Przez dwa lata była poddawana skomplikowanym i szeroko zakrojonym zabiegom konserwatorskim w poznańskiej pracowni Ewy Gumańskiej.
Obecnym gospodarzem Dużej Synagogi jest tamtejsze Muzeum - Zespół Synagogalny. Torę przekazał w lipcu 2017 roku Józef Fert, obecnie profesor Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, a w przeszłości nauczyciel w I Liceum Ogólnokształcącym we Włodawie. Towarzyszył mu przy tym jego syn Jakub. Niedawno Tora wróciła do muzeum z jednej z poznańskich pracowni konserwatorskich i została godnie wyeksponowana.
Pamiątka
Podczas niemieckiej okupacji Torę ocalili i przechowali włodawski zegarmistrz Adam Brzozowski i jego syn i zięć prof. Antoni Ferta.
- Po zajęciu Włodawy przez Niemców każdy mógł zabrać z pożydowskiego zespołu synagogalnego co chciał - mówi prof. Józef Fert. - Dziadek żony za przysłowiowe pół litra odkupił Torę od jednego z miejscowych pijaczków. Zdawał sobie sprawę, jak cenna jest dla włodawskiej społeczności żydowskiej i dlatego postanowił ją przechować. Ta jego wrażliwość być może brała się i stąd, że wykształcił trzech uczniów ze środowiska starozakonnych.
Po latach prof. Fert wypatrzył Torę na strychu domu Brzozowskich. Teść bez wahania mu ja przekazał.
- Pokazywałem tę Torę swoim uczniom jako pamiątkę po tych, którzy przez wieki stanowili ważną część włodawskiej społeczności - opowiada prof. Fert. - Z przekazaniem jej do muzeum zwlekałem do momentu, kiedy to Muzeum Pojezierza Łęczyńsko-Włodawskiego w końcu przekształciło się w Muzeum - Zespół Synagogalny. Osobiście byłem gorącym orędownikiem tej zmiany.
Zalecenia konserwatorskie
Po przekazaniu Tora, dzięki finansowemu wsparciu z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, przez dwa lata była poddawana skomplikowanym i szeroko zakrojonym zabiegom konserwatorskim w poznańskiej pracowni Ewy Gumańskiej. Ich program obejmował między innymi demontaż pergaminu z jednego ocalałego wałka, rekonstrukcje drugiego, zabezpieczenie atramentów, oczyszczenie pergaminu, wzmocnienie szycia miedzy brytami, próby wywabienia plam, uzupełnienie ubytków nowymi, pergaminowymi łatami, czy też scalenie kolorystyczne uzupełnień. W ramach zadania na początek sporządzona została też dokumentacja konserwatorska i fotograficzna.
- Ewa Gumańska wraz z naprawioną i zabezpieczoną Torą przekazała nam też szczegółowe zalecenia konserwatorskie - mówi Anita Lewczuk vel Leoniuk, dyrektor Muzeum - Zespół Synagogalny. - Zgodnie z nimi zwój powinien być przechowywany w odpowiednich warunkach chroniących przed uszkodzeniami i wpływem czynników zewnętrznych. Dlatego został umieszczony w specjalnej gablocie ekspozycyjnej wyposażonej w szybę. Zalecana temperatura przechowywania to 18 stopni Celsjusza przy wilgotności powietrza od 45 do 50 proc. Ponadto święta księga nie może być narażona na bezpośrednie działanie światła słonecznego.
Talmud Babiloński
Tak przechowywana Tora już wzbudza u zwiedzających szczególne emocje.
- Między innymi odwiedził nas zaprzyjaźniony z naszą placówką Duede Sitsma, ambasador holenderskiej prowincji Gelderland w jednym z niemieckich landów - opowiada Anita Lewczuk vel Leoniuk. - Kiedy pokazaliśmy mu „naszą” Torę też się wzruszył, a my razem z nim. Podobnie reagowały żydowskie grupy z Izraela, Brazylii, czy USA. Wręcz niepojęta jest siła oddziaływania tej księgi.
Dyrektorka podkreśla, że kierowane przez nią muzeum ma szczęście do dobrych i wrażliwych na przeszłość ludzi. Takich jak Józef Fert, ale też pewien antykwariusz z Andrychowa, czy miejscowy regionalista Franciszek Jan Korzeniewski. - Andrychowski antykwariusz podarował nam Talmud Babiloński. Otrzymał go od przyjaciela, który pochodził z naszych stron. W związku z tym, że księga nosiła pieczątkę prawdopodobnie włodawskiego mełameda G.H. Lejdermana, zaproponował nam jej sprzedaż. Po długich, telefonicznych rozmowach i moich opowieściach o naszym muzeum ostatecznie zdecydował się swój Talmud Babiloński nam ofiarować.
Plik dokumentów
Trzy tygodnie temu do muzeum zgłosił się też Franciszek Jan Korzeniewski, aby podarować modlitewnik Sary Adler, ostatniej Żydówki jaka po wojnie mieszkała we Włodawie. - W jesieni życia kobietą zaopiekowała się Małgorzata Niezabitowska, rzecznik prasowy w rządzie Tadeusza Mazowieckiego i autorka tekstu do zdjęć jej męża Tomasza Tomaszewskiego, które złożyły się na album „Ostatni współcześni Żydzi w Polsce”. Właśnie Sara Adler i jej mąż, były rzezak byli jednymi z bohaterów tego wydawnictwa.
Oryginalne narzędzia do rytualnego obrzezywania do włodawskiego muzeum trafiły jeszcze za ich życia - mówi opowiada Anita Lewczuk vel Leoniuk, do której przed kilkoma laty trafił pracownik firmy, która podjęła się rozbiórki pożydowskiego domu. Przyniósł ze sobą cały plik znalezionych tam dokumentów. W większości dotyczyły spraw majątkowych i finansowych interesów prowadzonych wśród włodawskich Żydów.
- Na wieść o tym, że mojemu gościowi udało się uratować tylko niewielką część dokumentów znajdujących się w rozebranym domu ręce mi opadły . Dlatego też gdzie tylko to było możliwe wystąpiłam z apelem o przekazywanie nam wszelkich pamiątek po żydowskiej społeczności naszego miasta. Jak widać, te apele nie pozostają bez echa, a więc wciąż je ponawiamy. Dzięki temu włodawski sztetl staje się nam coraz bardziej i, przejrzysty, zrozumiały i bliski.