O epizodzie powstańczym, który zmienił Puławy, opowiadają Mikołaj Spóz, regionalista i Robert Och, historyk.
Zwycięska potyczka
– Ponieważ Rosjanie obsadzili brzeg rzeki artylerią i piechotą generał Józef Dwernicki szuka innej przeprawy przez Wisłę – mówi Robert Och, historyk. – Zadanie to powierzył pułkownikowi Piotrowi Łagowskiemu i pułkownikowi Juliuszowi Małachowskiemu. Znaleźli takie przejście w okolicach Włostowic i postanowili zająć Puławy od południowej strony.
W Puławach został jeden szwadron Dragonów Kazańskich. Wojskami rosyjskimi dowodził generał Kreutz. Łagowski miał dobre informacje o rozlokowaniu wroga – pomagali mu chłopi z Włostowic. Poprowadził oddział osobiście – 120 ochotników jazdy sandomierskiej oraz 100 strzelców Juliusza Małachowskiego.
– Dzięki pomocy okolicznych chłopów 25 lutego 1831 roku niepostrzeżenie przeprawili się przez Wisłę – wyjaśnia historyk. – Atak rozpoczęli o godzinie 17 i zaskoczyli Rosjan. Dragoni skutecznie bronili się w przypałacowych stajniach, atakujący nie byli w stanie zmusić ich do kapitulacji. Sytuacja była patowa.
Juliusz Małachowski tak napisał o tym do matki:
"Gdy się ta walka źle obracała na naszą stronę, gdym widział że pułkownik Łagowski niepotrzebnie każe nam się o 50 kroków od stajen w pluton formować, przy czym zaraz trzech nam ubito, krzyknąłem na pięciu karabinierów aby podskoczyli za mną. Do każdych drzwi po tyleż przeznaczywszy posunąłem się do jednego okna – dano ognia zewsząd, nawet z dymników. Pałaszem zrąbałem ramy i wskoczyłem pierwszy. Ciemno! Wystrzały gdzie niegdzie oświecają 70 zamkniętych wewnątrz dragonów, którzy bojąc się abyśmy w pień ich nie wycięli, nie składają broni. Jednakże na zaręczenie moje, że nic się im nie stanie, otaczają mnie i karabiny, pistolety, pałasze składają u nóg”.
W bitwie do niewoli wzięto dowódcę oddziału rosyjskiego, trzech oficerów i 250 żołnierzy. Zginęło 50 Rosjan i 11 Polaków. Powstańcy zdobyli 90 koni, kilka wozów amunicji, chorągiew, kasę i kaplicę polową. Było to zwycięstwo absolutne.
– Po zwycięstwie i w Puławach, i w pałacu czekają na Dwernickiego, ale ten nie przybywa – mówi R. Och. – Natomiast spieszą Rosjanie ze spóźnioną odsieczą. Łagowski i Małachowski udają się do Góry Puławskiej i później do Zwolenia, gdzie zakładają obóz.
Wydarzenia w Puławach, a przede wszystkim klęskę wojsk rosyjskich w 1831 roku zgoła inaczej interpretował prorządowy "Kurier Polski”. W numerze 472 z 1831 roku tak relacjonowano:
"I tak mieszkańcy Puław podburzeni przez buntowników korzystając z nieostrożności stojącego tam szwadronu Kazańskiego Pułku Dragonów napadli na nich zdradziecko i znieśli go pomimo najodważniejszego oporu w najniegodziwszy sposób. Ta niegodziwość nie będzie pozostawiona bez zemsty”.
I zemsta była.
– 27 lutego Rosjanie znów wkraczają do Puław – opowiada historyk. – Tym razem dragoni i kozacy pod dowódcą wnuka Izabeli – księcia Wirtemberskiego.
– W drugim starciu Polacy niestety ponieśli klęskę, wielu ich zginęło – mówi Mikołaj Spóz, regionalista. – Czartoryska z córkami musiały niemal uciekać przed ostrzałem, jaki zarządził wnuk Izabeli, polakożerca – książę Wirtemberski. Nienawidził babki i kazał skierować artylerię na pałac. Zginęło wielu dzielnych ludzi.
