W Polsce rozdają autografy, ustawiają się do pamiątkowych zdjęć. W krajach, z których pochodzą, są rozpoznawani tylko przez znajomych lub Polaków oglądających polską telewizje. A wszystko za sprawą programu „Europa da się lubić”
d
– Jeżeli we Włoszech znaleźliby się Polacy, którzy chcieliby zrobić karierę medialną podobną do naszej, nie byłoby z tym problemu. Powinni wtedy udać się do Cannale 5, telewizji należącej do Berlusconiego. To kuźnia prezenterów, tancerzy i showmenów – zapewnia Witold Casetti, Włoch z programu „Europa da się lubić”.
– Taka kariera jest jak najbardziej możliwa. Trzeba mieć tylko odpowiednie cechy – twierdzi Conrado Moreno, Hiszpan z tego samego programu – My także musimy posiadać cechy pozwalające odnieść medialny sukces. Jeżeli nie chce się być gwiazdą jednego sezonu, trzeba mieć coś konkretnego do powiedzenia.
Zarówno Witold Casetti jak i Conrado Moreno do programu trafili z castingu. Obaj od pewnego czasu przebywali już w Polsce.
– Moja asystentka widziała program w telewizji i w poniedziałkowy poranek powiedziała mi:
„Panie prezesie, pan się tam nadaje.
Wyślę pana zgłoszenie”. Zgodziłem się, choć nie wierzyłem, że się odezwą – wspomina Witold. – A tu zadzwonili!
Hiszpana Conrado Moreno o castingu poinformowała jedna z uczennic pobierająca u niego lekcje z hiszpańskiego. – Poszedłem i oniemiałem, bo na castingu pojawił się także... mój ojciec! Jak się okazało, zgłosił się znacznie wcześniej niż ja. Do programu wybrano jednak tylko mnie. A tata się później na mnie złościł... – śmieje się Conrado.
Kto ty jesteś?
Z reszty uczestników programu „Europa da się lubić” wyróżniają ich polskie korzenie. Ich mamy są Polkami.
– Często odwiedzałem dziadków w Gdańsku. Jednego lata przyjeżdżałem ja, drugiego mój brat. I tak na zmianę – opowiada Witold. – Aż w końcu w firmie, w której pracuję, zaproponowano mi otwarcie filii w Polsce. No i jak miałem się nie zgodzić, skoro ja jestem pół-Polakiem i pół-Włochem.
Mimo iż język polski nie był dla nich obcy, sprawiał im sporo problemów. Conrado uczył się przez całe wakacje.
– W domu rozmawiałem po hiszpańsku. Podstawy polskiego jednak znałem. Ale się denerwowałem, bo nie umiałem czytać i pisać po polsku. Dla mnie to „cz”, „sz” było bardzo dziwne. Buntowałem się, trzaskałem książkami – wspomina Conrado Moreno. Teraz mówi lepiej niż niejeden Polak.
Witold Casetti mówi, że został wrzucony na głęboką wodę.
– Nigdy nie otwierałem książek z gramatyką. Nigdy nie uczyłem się, jak poprawnie tworzyć konstrukcję zdania, jak układać wyrazy – mówi Witold. – Po prostu słuchałem i oglądałem telewizję. I tak chyba najłatwiej jest się nauczyć obcego języka.
Dziś jeszcze mają małe problemy językowe.
– Są chwile, w których się gorzej mówi. Czasami myślę o czymś, ale jest mi to trudno ubrać w słowa – mówi Conrado. – Ja z wypowiedzią startuję bardzo dobrze, bo pamiętam słowa. Później się hamuję, bo nie jestem pewien, czy nie gadam głupot. Końcówki, odmiany i przypadki są nadal moją zmorą – dodaje Witold.
Mówią po polsku i
coraz częściej... myślą po polsku.
– Jak byłem dzieckiem, marzyłem i mówiłem po hiszpańsku – wspomina Conrado. – Im dłużej przebywam w Polsce, tym częściej zauważam, że moje myśli układają się po polsku. Nawet w Hiszpanii zauważyli te zmiany. Pytają się, czy jestem Argentyńczykiem, czy Kolumbijczykiem, bo akcent jakiś taki inny się zrobił. Podobnie jest w przypadku Witolda. Kiedy odwiedza rodzinne strony, żartują z niego, że zapomniał włoskiego.
