Jedna ze studentek przyszła zapłakana, gdy zobaczyła ucznia bitego przez rówieśników przy nauczycielu, który udawał, że tego nie widzi...
• W ostatnich dniach po raz kolejny usłyszeliśmy, że młodzi ludzie brutalnie zamordowali nastolatka. Czy potrafi pan wyjaśnić przyczynę narastającej fali brutalnej przemocy?
– Myślę, że najpierw należałoby powiedzieć, że wprawdzie zmienił się repertuar zachowań określanych przemocą i rzeczywiście jest ich więcej, ale nie dotyczy to akurat morderstw popełnianych przez nastolatków. Statystycznie jest ich tyle samo, ile było przed laty. Teraz po prostu mówi się o tym więcej i głośniej. Gdy tylko pojawi się drastyczna informacja – od razu trąbi się o morderstwie w całym kraju. I tak powstaje wrażenie, że to jest największy problem. Tymczasem to tylko jego część.
• Co sprawia, że zewsząd czuje się zatrważającą agresję?
– To, co najbardziej wiąże się z brutalnością: zanik wrażliwości. Naszym największym skarbem jest empatia, która, odpowiednio rozwijana, jest najskuteczniejszą bronią przed przemocą. Empatia to zdolność wczuwania się w przyjemne, ale też i przykre odczucia innych ludzi.
To empatia nie pozwala na złośliwe drwiny z kolegi, ponieważ wypowiadając je – zamiast wrednej satysfakcji – człowiek wrażliwy odczuwa tę samą przykrość, co osoba, do której są skierowane. Matka może dać dziecku klapsa tylko zanim wybuchnie ono płaczem. Empatia to taki cud natury, który uniemożliwia krzywdzenie innych, bo w momencie pojawienia się objawów cierpienia, hamuje agresywne działanie.
Tymczasem współczesny dom i szkoła coraz bardziej zaniedbują ten aspekt wychowania. Wrażliwość i współczucie są w dzisiejszym świecie tylko kulą u nogi, coraz bardziej więc zanikają i stajemy się społeczeństwem antyempatycznym.
• Przeczą chyba temu coraz liczniejsze, organizowane na masową skalę akcje charytatywne?
– Och, akcje to wspaniała lekcja empatii, jaką wrażliwi ludzie przekazują społeczeństwu. Trudno jednak nie zauważyć, że akcja to z zasady działalność okazjonalna. Poza tym niektórzy uprawiają dobroczynność z wyrachowania, część w niej nie uczestniczy, a są i tacy, którzy podkradają puszki...
• Te akcje organizują dorośli, a popularyzuje je wśród dzieci telewizja.
– Dorośli obdarowują też najmłodszych komputerami, grami i filmami, dzięki którym oswajają się z brutalną przemocą. Zabijanie na ekranie zniekształca osobowość równie mocno, a może nawet silniej niż rzeczywistość. Dzieci zaniedbane, pozbawione zainteresowania rodziców są najbardziej narażone na szkodliwy wpływ agresji. One bez żadnych konsekwencji trenują przemoc w wirtualnym świecie. Czy widział kto dziecko płaczące przed ekranem nad krwawiącymi po długiej bijatyce zwłokami? Czy ten brak łez nie jest przerażający?
• To chyba stara zasada, że chłopaki nie płaczą...
– Ale teraz nie płaczą także dziewczyny. Powszechnemu, wirtualnemu zabijaniu nie towarzyszą w ogóle żadne emocje. Ten brak reakcji jest wszechogarniającą lekcją obojętności. I tak rośnie nam kolejne pokolenie podszyte strachem. Odważny, który wzruszy się losem klasowej ofermy wyśmiewanej, czy bitej – też może dostać. Wrażliwego mogą skopać na ulicy, więc lepiej być biernym, nie reagować.
Tego uczy telewizja, w której nikt nie myśli już kategoriami pedagogicznymi. Każdy program telewizji utrwala agresję i ośmiesza wrażliwość. A gdy rodzice, bez żadnego komentarza, przyzwalają na oglądanie filmów przesyconych przemocą , to tak, jakby dawali na nią swoją moralną aprobatę.
• Jeśli dziecko nie ma dobrego przykładu rodziców, komputery nie przekażą mu zdolności wzruszania się bólem i radością innych, to jak może rozwinąć wrażliwość szkoła?
– Każdym pytaniem o to, co czuł bohater. To doskonały trening empatii, którą trzeba pielęgnować dzień po dniu, rok po roku.
• Sądzi pan, że lektury współczesnych gimnazjalistów rzeczywiście wspomagają ten pedagogiczny trening? Że współczesny nastolatek może wczuć się w doznania panów Skrzetuskiego, Wołodyjowskiego, czy Kmicica?
– Może to nie te lektury, nie te pytania... Część naszych emocji, część doznań poprzednich pokoleń jest w ogóle niedostępna młodzieży. Sami więc intensywnie pracujemy na obojętność młodzieży. Szkoła jest podszyta strachem i udaje, że żadnej przemocy na jej terenie nie ma. Moi studenci, którzy proszą o umożliwienie badań ankietowych, są odsyłani z niczym albo szkoły na wszelkie sposoby utrudniają im pracę.
Jedna ze studentek przyszła zapłakana, gdy zobaczyła ucznia bitego przez rówieśników przy nauczycielu, który udawał, że tego nie widzi. Dyrektor zaś zaprzeczył, że w jego szkole takie sytuacje mogą mieć miejsce. W szkołach wszyscy tak boją się o pracę, że wolą udawać, że nie ma żadnych problemów. Nikt nie chce wiedzieć, że maltretowanie nastolatków kończy się leczeniem psychiatrycznym lub braniem narkotyków. Tymczasem to nie jest tak, że uczniowie szukają narkotyków. Bardzo często są przymuszani do ich kupowania.
• Jeśli wszyscy się boją, jak można zahamować przemoc?
– Na przykład monitoringiem. Jeśli kamery utrwalą na taśmie przypadki przemocy, trudniej będzie zaprzeczać rozprzestrzenianiu się agresji i trzeba będzie podjąć jakieś działania.