Rok temu Krzysztof Hetman z PSL wyruszył na pełną przygód wyprawę. Na razie sprawnie omija rafy i mielizny. Jednak prawdziwe niebezpieczeństwa dopiero przed nim.
Rok rządów marszałka Krzysztofa Hetmana w samorządzie województwa można wpisać w schemat opowieści o bohaterze. Trudno powiedzieć, czy Hetman świadomie korzysta z siły drzemiącej w mitach. Na pewno rządząc województwem sam obsadza się w tej roli. Choćby bawiąc się na plakatach skojarzeniami ze swoim nazwiskiem, pisząc "Hetman lubelski”.
Początek wyprawy
– Trzeba skończyć z lamentowaniem i zabrać się do pracy. Lubelszczyzna potrzebuje śmiałej wizji, musimy złamać schemat myślenia, że jesteśmy Polską B – zapowiedział Hetman tuż po tym, jak radni wojewódzcy wybrali go na marszałka. A później w wywiadzie dla Dziennika Wschodniego przedstawił stawkę w tej grze: W ciągu najbliższych dwóch lat rozstrzygnie się, jak będzie wyglądała Lubelszczyzna w 2015–2020 r.
Marszałek musi zakończyć budowę lotniska pod Świdnikiem, mostu na Wiśle w Kamieniu wraz z 50 kilometrami drogi dojazdowej z Lublina, a stawiany od prawie 40 lat Teatr w Budowie zmienić w nowoczesne, przyciągające ludzi z całego województwa Centrum Spotkania Kultur. Ta ostatnia inwestycja będzie symboliczną próbą dla Hetmana. – To pomnik bezradności Lublina – mówi Hetman.
Pierwsze wyzwania
Nowy marszałek zaczął urzędowanie od uporządkowania sprawy CSK. Właśnie rozkręcał się konflikt między architektami przygotowującymi projekt Centrum a władzami województwa. Nowy zarząd pod kierownictwem Hetmana postraszył pracownię architektoniczną, że ogłosi nowy konkurs na projekt. Teraz urząd ma już pozwolenia na budowę i czeka na dokumentację wykonawczą.
Drugą poważną próbą była sprawa pieniędzy na budowę ekspresówki S17 Kurów –Lublin (wraz z obwodnicą) –Piaski.
– Nie szczędziłem wtedy ostrych słów – mówi Hetman. W obronie funduszy na kluczową dla regionu inwestycję stanęli przedsiębiorcy, związkowcy, mieszkańcy. Pojechali z syrenami i racami przed kancelarię premiera w Warszawie. Hetman, mimo zapowiedzi, na demonstrację nie pojechał.
Hetman z Żukiem
W mitach bohater ma sprzymierzeńca. Dla Hetmana jest nim Krzysztof Żuk (PO), prezydent Lublina. Między Krzysztofami zaiskrzyło od czasu walki o "siedemnastkę”. Wtedy pierwszy raz wystąpili na wspólnych konferencjach prasowych. Grozili napisaniem skargi na polski rząd do Komisji Europejskiej.
Niezłe kontakty z prezydentem wykorzystał Hetman podczas kampanii wyborczej do Sejmu. Zaprosił dziennikarzy na spotkanie pod hasłem: "Za kim stoi żuk?”. I wystąpił przed samochodem dostawczym marki żuk.
Duże nadzieje z tandemem Żuk–Hetman wiążą przedsiębiorcy. Lubelskie Forum Pracodawców napisało do marszałka (kiedy wahał się, czy zostać posłem), że z prezydentem "stali się dla nas gwarancją nadania miastu i regionowi niezbędnego przyśpieszenia rozwojowego”.
Śpiew sejmowych syren
Na zmierzającego do celu bohatera czyhają zasadzki. Odyseusz wędrując do domu przepłynął obok wysp syren. Ich śpiew wabił żeglarzy, którzy ginęli roztrzaskani na skałach. Odyseusz kazał przywiązać się do masztu, żeby nie ulec ich czarowi.
Hetmana kusił Sejm. Jako lider lubelskiego PSL wystartował z pierwszego miejsca listy ludowców. Dostał prawie 11 tys. głosów i miał pewne miejsce w sejmowych ławach. Sejm nęcił: pieniądze te same, co w Urzędzie Marszałkowskim, ale zdecydowanie mniej pracy. Dochodzi wciąż spory prestiż, jakim się cieszą parlamentarzyści oraz poczucie posiadania władzy.