Jak nas widzą?
Panowie szczerze wyznają, że wiedza o Polsce i Polakach jest we Włoszech i Hiszpanii nijaka.
– Nieraz spotkałem się z pytaniem, czy Polska leży... nad Morzem Czerwonym! – śmieje się Conrado.
Hiszpanie uważają Polaków za najlepszych spawaczy, a Włosi za najlepszych zbieraczy jabłek.
– Nikt nie zdaje sobie sprawy, że są to wykształceni ludzie, którzy biorą sobie, ot taką, dorywczą pracę – mówi Conrado.
Polska kojarzy się także z papieżem i Wałęsą.
– U nas Boniek jest popularny – twierdzi Witold. – I chyba bardziej niż Małysz.
Przebywając długo w Polsce, zetknęli się z naszymi tradycjami.
–Wódeczka – uśmiecha się szeroko Witold – To świetna tradycja... Hiszpanie z kolei odkrywają w Polsce barwne i bardzo serdeczne zwyczaje.
– Jeżeli jesteśmy bardzo rodzinni i lubimy święta, to Polacy są jeszcze bardziej rodzinni i jeszcze bardziej przestrzegają tych obrzędów – porównuje Conrado. – Są jednak ciekawe różnice. W Hiszpanii święta Wielkiej Nocy są smutne, tragiczne. W Polsce – odwrotnie. Te kolorowe palmy, to dzielenie się jajkiem... U nas tego nie ma.
Wszystko to sprawia, że nasi bohaterowie, zasmakowawszy w polskich obyczajach, spędzają święta w sposób urozmaicony.
– I tak, i tak. Po hiszpańsku i po polsku – zauważa Conrado – Widzę, jak Hiszpanie, przyjeżdżający do Polski, są zachwyceni i zaskoczeni tutejszymi zwyczajami.
Zainteresowanie naszym krajem
w Hiszpanii i we Włoszech wzrasta.
– Hiszpanie coraz częściej przyjeżdżają do Polski. Głównie od większych miast. Do Krakowa, Warszawy i Trójmiasta – mówi Conrado.
– Ludzie związani z religią zahaczają często o Częstochowę – dodaje Witold.
– Hiszpanie są ciekawi Polski. Wiedzą, że to największy kraj, wchodzący do Unii Europejskiej. Kraj o ciekawej kulturze – twierdzi Conrado.
– Dlatego warto, aby Polacy wykorzystali to do promocji. Ja będę się starł wypromować Polskę we Włoszech – deklaruje Witold.
W innych krajach Polska nie już postrzegana przez pryzmat chłopa jadącego na furmance.
– Taki wizerunek już nie istnieje – zapewniają zgodnie południowcy.
– Hiszpania była tak postrzegana, przed wejściem do Unii Europejskiej – wspomina Conrado – Byliśmy postrzegani jako zacofany kraj, który niewiele może wnieść do wspólnoty.
– Ci, którzy jeszcze tak myślą, nie wiedzą, jak jest w Polsce – dodaje Witold – I pewnie dlatego są tacy zaskoczeni, jak tu przyjeżdżają.
Przykład Conrado i Witolda pokazuje, że cudzoziemiec może zapuścić korzenie w Polsce.
– Moja żona jest Włoszką. Przyjechała ze mną do Polski. Zostajemy tutaj, mimo iż mam mieszkanie we Florencji – mówi Witold – Czuje się wolny, bo Europa się otworzyła.
Niektóre rzeczy w Polsce nie podobają się naszym rozmówcom.
Mają jednak do nich specyficzny stosunek.
– Polacy narzekają. Twierdzą, że jeżeli coś się komuś udało, to na pewno przez znajomości – mówi Conrado – W połowie jesteśmy Polakami, znamy historię i dlatego takie rzeczy możemy sobie wytłumaczyć.