Puk, puk. Kto tam? Policja. Kupił pan/pani rentę. Proszę z nami. Takich wizyt będzie... kilka tysięcy.
Takie odwiedziny policji ma już za sobą m.in. Robert P., Bogdan S., Urszula U. i kilku innych rencistów. - Nie byli zaskoczeni, przecież mogli wcześniej w prasie przeczytać o zatrzymaniu pośrednika, który załatwiał im rentę - mówi policjant z wydziału do walki z korupcją KWP w Lublinie.
W kolejce czekają już następni.
Wystarczy popytać
Jak załatwić rentę? Jak znaleźć pośrednika, który załatwi odpowiednie kwity?
- Wystarczy popytać w kolejce do lekarza w przychodni albo wsiąść do taksówki, zwłaszcza jeśli kierowca ma już swoje lata. Za którymś razem trafi się na takiego co za 100 czy 200 zł skieruje do odpowiedniej osoby - twierdzi nasz informator.
Pośredników z Lublina potrafili znaleźć nawet mieszkańcy z odległych części kraju. Bo sporo fałszywych rencistów pochodzi spoza naszego regionu. Meldowali się w województwie lubelskim tylko po to, żeby ich sprawę rozpatrywał lubelski ZUS. Po otrzymaniu renty, meldowali się znowu u siebie. Załatwienie meldunku też brał na siebie pośrednik.
Afera wyszła przypadkiem
Do lekarki przyszła pacjentka, która pokazała jej zaświadczenie. Lekarka zobaczyła na dokumencie swoją pieczątkę i sfałszowany podpis. Poszła z tym na policję.
Potem było śledztwo w prokuraturze w Chełmie. Prokuratorzy oskarżyli kilku lekarzy i dwóch orzeczników z lubelskiego ZUS. Pierwsi za łapówki wystawiali fałszywe historie choroby, drudzy: przyznawali świadczenia. Zarzuty usłyszało też kilkudziesięciu rencistów. Większość oskarżonych poddała się karze.
W sądzie "walczą” jeszcze ostatni lekarze. Kopalnią wiedzy był notes pani Teresy W., pośredniczki, która skrupulatnie notowała komu załatwiła rentę.
Układ znaleziony
Na początku kwietnia, w niedzielny wieczór, policjanci zjawili się w mieszkaniach 66-letniej emerytki Anny B. i 42-letniej rencistki Teresy S. To pośredniczki, które brały na siebie załatwienie fałszywej dokumentacji lekarskiej. Obie kobiety zostały aresztowane, ale starsza po kilkunastu dniach wyszła na wolność.
Następnego dnia policja zatrzymała też dwie rencistki Joannę K. i Teresę J., które dostały świadczenia dzięki sfałszowanym dokumentom lekarskich. Przyznały się do winy. Mają wpłacić po pięć tysięcy poręczenia majątkowego. Potem taki sam scenariusz powtarzał się kilkakrotnie. Policja zabierała na przesłuchanie na przemian pośredników i rencistów.
Sąd Rejonowy w Lublinie aresztował 74-letnią Mariannę R. Kobieta opuściła już areszt ze względu na stan zdrowia. Na kilkanaście godzin zatrzymana została też 67-letnia Jadwiga G., była pracownica lubelskiego ZUS. Ma wpłacić 10 tys. zł poręczenia.
Rekordzista - 59-letni Robert P. - pobrał z lubelskiego ZUS ponad 100 tysięcy złotych. 54-letnia Urszula U., od 2001 do 2005 roku wyłudziła ponad 20 tys. złotych. Obu rencistom w wyłudzaniu świadczeń pomagała pośredniczka Anna B. Za załatwienie renty brała od 4 do 5 tysięcy złotych.
Starsze panie sypią
Pośrednicy mają zarzut przynależności do zorganizowanej grupy przestępczej. Kobiety znały się, podsyłały sobie nawet "klientów”, bo nie każda była w stanie załatwić rentę na zamówione schorzenie. Teraz starsze panie poszły na współpracę z policją. Opowiadają komu i za ile załatwiły renty. A także kto im w tym pomógł. Bo ktoś musiał wystawiać fałszywe historie choroby, przybijać pieczątki.
- Będą dalsze zatrzymania i zarzuty, również dla lekarzy - mówi Sławomir Góźdź, naczelnik wydziału do walki z korupcją KWP w Lublinie.
W tym nowym wątku afery policjanci zapukali dotąd tylko do jednego lekarza, psychiatry Elżbiety B. Przeszukiwali jej mieszkanie. Zastali w nim pijanego przyjaciela lekarki, również lekarza. Mężczyzna był agresywny; gdy funkcjonariusze chcieli umieścić go w izbie zatrzymań zaproponował im... siedem tysięcy złotych łapówki.
Nie posmarujesz, nie dostaniesz
Tyle też mogło kosztować załatwienie renty. Tu kwota zależała od wkładu "pracy” pośrednika. Od tego, czy trzeba było załatwiać całą dokumentację czy tylko kilka zaświadczeń. A także od okresu na jaki miała być przyznana renta. - Rentę dostawały nawet osoby zdrowe jak byki - mówi policjant prowadzący śledztwo. - Ale spory odsetek to ludzie rzeczywiście schorowani, którzy mieli stos dokumentów lekarskich. Sądzili, że jeśli nie posmarują to renty nie dostaną.
Pośrednicy najwięcej pracy mieli pod koniec lat 90., kiedy w dużych lubelskich zakładach pracy dochodziło do zwolnień grupowych. Co ciekawe, nie zaprzestali działalności, gdy chełmska prokuratura zamykała już pierwszych lekarzy i stawiała zarzuty rencistom. A chętnych nie brakowało. Renta to nie tylko pieniądze z ZUS ale podstawa do ubiegania się o dodatkowe zasiłki. Przedsiębiorca korzysta podwójnie, bo na rencie nie musi płacić składki emerytalnej.
Rolnik rencista nie musi płacić składki na KRUS. Większość rolników z Radecznicy i Gruszki Zapolskiej ma renty na "głowę”. Załatwiali je dzięki pomocy 70-letniego, Stanisława D., psychiatry ze szpitala w Radecznicy. Doktor został aresztowany w lutym. Ale to już odrębne śledztwo, które przy pomocy lubelskich policjantów, prowadzi prokuratura w Siedlcach.
Zgłoś się sam
Kiedy będą następne zatrzymania? Wkrótce - odpowiadają policjanci. Teraz "obrabiają” dowody, które do tej pory zebrali. Pośrednicy i renciści opowiedzieli im, jak załatwiali renty. W ich teczkach są liczne zaświadczenia lekarskie, które wskazują kto im pomagał. Policjanci nie chcą ujawnić czy znowu sięgną po kogoś z ZUS. I podkreślają, że rencista, który dał łapówkę, a zgłosi się sam, nie poniesie odpowiedzialności za łapownictwo.