Już 1 lipca podrożeje jazda bez OC. Właściciele samochodów osobowych, którzy spóźnią się z opłatą dwa tygodnie zapłacą... 7200 złotych.
Co roku w woj. lubelskim system wykrywa kilkanaście tysięcy właścicieli pojazdów bez ważnego OC.
– W samym województwie lubelskim, co roku wykrywamy przynajmniej kilkanaście tysięcy przypadków, w których dany pojazd nie posiadał ważnego OC przez jakiś okres w ciągu roku kalendarzowego – mówi Damian Ziąber, rzecznik prasowy Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego.
W większości przypadków (nawet do 75 procent) o opłaceniu obowiązkowego OC zapominają panowie. Wśród nich najwięcej to mężczyźni w wieku 30-39 lat będący mieszkańcami dużych miast.
Ubezpieczenie OC posiadaczy pojazdów mechanicznych jest ubezpieczeniem obowiązkowym. Nawet dzień zapomnienia słono kosztuje. Przypomnijmy, że naliczania opłaty karnej zależy od długości przerwy w OC. Jeżeli ten okres mieści się od 1 do 3 dni, to opłata wynosi 20 proc. pełnej stawki, czyli 1400 złotych, od 4 do 14 dni – 50 proc., czyli 3490 zł i powyżej 14 dni – 100 proc. opłaty, czyli 6980 złotych. Od pierwszego lipca karna opłata wzrośnie z 6980 do 7200 złotych (20 proc. – 1440 złotych, 50 proc. – 3600 zł). Do tego trzeba jeszcze doliczyć koszty ubezpieczenia OC.
Konsekwencje unikania tego ubezpieczenia mogą być bardzo drogie jednak, nie tylko ze względu na karną opłatę. Osobom poszkodowanym w kolizjach i wypadkach spowodowanych przez nieubezpieczonych sprawców odszkodowania i świadczenia wypłaca Ubezpieczeniowy Fundusz Gwarancyjny.
– Fundusz zobowiązany jest do dochodzenia od sprawcy zwrotu wypłaconych pieniędzy w ramach tak zwanego regresu. Regresem może być obciążony zarówno sprawca – kierujący, jak i posiadacz pojazdu, który nie miał ubezpieczenia. Takich dłużników jest w Polsce już blisko 30 tysięcy i są oni winni UFG łącznie ponad 340 mln zł. – dodaje Damian Ziąber, rzecznik prasowy UFG.
W 2022 roku była to kwota ponad 100 milionów złotych, a od początku działalności UFG – ponad 1,5 mld zł.
Sprawy się jeszcze bardziej komplikują w przypadku szkód osobowych.
– Oprócz odszkodowania, często wypłacane są regularne świadczenia, niekiedy przez wiele lat, co powoduje, że nawet „rekordowy” regres może urosnąć do jeszcze większej sumy. Tak się dzieje np. gdy poszkodowany w wyniku wypadku staje się osobą niepełnosprawną lub gdy ginie rodzic małego dziecka. Wówczas dziecku przysługuje świadczenie aż do ukończenia przez nie nauki, zgodnie z trybem tej nauki i nawet do ukończenia przez nie 26. roku życia – tłumaczy rzecznik.
Oczywiście nie wszyscy dłużnicy muszą oddawać kwoty rzędu dziesiątek czy setek tysięcy złotych. – Niektórzy spowodowali bez ważnego OC „tylko niewielką” kolizję, a naprawa auta poszkodowanego kosztowała „zaledwie” kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. – Koszty mogą być jednak dużo wyższe, jeśli sprawca uszkodził np. budynek czy luksusowe auto. Dla przykładu, „obcierka” z luksusowym samochodem kosztowała sprawcę bez OC ponad 120 tys. zł – dodaje Damian Ziąber
Średnia wartość roszczenia UFG wobec nieubezpieczonego sprawcy kolizji lub wypadku sięga już blisko 20 tys. zł. Kilka tysięcy osób ma do zwrotu kwoty w przedziale od 10 do 50 tys. zł, ponad tysiąc osób – kwotę przekraczającą 50 tys. zł, zaś ok. 600 osób jest winnych Funduszowi ponad 100 tys. zł. Aż 16 osób ma do zwrotu ponad 1 mln zł. Dług „rekordzisty” wynosi już ok. 2,3 mln zł.