Są młode, ładne, dobrze wykształcone. Nie mają pracy albo jeszcze się uczą. Mimo to stać je na eleganckie ubrania, drogie kosmetyki i wielogodzinne rozmowy przez komórkę. Żyją w luksusie, który opłaca im sponsor. W zamian oddają swoje ciało
Sponsora można znaleźć w internetowych ogłoszeniach. "Jestem atrakcyjną, szczupłą i wysoką kobietą. Mam ładne, jędrne ciało i duży biust” - napisała w anonsie 24-letnia Katarzyna. Studiuje biologię na jednej z lubelskich uczelni.
Udzielam korepetycji
- Dawne czasy. Teraz liczy się nasza "znajomość” - dodaje. Akceptuje seks w każdej postaci z wyjątkiem analnego. Chce ode mnie 150 złotych za spotkanie.
Dwudziestopięcioletnia Tess jest wysoką, szczupłą blondynką o niebieskich oczach. Mieszka w Lublinie. Skończyła UMCS, a teraz pracuje. - Praca pokrywa się z moją pasją i humanistycznym wykształceniem - zapewnia dziewczyna. Dużo czyta, najchętniej klasykę. Jest szalenie inteligentna. - Nie skompromituję cię przed znajomymi - obiecuje. Pytanie o motywację takiego zarobku szybko ucina - Mnie nie interesuje, dlaczego szukasz takiego kontaktu.
Płacą za miesiąc z góry
Dziewczyny boją się tylko jednego. Że rodzina i znajomi dowiedzą się o tym, co robią między zaliczaniem kolejnych egzaminów. Niektóre ze wstydem mówią o sponsoringu. Schadzki odbywają się w hotelach lub kawalerkach. Sponsorzy są z reguły żonaci, a kiedy w domu trafią się "ciche dni” lub coś nie wyjdzie w pracy - szukają pociesze nia w ramionach młodej "utrzymanki”.
Na czacie
22-letnia Beata, za którą się podaję, jest studentką i potrzebuje pieniędzy na opłaty za studia, na ciuchy i inne przyjemności. Otrzymuję zgłoszenia od panów w wieku od 20 do 50 lat. Chętnych na finansowanie młodej dziewczyny nie brakuje. Jednym z nich jest 35-letni Marian z Kraśnika. Występuje pod pseudonimem "zwykły on”. Niczym nie wyróżnia się z tłumu. Jest niewysoki - ma 165 cm wzrostu. Dlaczego szuka dziewczyny w ten sposób? - Potrzebuję miłej kobiety, która będzie do mojej dyspozycji, zawsze kiedy tego zapragnę - odpowiada Marian. Powodzi mu się dobrze. Jest właścicielem dużej firmy usługowej. Od 12 lat jest żonaty, dlatego nie może się częściej spotykać niż raz w tygodniu. - Daję 500 zł za spotkanie - proponuje.
Płacę, to wymagam
Ale nie tylko żonaci mężczyźni szukają płatnych kochanek. 35-letni Marcus ze Sławinka jest wolny. Jest sam, bo kiedyś zraniła go kobieta. Zależy mu tylko na dobrym seksie. Wysoki, szczupły brunet. Ma dobrą posadę i dużo czasu. Sponsorował już wiele lubelskich studentek. Ostatniej "dziewczynie” płacił 3500 zł miesięcznie. - Nie ma się czego wstydzić. Nawet nie wiesz ile studentek to robi - namawia Marcus. Na początek proponuje spotkania w hotelu i wspólne wyjazdy na weekendy. - Jak się lepiej poznamy i mi się spodobasz, przeniesiemy się do mojego domu - mówi. Koniecznie chce zobaczyć zdjęcie. Bez tego nie ma mowy o spotkaniu. - Nigdy w ciemno nie ryzykuję. Płacę, to wymagam - upiera się.
Zagłuszyć samotność
Dziewczyny nie uważają się za prostytutki. Nie zgadzają się z tym psychologowie. - Sponsoring to ładniejsza nazwa prostytucji - mówi dr Ireneusz Siudem, psycholog. - Przecież to świadczenie usług seksualnych w zamian za pieniądze lub prezenty.
Uczelnie odcinają się od problemu. - To jest prywatna sprawa studentów - uważa Elżbieta Mulawa - Pachoł, rzecznik UMCS. - Są dorosłymi ludźmi i uczelnia nie ma prawa ingerować, w to co robią w wolnym czasie.
Beata Górka, rzecznik KUL nie słyszała o tego typu "zajęciach” studentek KUL, ale zjawisko ocenia negatywnie. To jest jakiś defekt charakteru - mówi. - Można przecież inaczej zarobić - ludzie potrzebują opiekunek do dzieci, do ludzi starszych.
Po jakimś czasie studentki, kiedy się znudzą sponsorowi, zostają porzucone. Dr Siudem przestrzega, że wtedy wykorzystywane dziewczyny mogą nawet trafić do domu publicznego.
- Kiedy ich rówieśnicy zakładają rodziny i zdobywają pracę, one "utrzymanki” żyją w swoim bajkowym, ale bardzo zdradliwym świecie - uważa Siudem. - To się może źle skończyć...