Ich bronią jest rozmowa. Z przestępcami i niedoszłymi samobójcami rozmawiają nawet przez kilkanaście godzin. Na Lubelszczyźnie jeszcze nie ponieśli porażki. W ich obecności nikt nie popełnił samobójstwa.
Tomasz jadł właśnie kolację, kiedy zadzwonił telefon. – Młody mężczyzna stoi w oknie jednego z lubelskich wieżowców – powiedział dyżurny komendy miejskiej. – Przyjeżdżaj.
Po pięciu minutach Tomasz jest pod blokiem. Pracuje jako policyjny negocjator.
Musi być na każde wezwanie.
Teraz ma konkretne zadanie – nie dopuścić do samobójstwa mężczyzny stojącego na parapecie na ósmym piętrze. Nie może podejść do niego za blisko, bo nie wiadomo, jak ten zareaguje.
Tomasz wie, że przyczyną desperackiego kroku mężczyzny jest zawód miłosny. Skąd wie?
– Nie mogę tego zdradzić – uśmiecha się tajemniczo. – Po prostu wiem...
Po trzech godzinach rozmowy niedoszły samobójca schodzi z parapetu. Udało się!
Przez rok lubelscy negocjatorzy uratowali przed samobójstwem kilkanaście osób.
Raz wkraczali, kiedy chodziło o życie zakładnika. Najkrótsze negocjacje trwały 2 godziny. Najdłuższe – kilkanaście. Przed kilkoma laty na północy Polski negocjacje przedłużyły się do 37 dni. Wtedy w grę wchodziło porwanie. Najmłodszy, z którym prowadzili negocjacje, to 17-letni chłopak, który chciał pożegnać się z życiem. Negocjatorzy nie negocjują jedynie z tłumem.
– To nie jest tak, że wchodzimy, pogadamy i wychodzimy – mówi mł. insp. Grzegorz Czepiel, naczelnik sztabu KWP w Lublinie, który jest odpowiedzialny za pracę negocjatorów. – Pośpiech nie jest tu wskazany.
Tomasz doskonale pamięta swoje pierwsze negocjacje. – Wróciłem z kursu do Lublina – mówi. – Po tygodniu miałem już pierwsze wezwanie. Był to szczególnie trudny przypadek. Młody chłopak chciał wyskoczyć przez okno. Pokłócił się z rodziną. Rozmowa z nim nie była łatwa, ale jakoś się udało.
Negocjują po cywilnemu. Nigdy w mundurze. – Mundur kojarzy się z władzą – wyjaśnia dr Marcin Olajossy, przewodniczący Lubelskiego Oddziału Polskiego Towarzystwa Psychiatrycznego. – Schludnie ubrany cywil budzi większe zaufanie. 30 procent wszelkich kontaktów między ludźmi odbywa się nie za pomocą słów, ale za pomocą gestów, mimiki. Negocjator musi stworzyć odpowiedni klimat. Wtedy ma szanse na doprowadzenie do pomyślnego końca negocjacji.
Co czuje negocjator, któremu udało się odwieść kogoś od samobójstwa? – Przede wszystkim ulgę – mówi po namyśle Tomek. – Później satysfakcję. Po kilku godzinach rozmów prowadzonych w ogromnym stresie, jesteśmy wykończeni. I fizycznie, i psychicznie. Po wszystkim staramy się o tym jak najszybciej zapomnieć. Za godzinę znowu może zadzwonić dyżurny.
W lecie tego roku lubelscy negocjatorzy byli przygotowani do rozmów z niemieckimi bandytami, którzy skradzionym samochodem z zakładniczkami w środku przejeżdżali przez Lublin. – Jechaliśmy za nimi – mówią. – Nie było jednak możliwości nawiązania z nimi kontaktu. Zrobili to dopiero Ukraińcy.
Na kilkanaście przypadków skutecznych negocjacji tylko raz niedoszły samobójca podziękował im za to, że przekonali go do tego, że warto żyć. Była to kobieta. Przyszła osobiście do komendy. Nie wiedzą, jak potoczyły się jej dalsze losy.
Nie chcą rozgłosu
Z trudem udało mi się namówić ich na rozmowę. Nie chcą ujawniać nazwisk ani stopni służbowych. I żadnych zdjęć. Na co dzień każdy z nich pracuje jako „normalny” policjant. Nie chwalą się znajomym, co robią. Według nich lepiej się pracuje pozostając anonimowym. O ich pracy wie tylko najbliższa rodzina.
Tajników ich pracy nie chce zdradzić także Zbigniew Matwiej z zespołu prasowego Komendy Głównej Policji. – Nie chcemy i nie możemy pozbyć się argumentów, które służą do ratowania życia – mówi Z. Matwiej. – Negocjator jest naszą tajną bronią. Im mniej o nich będzie wiadomo – tym bardziej będą skuteczni.
W kilku przypadkach niedoszli samobójcy chcieli wyjść „z twarzą” z opresji, w jakiej się znaleźli. Mężczyzna był już na dachu wieżowca, chciał skoczyć. Na dole tłum ludzi obserwował działania negocjatora. Po kilku godzinach rozmów niedoszły samobójca zdecydował się jednak zejść na dół. Poprosił jednak negocjatora, żeby go... zakuł w kajdanki. – Na dole stoją moi kumple – tłumaczył. – Trochę wstyd...
– Nie chciał się im przyznać, że jednak „pękł” – tłumaczą policjanci.
Sztukę negocjacji wykorzystują też ... w domu
– Nie mam problemu, żeby... żonę przekonać do kupna takich, a nie innych mebli – mówi, śmiejąc się, Tomasz. – Po prostu negocjuję z nią. Zazwyczaj skutecznie.
Po chwili dodaje: – Negocjacje w domu nie należą jednak do łatwych...
Z zainteresowaniem oglądają filmy, w których są sceny z negocjacji. – Ostatnio był fragment negocjacji w serialu „M jak miłość” – mówi Tomasz. – to było dobrze pokazane. Bliskie rzeczywistości.
Nie cenią filmów sensacyjnych, w których do akcji wkracza policjant, negocjujący z terrorystami. Według nich taki film powinien trwać ... kilkanaście godzin.
Tyle, ile prawdziwe negocjacje.