Znamy je z katechizmu i - niestety - z polskiej polityki. Bo wszystkie można znaleźć na ul. Wiejskiej. W nadmiarze.
Pycha
Szczególnie częste u polityków; zwłaszcza wtedy, gdy mają wokół siebie armię pochlebców, albo gdy nie chcą słuchać krytyków. Jak choćby Lech Wałęsa. Historia wyniosła go tak wysoko, że uwierzył, iż jest w stanie w pojedynkę kreować wielkie procesy społeczne. Powtarzał więc: "JA zrobiłem”, "JA załatwiłem”, "JA obaliłem komunizm”.
Pycha jest źródłem największych błędów polityków. Przekonały się o tym ekipy Mariana Krzaklewskiego i Leszka Millera. Pychą w czystej postaci było powiedzenie Millera, że jeżeli SLD obieca, iż wyrosną gruszki na wierzbie, to one wyrosną. Dlaczego ci politycy stali się pyszni? Bo uwierzyli, że są jedyną siłą polityczną, potrafiącą dobrze rządzić krajem. Zetknięcie z rzeczywistością było bardzo bolesne. Czy to samo czeka ekipę braci Kaczyńskich?
Chciwość
Polityk, gdy już poczuje się "królem życia”, zastanawia się, co będzie z tego miał. Priorytety są jasne: władza, pieniądze, wpływy, sława, stanowiska, zaszczyty. Często politycy wybierają do ich osiągnięcia drogę na skróty: nepotyzm, kolesiostwo. Nie uchroniła się przed tym bodaj żadna ekipa. Skąd się biorą afery w polityce? Stąd, że "królom życia” wydaje się, iż są bezkarni. Nawet jak się wyda, to koledzy nie pozwolą odebrać immunitetu. Z tych wszystkich powodów wicepremierem w Polsce może być Andrzej Lepper - człowiek, który wypłynął na organizowaniu blokad, nawoływaniu do niespłacania kredytów i kolejnych procesach.
Nieczystość
III RP zaczęła się wielkim erotycznym skandalem z udziałem Anastazji Potockiej i jej książki "Erotyczne immunitety”. Zgodnie z tytułem opisała w niej swoje erotyczne przygody w Sejmie. W ostatnich latach pisma brukowe rozpisywały się o rzekomym romansie Ludwika Dorna z Marianną, Rokitą, właścicielką seksualnego rekordu świata, czy o kochankach Waldemara Pawlaka. Generalnie jednak politycy starali się ukrywać tę sferę przed opinią publiczną. Do czasu seksafery w Samoobronie.
Zazdrość
Zazdrość polityków widać najlepiej po przegranych wyborach. Zwłaszcza wtedy, gdy wydaje się, że się miało wygraną w kieszeni. Tym komentatorzy tłumaczą niechęć, jaką żywi Donald Tusk do braci Kaczyńskich. Bo miał być prezydent Tusk i rządy Platformy. A nie wyszło dwa razy...
Podobno nic tak nie przyprawia polityka o zazdrość, jak popularność kolegi z tego samego ugrupowania, ale z innej frakcji. Popularność premiera Kazimierza Marcinkiewicza musiała denerwować Jarosława Kaczyńskiego, skoro - nie bacząc na straty - zepchnął go na boczny tor. Widać też, jak popularność Jana Rokity denerwuje Donalda Tuska.
Nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu
"Pierwszym biesiadnikiem” III RP jest rubaszny Józef Oleksy. Zamiłowanie do biesiad, nie zawsze w najlepszym towarzystwie, dwukrotnie omal nie zakończyło (?) jego politycznej kariery. Pierwszy raz w połowie lat ‘90, kiedy biesiadował z rosyjskim szpiegiem Władimirem Ałganowem. I ostatnio podczas kolacji z Aleksandrem Gudzowatym. Tu "żywym” językiem opisał swoich partyjnych kolegów i rozpętał aferę.
Jednak najbardziej kompromitujący był skandal, jakiego dopuścił się we wrześniu '99 Aleksander Kwaśniewski. Podczas wizyty na cmentarzu w Piatichatkach pod Charkowem, gdzie spoczywają polscy oficerowie zamordowani przez NKWD w 1940 r., prezydent był blady, chwiał się i wspierał na stojących obok niego osobach. Tłumaczono to "kontuzją goleni prawej”. Jednak po zakończeniu urzędowania przyznał, że był w Charkowie "po alkoholu” i przeprosił.
Gniew
Tu o pierwszeństwo walczy Lepper i Jacek Kurski, zwany "bulterierem Kaczyńskich”. Pierwszy swego czasu oskarżył kilku polityków PO i SLD o łapówkarstwo. Nieważne, że później musiał za to przepraszać. Ważne, że wtedy wyszedł na bezkompromisowego tropiciela afer i obrońcę ludu. Drugi najpierw wyciągnął Tuskowi dziadka z Wehrmachtu, a później stwierdził, że kampanię lidera PO pośrednio finansował PZU. Teraz ma za to przepraszać i płacić.
Lenistwo
Symbolem lenistwa w polityce jest Andrzej Olechowski. Fala wznosząca, jaką wywołał swą kampanią prezydencką w 2000 r., zaowocowała powstaniem Platformy Obywatelskiej pod wodzą "trzech tenorów”. Dziś "tenor” Olechowski słabo się w niej udziela. A to dlatego, że cechuje go organizacyjne lenistwo.
Zresztą lenistwo to zmora całej klasy politycznej. Wystarczy spojrzeć na puste ławy sejmowe podczas obrad.