• Zwiedziłeś wiele państw. Gdzie jest najładniej?
- Jest wiele takich miejsc. Każde zachwyca czymś innym. To nie tylko widoki. Ważni są też ludzie. Podczas moich podróży zauważyłem, że ci biedniejsi są bardziej naturalni i otwarci. Jak się z kolei rozmawia z kimś z zamożnych państw, to czuć pewną rezerwę i czasami brakuje odrobiny spontaniczności.
• Ale najbardziej...
- Najbardziej lubię jednak Brazylię. Tam chciałbym mieszkać. Wszystko mi tam pasuje: klimat, krajobrazy, ludzie. Do tego piękne kobiety. I wszyscy uśmiechnięci od ucha do ucha. Życzliwi i radośni. Kiedyś spytałem jakiegoś przechodnia o drogę. Okazało się, że wskazał mi zupełnie inny kierunek. Dobrze, że go nie posłuchałem. Nie zrobił tego ze złej woli czy złośliwości. Nie wiedział, jak tam dojść, a nie chciał mi robić przykrości swoją niewiedzą. Tacy są już południowcy. Podobnie jak ich słynna „man͂ana”, co można dowolnie tłumaczyć jako jutro, a może pojutrze, a może nigdy. Kiedyś umówiłem się z Brazylijczykiem na konkretną godzinę. Przyszedł trzy dni później. Tłumaczył, że go wyciągnęli do kina. Potem dowiedziałem się, że u nich spóźnienie jest w dobrym tonie.
To, co mnie w tym kraju fascynuje i pociąga, to radość życia Brazylijczyków. Oni zupełnie nie przejmują się jakimiś błahostkami. Dlatego łatwiej im znosić niepowodzenia.