W piątek wieczorem tuż za skrzyżowaniem bialskich ulic Witoroska-Łomaska pędzący z dużą prędkością polonez zjechał na lewy pas ruchu i zderzył się z fordem.
- To była sekunda.
Zobaczyłem tylko poloneza, który jechał "wężykiem”, po czym z całym impetem uderzył w moje auto i zjechał na chodnik - relacjonował kierowca toyoty. Mimo poważnych uszkodzeń samochód sprawcy
zdołał przejechać jeszcze dwa skrzyżowania - po drodze zderzając się jeszcze z ciężarówką. Zatrzymał się dopiero
u zbiegu ulic Zamkowej i Artyleryjskiej.
- Tam samochód
odmówił posłuszeństwa. Na szczęście, ponieważ pirat kierował się
w stronę ulicy Sitnickiej, która prowadzi bezpośrednio do trasy E-30.
Aż strach pomyśleć,
co by się stało, gdyby wjechał na drogę międzynarodową
- powiedział Dziennikowi jeden z policjantów uczestniczących
w akcji.
Rejon miasta, w którym grasował pijany "rajdowiec”, należy
do najbardziej obciążonych ruchem samochodowym, ponieważ jest to trasa przelotowa Lublin-Białystok.
W wieczornym zdarzeniu, nie licząc samochodów, ucierpiał jedynie sprawca całego zamieszania, 45-letni mężczyzna, który został odwieziony do szpitala. Okazało się, że we krwi miał 1,96 promila alkoholu.