że miasto wydało 6,5 mln zł bez żadnego przetargu. Bo to nie Ratusz, ale spółka CH Felin decydowała o tym, kto ma budować wiadukt. Zwykle wydatki tak dużych kwot z publicznych pieniędzy wymagają przeprowadzenia wcześniejszego postępowania, które wyłoni najtańszego wykonawcę.
Nie musi to być przetarg, może to być np. zamówienie z wolnej ręki, jeśli z obiektywnych przyczyn tylko jedna firma może dane zlecenie wykonać. I na to powołuje się Ratusz. – Przecież tylko jedna firma była zobowiązana do wykonania tej inwestycji drogowej i nie można było zlecić nikomu innemu – twierdzi Morow.
Kontrolerzy RIO nie uznali tej linii obrony, bo przy trybie z wolnej ręki magistrat powinien sporządzić odpowiednie protokoły, oszacować wartość zamówienia, umieścić ogłoszenie w Biuletynie Zamówień Publicznych i powiadomić prezesa Urzędu Zamówień Publicznych o tym, że chce odstąpić od przetargu na tak dużą kwotę. Ale Ratusz tego nie zrobił.
– My mamy świadomość pewnych wad dokumentacyjnych, pewnych braków, że to nie zostało zrobione doskonale – przyznaje Anna Morow.
Porozumienie z 2007 r. mogło nakładać na CH Felin obowiązek przeprowadzenia przetargu na tę inwestycję. Takiego obowiązku nie było. Miasto nie wie, dlaczego.
Spółka milczy
Ryszard Leśniewski, obecnie prezes spółki Gray International, który w czasie, gdy podpisywane były porozumienia z miastem szefował też spółce CH Felin, poprzez swoje biuro przekazał nam, że jest za granicą i nie może odnieść się do sprawy.
Prokurator bada
Śledztwo prowadzi Prokuratura Okręgowa w Lublinie, a konkretnie Wydział VI ds. Przestępczości Gospodarczej. – Śledztwo dotyczy nieprawidłowości przy finansowaniu budowy przez miasto. Wszczęliśmy je po tym, jak swoje ustalenia przekazała nam policja. Nie mogę ujawniać, jakie to były ustalenia – mówi Beata Syk-Jankowska, rzecznik prokuratury. – Przesłuchaliśmy już świadków, nikomu jeszcze nie postawiliśmy zarzutów, czekamy na wyniki kontroli RIO, od których zależy dalszy tok śledztwa.