W czasie odbywającego się w KUL w dn. 24-26 września międzynarodowego kongresu "Chrześcijaństwo w dialogu kultur na ziemiach Rzeczpospolitej” prof. Janusz Tazbir mówił o polskiej tolerancji religijnej. Poniższe myśli Profesora sformułowane zostały
w czasie naszej rozmowy
Stosy i bzdury
W Polsce nie rozpalano więc stosów dla innowierców, w pokoju żyli i uprawiali swe praktyki religijne wyznawcy prawosławia, judaizmu, kalwinizmu, luteranizmu, muzułmanie, Bracia Czescy i inni. Ba, Polacy stosy te gasili w innych państwach. Poselstwo polskie, które przybyło do Francji, oferując tron Walezemu, wymogło zawieszenie oblegania twierdz hugenockich przez armię królewską, a potem wyprosiło pewne ustępstwa na rzecz hugenotów. Fakt mało znany: w 1611 r. król Zygmunt III wymógł na księciu Prus Książęcych przyznanie tamtejszym katolikom swobód wyznaniowych, zgodę na budowę kościoła katolickiego w Królewcu. W rezultacie Prusy stały się najbardziej tolerancyjne wśród państw luterańskich. Z kolei Rzeczpospolita stała się azylem dla heretyków.
W połowie XVI w., w okresie rządów fanatycznej katolickiej monarchini Marii Tudor, na Litwie chroni się duża grupa Anglików, aż do czasu objęcia władzy przez królową Elżbietę.
Polska w XVI i do połowy XVII w. była mocarstwem mającym wpływ na losy Europy. Zwolennicy tolerancji mówili: To prawda, że siła państwa bierze się z jego jedności. Ale istnienie różnych wyznań nie musi oznaczać braku tejże jedności. Przykładem Polska...
Ten polski eksperyment załamał się w połowie XVII w. pod wpływem szwedzkiego "potopu”. Zalążkiem nietolerancji stał się ten sam przybysz, który ongiś stawał w progu z czapką w ręku i prosił o chleb, który dostawał, a teraz pojawiał się jako uzbrojony żołdak, gwałcił kobiety, palił kościoły, grabił miasta.
Sąsiedzi
Stosunki polsko-żydowskie to olbrzymi temat. Chciałbym zasygnalizować tylko niesprawiedliwe oceny Polaków, które mają być zasłoną dymną dla bierności albo kolaboracji z hitlerowskimi Niemcami ze strony Zachodu. Poczynając od nieusłuchania próśb Żydów o zbombardowanie komór gazowych, poprzez zasugerowanie Niemcom przez Szwedów i Szwajcarów wbijania "Jude” do paszportów Żydom, których można było nie przyjąć do swego kraju, po blokowanie kont w szwajcarskich bankach. Najłatwiej zwalić swoje grzechy na słabszą stronę. Polska była jedynym krajem, w którym za przechowywanie Żydów groziła kara śmierci. Przypomnijmy sobie słynny przykład Anny Frank. Przechowująca ją rodzina holenderska ukarana została grzywną. U nas za to samo rozstrzeliwano. Tego nie pamięta się albo nie chce pamiętać. Bo choć niesprawiedliwie, ale wygodniej.
Z rodzinnych doświadczeń wiem jak wyglądały w czasie wojny polsko-ukraińskie rzezie na Wołyniu. Spirala nienawiści i okrucieństwa nakręcała się nieprawdopodobnie. W czasie spotkania z Polakami ocalałymi z tego pogromu, a tam mieszkającymi, zrozumiałem, że o porozumieniu i współpracy, wzajemnej tolerancji, można mówić tylko w odniesieniu do pokolenia nie pamiętającego tamtych wydarzeń. Aby można było budować jakąś wspólną przyszłość, tamci muszą wymrzeć.
Krucjaty dziś
Co groźne, spirala nietolerancji nakręca się. Przed paroma dniami widziałem w Niemczech napisy na drzwiach restauracji: "Turcy są niepożądani”. A jednocześnie ze wszystkich kontynentów trwa napór na granice państw rozwiniętych. Fachowcy obliczają, że w Niemczech, w miastach, za 10 lat będzie 35 proc. przybyszy z Dalekiego Wschodu. I ta bomba jest dziś najgroźniejsza.