Łatwo przeoczyć skały, o które może się rozbić poseł: złudne przekonanie o kierowaniu losami kraju (zdecydowana większość posłów, nawet z rządzących partii, nie ma wpływu na bieg wypadków) i frustracje (w mediach pojawia się kilkunastu posłów, reszta to statyści). Marszałek województwa ma większą władzę niż szeregowy poseł. Krzysztof Hetman po długi rozterkach postanowił zostać w Urzędzie Marszałkowskim.
Dotychczas wszystkie przygody kończyły się dla Hetmana szczęśliwie. Obywało się nawet bez siniaków. Szybko w niepamięć poszła historia z członkiem zarządu Sławomirem Sosnowskim – kolegą Hetmana z PSL – którego marszałek odwołał ze stanowiska za złamanie ustawy antykorupcyjnej, a chwilę potem znowu powołał. Łaski nie było dla dyrektorów z Urzędu Marszałkowskiego, którzy znaleźli się w podobnej sytuacji.
Urząd Marszałkowski kierowany przez Hetmana poniósł prestiżową klęskę w sprawie Contbusu, firmy wożącej busami ludzi do Warszawy. W sylwestra ubiegłego roku urzędnicy cofnęli zezwolenia przewoźnikowi na przewóz pasażerów do stolicy. Ostatecznie, przewoźnik nie stracił zezwolenia, bo okazało się, że wówczas marszałek nie miał prawa go zabrać.
Osobiście Hetman tłumaczył się ze sprawy firmy Eurocompass. Wraz z dwoma wspólnikami (w tym byłym urzędnikiem marszałkowskim od funduszy unijnych) założył ją cztery lata temu, a z udziału w spółce zrezygnował po przyjściu do pracy w Ministerstwie Rozwoju Regionalnego. Eurocompass działa dalej: dostał 997 tys. zł z Lubelskiej Agencji Wspierania Przedsiębiorczości na budowę Centrum Nowoczesnych Usług i Technologii (przed objęciem fotela marszałka przez Hetmana).
– Ktoś może podejrzewać, że im pomogłem lub pomagam. Jak się obronić przed taką sugestią? Nie uniknie się przecinania znajomości. Trzeba zachować zdrowy rozsądek i etykę. Żonie bym nie pozwolił złożyć wniosku, ale znajomym nie mogę zabronić – uprzedził pytania dziennikarzy Hetman.
Gdzie dopłynie Hetman?
Wyprawa Hetmana dopiero się zaczęła. Jak sam przyznaje, największe próby przed nim: dokończenie wielkich inwestycji, chude lata dla kasy województwa, zaciskanie pasa i branie kredytów. Czy przedstawi wreszcie pomysł na zagospodarowanie hektarów ziemi, na których miało być lotnisko w Niedźwiadzie? Czy sukces przyniesie konsolidacja trzech lubelskich szpitali?
Kadencja zarządu kierowanego przez Hetmana kończy się w 2014 roku. Dużo czasu, dużo szans, ale i pułapek.
Rok Hetmana według opozycji
Marek Wojciechowski, radny wojewódzki PiS:
Na pewno marszałek ma dobrą prasę i jest niezłym marketingowcem. Na początku kadencji przedstawił sensowną wizję rozwoju województwa. Postrzegałem go jako osobę sprawną i pewnie taką jest. Ten obraz zmąciło jego kandydowanie na posła. Powinien powiedzieć, że wystartuje i odda mandat, albo nie kandydować. Tymczasem, najpierw mówił, że przyszedł z Ministerstwa Rozwoju Regionalnego, bo dobro województwa jest na pierwszym miejscu. Pobył trochę marszałkiem, postanowił kandydować do Sejmu, tłumacząc, że tam zatroszczy się o interesy regionu, a potem zrezygnował z poselskiego mandatu, tłumacząc, że jednak więcej może w Lublinie. Podejrzewam, że ma duże ambicje i nie dostał w Warszawie tego, co chciał. Jeśli są prośby radnych dotyczące spraw publicznych, to przynajmniej stara się słuchać i podchodzi do nich rzeczowo.
Jacek Czerniak, poseł i do niedawna radny wojewódzki SLD:
Marszałek jest młodym, jeśli chodzi o staż samorządowy, ale rzutkim politykiem. Przy jego ocenie trzeba pamiętać, żeby plusy nie zasłoniły minusów. Krzysztof Hetman konsekwentnie realizuje kluczowe projekty, takie jak lotnisko. Mam nadzieję, że w przyszłym roku będzie otwarcie lotniska. Jako radnemu nie podobało mi się, kiedy marszałek irytował się pytaniami opozycji. Opozycja ma prawo do pytania i krytykowania. Minusem jest pewien poślizg w realizacji Centrum Spotkania Kultur, choć działo się to niezależnie od marszałka. Ja bym ocenił Hetmana na czwórkę z minusem.