Wyobraź sobie, że poszedłeś wczoraj do kina. Kupiłeś bilet, film obejrzałeś i ze znajomymi sobie pogadałeś. Nietrudno to sobie wyobrazić, bo do kina może pójść każdy. Mało tego. Każdy może mieć własną opinię o tym filmie. Możesz nawet powiedzieć, że był do bani - i nikt ci nic nie zrobi.
A teraz wyobraź sobie, że znowu idziesz do kina, ale tym razem cię nie wpuszczają. Dlaczego? Przecież są bilety... No tak, ale w kinie jest już kilka osób, które mogą mieć na temat filmu inne zdanie niż ty. I to mogłoby spowodować awanturę, a nawet "zagrozić życiu lub zdrowiu albo mieniu w znacznych rozmiarach”.
Tak właśnie jest w Warszawie, rządzonej przez jednego z dwóch bliźniaków Kaczyńskich, Lecha mianowicie.
Otóż 11 czerwca miała się tam odbyć parada gejów i lesbijek. Ale się nie odbędzie. Bo prezydent Kaczyński tak zadecydował. Bo to może grozić życiu lub zdrowiu itd.
A dlaczego? Bo Młodzież Wszechpolska, jak się o paradzie dowiedziała, to postanowiła zrobić własną. W tym samym dniu i na tej samej trasie. A wtedy mogłoby dojść do awantury. Kaczyński stanął, oczywiście, po stronie Młodzieży Wszechpolskiej i odmówił zgody na paradę gejów i lesbijek. Protestuje Rzecznik Praw Obywatelskich. Protestują też prawnicy. Bo w ten sposób można odwołać każdą niewygodną demonstrację czy marsz.
Jakie z tego wnioski? Proste i smutne, niestety. Są równi i równiejsi. Jednym wolno chodzić do kina, a innym nie. Dobre jest tylko to, że przynajmniej nie będę siedział w jednym rzędzie ani z Młodzieżą Wszechpolską, ani z jednym czy drugim Kaczyńskim.