- To zakon kontemplacyjno-klauzurowy, wywiadów nie udzielamy. Przykro mi.... - brzmiał głos w słuchawce.
Na szczęście powtórna rozmowa kończy się ustaleniem terminu wizyty w kodeńskim klasztorze pod wezwaniem Świętej Rodziny, gdzie przebywają karmelitanki bose.
- Siostry klauzurowe uczestniczą we mszach, usługują nawet kapłanowi, ale oddziela je krata i zasłona - informuje przewodniczka.
• Jak mogą służyć, skoro dla nikogo z zewnątrz nie są widoczne? - pytam.
- Podają wszystko tędy - odpowiada łączniczka i wskazuje w zakrystii na ścianę z szufladami. Podobna zasada obowiązuje w jadalni dla gości.
Głos zza kraty
- Niech pani pyta o wszystko. Najwyżej nie odpowiem - uprzedza rozmówczyni. Swojego imienia, miejsca pochodzenia ani funkcji w zakonie nie wyjawi. Podaje natomiast wiek: 62 lata. Chętnie opowiada o życiu przed przywdzianiem habitu.
- Od dzieciństwa fascynowało mnie piękno - otaczającego świata, w drugim człowieku - i te rozważania zaprowadziły mnie do Piękna Najwyższego. Powołanie rosło wraz ze mną. Jestem jedynaczką, długo oczekiwanym, wymodlonym dzieckiem. Rodzice, bardzo pobożni i religijni, pozwolili mi wybierać i nie przeszkadzali, kiedy się zdecydowałam - wyjaśnia. Matka zakonnicy jeszcze żyje i przebywa gdzieś w Polsce pod opieką sióstr.
Nie mamy o czym plotkować
- Stanowimy rodzinę, obchodzi nas, co u której w domu się wydarzyło - mówi zakonnica. - Modlimy się o jedność serc i Kościoła, więc same również tworzymy wspólnotę.
• Może podczas tych zebrań siostry plotkują albo się kłócą? - próbuję zażartować.
- A o czym mamy plotkować? - obrusza się rozmówczyni i dorzuca: - Kłócić też nie mamy się o co.
Ale przyznaje po chwili, że bogactwem jedności jest różnorodność charakterów, osobowości, zainteresowań. Przecież zakonnice są wykształconymi kobietami. Kilka ukończyło wyższe studia. Kwalifikacje mogą wykorzystywać dla dobra wspólnoty. Ekonomistki zajmują się sprawami administracyjnymi, a chemiczka czuwa nad produkcją gipsowych figurek.
W trosce o byt
Jak wygląda mała krowa?
Okazuje się, że wysoki mur, odgradzający zakon, dla niektórych nie jest przeszkodą.
- Mój brat widział nieraz w ogrodzie wszystkie mniszki. Jeździ tam, aby zaorać ziemię, pomaga uporządkować teren przed zimą. Siostry cieszą wszelkie takie prace. Potrafią skakać po suchych liściach jak małe dziewczynki - zauważa gminna bibliotekarka.
Furtianki często odwiedzają okoliczne domy. Gospodarze łatwo rozpoznają, że żadna nie wychowała się na wsi. Ekscytują je prozaiczne dla rolników sprawy.
- Raz jedna chciała zobaczyć cielę, które właśnie się narodziło. Weszła to obory w swoich czyściutkich trzewikach, zakasawszy habit. "To tak wygląda mała krowa?” - powtarzała zauroczona widokiem cielaczka. Innym razem siostra uklękła w progu na widok kociąt. Zapytała, czy może jedno pożyczyć. Wzięła je pod pazuchę, wsiadła na rower i pojechała do klasztoru. Zwróciła zwierzątko po godzinie. Pewnie chciała je pokazać siostrom - opowiada jeden z gospodarzy.
Energiczne, ciekawe świata, zawsze uśmiechnięte - tak postrzegają łączniczki od karmelitanek mieszkańcy Kodnia.
Wójt Ryszard Zań wspomina, jak w trakcie budowy domu, który otwarto w 1994 roku, panowało we wsi poruszenie. Ludzie dziwili się, po co te płoty. Teraz okazuje się, że mur i ściany są "ze szkła”, bo w tajemniczy sposób daje się wyczuć, co się wewnątrz dzieje.