Grają, śpiewają od 8, 10 lub 11 lat. W domach meldują się późno wieczorem, by coś zjeść i paść spać. W szkolnej rutynie zrobili sobie przerwę – w ramach 3 Lublin Jazz Festiwalu uczniowie lubelskiej szkoły muzycznej spotkali się z muzykami z Hery.
– W soboty mamy chór i orkiestrę, i niektórzy ćwiczą – wyliczają. Kilkunastu uczniów żartuje, że właściwie mieszkają przy ulicy Muzycznej, bo oprócz zwykłych lekcji i zajęć po prostu muszą ćwiczyć. Wielu z nich robi to w szkolnych salach.
To, kiedy macie czas, żeby się źle prowadzić?
– Aaaaaa, na to, to zawsze się czas znajdzie – śmieją się i precyzują: można mniej spać albo w czasie choroby…
Pytani, jak to się stało, że są muzykami wspominają. – Mnie zapisano do szkoły muzycznej w tajemnicy przed tatą – mówi Magdalena, która gra na skrzypcach, ale na warsztatach jazzowych będzie szukać wskazówek dla wokalistów. Gdyby sama mogła wybierać mistrza warsztatowego, to by chciała pojechać tam, gdzie uczy np. Hanna Banaszak. – Tata jest muzykiem i chciał, żebym miała dzieciństwo normalne, żebym w życiu spróbowała czegoś innego. Ale ja nie chciałam. Teraz tata już jest zadowolony.
Kolega Magdaleny gra na akordeonie. On z kolei trafił na Muzyczną z rodzinnego wyboru. – Babcia widziała we mnie akordeonistę – opowiada Emil. – A ja się po prostu dowiedziałem w domu: zapisaliśmy cię do szkoły muzycznej – dodaje Kosma.
Pytani, jak to jest być młodym muzykiem tłumaczą, że mimo takiego natłoku zajęć: bardzo fajnie. Czują się ze sobą zżyci, bo spędzają razem tak dużo czasu. – Od jedenastu lat ta sama szkoła, ci sami ludzie – precyzuje jeden z grupy uczestników warsztatów. I dlatego perspektywa zajęć z obcymi muzykami wydaje się im dość interesująca. – Będzie ważne, jak gram, a nie kim jestem – dodaje Kosma.
– Jakiś świeży powiew, coś nowego. No i okazja do sprawdzenia się w muzyce rozrywkowej. W szkole uczą nas tylko klasyki. Rozrywki trzeba szukać we własnym zakresie – dodają jego koledzy. Warsztaty z muzykami jazzowymi szkoła zaproponowała im pierwszy raz. – Będą w czasie lekcji, więc to świetne rozwiązanie, a wieczorem kto chce, może zagrać na wspólnym pokazie warsztatowym.
Nawet nie było czasu zapytać czy dzięki temu lekcje im się urwą, jak się okazało, że warsztaty z muzykami Hery zaplanowano w szkole w czasie, kiedy starsi uczniowie nie mają lekcji – bo gimnazjaliści piszą testy.
MISTRZ: Przejście od nieświadomości do świadomości
Wacław Zimpel: Sam zaliczyłem bardzo wiele kursów mistrzowskich i te spotkania bardzo wpłynęły na mój sposób grania. To jest część edukacji. A każdy z nas znajduje się w jakimś punkcie i ma świadomość, że potrafi się podzielić. Niektórzy potrzebują rad technicznych, niektórzy stylistycznych. Wszyscy wiedzy o oddychaniu.
• To brzmi trochę jakbym rozmawiała z mistrzem zen albo jogi…
– Do grania potrzebne jest zrozumienie, czym jest oddech. Kontrola oddechu może się kojarzyć z praktykami buddyjskimi, ale w ogóle życie jest organicznie związane z oddechem. Żyjemy od wdechu, a kończymy życie wydechem, prawda? Oddychanie ma bezpośredni wpływ na ciało, chodzi o skoncentrowanie się na oddechu. O skupienie. Żeby świadomie grać.
• A pan kiedy zaczął świadomie grać?
– Wcześniej zacząłem grać na skrzypcach niż płynnie czytać. Świadomy wybór to była w liceum zamiana skrzypiec na klarnet.
• Przygotowuje się pan jakoś specjalnie do takich zajęć?
– Dużo ostatnio myślę o warsztatach i pracy z młodymi ludźmi. Niedawno wróciłem z Sejn, gdzie uczestnicy mieli od 10 do 18 lat. Muzyka jest czymś wyjątkowym. A praca z innymi to skracanie drogi między nieświadomością a świadomością. Czasami się łapię na tym, że to ja się od nich więcej uczę niż oni ode mnie. Jasne, że mam jakiś plan zajęć, ale wszystko zależy od sytuacji.
• Radzi pan młodym, by uczestniczyli w warsztatach?
– Różnie przebiega zainteresowanie muzyką, ale warsztaty mają głęboki sens i bez względu na to, co uczestnik zrobi z tą wiedzą. Koncentracja na oddechu i poznanie, choć trochę tej tajemnicy, jest dobre. Podobnie jak kontakt z ludźmi o różnej wrażliwości. Mnie np. bardzo dużo dają rozmowy z ludźmi, którzy nie są muzykami. Artyści, malarze, po koncertach mają ciekawe spostrzeżenia. Chodzi o poziom emocjonalny, a nie techniczny aspekt muzyki. Teraz z kwartetem Hera muzycznie idziemy w stronę muzyki etnicznej, więc na warsztatach jest dużo rytmu.
• A jak się okaże, że pan udziela uczniom innych wskazówek i rad niż ich pani profesor w szkole?
– No, to będziemy musieli porozmawiać z panią profesor…