Pan Mikołaj przewertował księgi parafialne, a w nich ksiądz Dobrzyński ten sam, który później przed zaborcami ratował zbiory Czartoryskich, zapisał: "Działo się we wsi Włostowicach dnia 27 lutego 1831 roku. O godz. 9 rano stawili się: Walenty Pasek liczący lat 48 tudzież Andrzej Kordelas mający lat 77, obydwaj służący przy kościele, zamieszkali we Włostowicach i oświadczyli, że w Puławach na placu przed Instytutem dnia 26 lutego roku bieżącego o godz. 4 po południu, umarł Dominik Tumalski lat 26 mający, strzelec celny z korpusu jaśnie wielmożnego Juliusza Małachowskiego, bezżenny, rodem z sandomierskiego województwa. Po przekonaniu się naocznie o zejściu Tumalskiego, akt ten stawającym i świadkom przeczytany, przez nas tylko podpisany został gdyż stawający świadkowie pisać nie umieją. Ksiądz Józef Dobrzyński, pleban włostowicki”.
Ksiądz na podstawie relacji świadków zidentyfikował większość poległych. Byli to przeważnie młodzi, 20–30 letni ludzie.
– Dobrzyński w księgach parafialnych zapisał ich nazwiska – mówi Spóz. – Pisał o "poległych przed Instytutem”. Na początku zdumiałem się – jak to, przecież Instytut powołano później. Dopiero później uświadomiłem sobie, że przecież Czartoryscy powołali tu Instytut Nauczycieli i Organistów i chodziło o ten właśnie obiekt przed którym rozegrała się krwawa potyczka.
To zadziwiające, jak wiele ludzi pomagało Czartoryskim w ukryciu zbiorów przed Rosjanami. Nawet po ich wyjeździe strzegli tych dóbr, jak swoich. Rosjanie rabowali co się dało, takie zresztą mieli też polecenie od wnuka Izabeli.
W 1824 roku biblioteka na puławskim dworze liczyła sobie blisko 39 tys. dzieł w tym blisko połowa druków polskich. Z początkiem XIX w. u Czartoryskich była największa ilość zupełnie unikalnych rękopisów perskich. Tutaj też trafił olbrzymi i wyjątkowy księgozbiór Tadeusza Czackiego. Bibliotekarzem, a później sekretarzem księcia był Karol Sienkiewicz.
– Przypuszczalnie do dworu dochodziły wcześniej jakieś niepokojące wieści – mówi Mikołaj Spóz. – Po śmierci Aleksandra I nasiliła się rusyfikacja i represje wobec Polaków. Mniej więcej na rok przed Powstaniem Listopadowym Czartoryscy zaczęli zabezpieczać część swoich zbiorów. Kapitalną rolę odegrał w tym Karol Sienkiewicz, który ratował bibliotekę. A nie było to łatwe. Tysiące bezcennych druków, książek, białych kruków wymagały starannego zabezpieczenia i dobrego ukrycia. Wywożono je później różnymi drogami do Warszawy, Sieniawy, Krakowa, stamtąd z czasem trafiły do Paryża.
Opuszcza Puławy na zawsze
Po wkroczeniu do Puław dragoni i kozacy używają sobie ile wlezie. Sieją postrach wśród mieszkańców, grabią, chłopom palą nawet słomę będącą paszą na zimę dla zwierząt. Kilkunastu chłopów wskazanych przez Żydów zsyłają w głąb Rosji. Mają też polecenie zniszczenia osady pałacowej, a przed tym wywiezienia wszystkich cennych rzeczy i zbiorów – przede wszystkim biblioteki. O tym dowiaduje się Dwernicki, który jest na drugim brzegu rzeki.
– Znów wysyła ochotników, a ci w połączeniu ze strzelcami Małachowskiego przeprawiają się przez Wisłę – wyjaśnia historyk. – Rosjanie znów są wyparci z Puław.
Dwernicki wspomina: "Wyparci dragoni na drogę do Końskowoli mając ze sobą dwie armaty, kilkakrotnie chcieli na powrót zająć Puławy, szczególniej dla przeszkodzenia mojemu korpusowi przeprawy, którą łatwo przewidzieć mogli. Lecz nieustraszona piechota nie tylko dawała im mężny odpór, ale dwukrotnie uderzyła na szwadrony. W tych utarczkach miał nieprzyjaciel 100 ludzi i kilkadziesiąt koni zabitych. O tę stratę przyprawił go pułk Juliana Małachowskiego w którym wszyscy celnie strzelają”.
Na krótko do Puław przyjeżdża Dwernicki, a Małachowski znów pisze do matki: "Mieszkańcy lubo zrabowani ze szczętem przez Moskali ostatnią nam żywność w ofierze wybiegłszy ze swych domów przynieśli. Widok ten wszystkich nas do łez poruszał. Księżna tę wpajając moralność od trzech pokoleń dochowała się podobnych włościan, doczekała się nagrody za swoją pracę”.
Tymczasem ona na zawsze opuściła ukochane Puławy.