Gdyby Polacy kupowali dziś nowy samochód, najczęściej decydowaliby się na auto napędzane silnikiem benzynowym, a następnie rozpatrywaliby pojazd hybrydowy. Mimo że najmniej osób rozważałoby zakup samochodu elektrycznego, to popularnością tylko nieznacznie ustępuje on już dieslowi – wynika z badania ING.
Choć na polskich drogach bezspornie dominują samochody napędzane silnikami spalinowymi, to gdyby Polacy kupowali dziś nowe „cztery kółka”, auta hybrydowe wyraźnie wyprzedziłyby popularnością diesle. Z badania „Finansowy Barometr ING” wynika, że samochód z silnikiem wysokoprężnym rozważałoby dziś tylko 36 porc. Polaków. Tymczasem kupno hybrydy za prawdopodobne uznaje 45 proc. badanych, a auta elektrycznego 32 proc. Zdecydowanie najpopularniejszym rozwiązaniem pozostaje jednak silnik benzynowy (57 proc.). Przy wyborze samochodu ważniejsze koszty niż troska o środowisko.
Do przesiadki na samochód elektryczny Polaków przekonują przede wszystkim względy finansowe: niższe koszty eksploatacji – wskazuje na nie trzech na czterech respondentów - i ulgi podatkowe przy zakupie (70 proc.). Istotnym czynnikiem zachęcającym Polaków do kupna elektryka byłby także odpowiednio duży zasięg samochodu, na który wskazuje 69 proc. respondentów. Nieco mniejsze znaczenie ma natomiast pozytywny wpływ samochodów elektrycznych na środowisko (61 proc.).
– Polacy postrzegają auta elektryczne jako pojazdy prestiżowe. Osoby, które widzą w samochodzie oznakę statusu i dobrego wizerunku byłyby gotowe zapłacić za elektryka 10-25 proc. więcej niż za zwykłe „cztery kółka”. W tej chwili jednak to za mało żeby myśleć o własnej Tesli. Samochody elektryczne są obecnie około dwa razy droższe niż analogiczne samochody z silnikiem spalinowym – mówi Karol Pogorzelski, ekonomista ING Banku Śląskiego.